Reklama

"SOS dla Planety": ROZMOWA Z REŻYSEREM I PRODUCENTKĄ

Jak to się stało, że holenderski oddział World Wildlife Fund nawiązał współpracę z wytwórnią nWave Productions, która jest bardziej znana z produkcji filmów rozrywkowych aniżeli dokumentalnych?

BEN STASSEN (reżyser):Gdy ludzie z WWF po raz pierwszy skontaktowali się ze mną, byłem dość zaskoczony, ponieważ nie jestem raczej znany jako twórca filmów przyrodniczych. Zrobiłem mnóstwo filmów trójwymiarowych, lecz w większości były to filmy o charakterze komercyjnym, tworzone przy zastosowaniu cyfrowej animacji komputerowej. Zatem, gdy po raz pierwszy się z nami skontaktowali, powiedziałem: “Czy nie pomylili mnie państwo z kimś innym?” Ale odpowiedziano mi: „Nie, nie. My naprawdę chcemy działać nieszablonowo i znaleźć nowy sposób, aby przekazać nasze przesłanie.” Nie chcieli robić tradycyjnego filmu przyrodniczego. Chcieli zrobić film animowany komputerowo. I tak zaczęła się cała ta przygoda.

Reklama

Czy spodziewa się pan, że na "SOS dla Planety" pójdą małe dzieci? Kim jest docelowa publiczność?

BS: Jestem przekonany, że na nasz film pójdą małe dzieci. Wprawdzie 99 procent filmów wielkoekranowych przeznaczonych jest dla dzieci w wieku 8 lat, jednak ja chciałem zrobić coś innego. Chciałem zrobić film dla rodziców, który także dzieci obejrzą z przyjemnością, a nie film, który spodoba się dzieciom, a rodzice po prostu go z nimi przesiedzą. Rzeczy, o których opowiada Walter Cronkite w "SOS dla Planety" , są bardziej skomplikowane niż treści przeciętnego filmu wielkoformatowego, zatem wiele z takich informacji nie dotrze do dzieci ze szkół podstawowych. Jednak obrazy są w naszym filmie na tyle atrakcyjne, że wzbudzą zainteresowanie dzieci. Małe dzieci mogą nie zrozumieć całej treści filmu, lecz i tak będą mieć frajdę, dzięki efektom takim jak wschód słońca. Zrozumieją także mnóstwo prezentowanych obrazów – zobaczą, że coś może być nie tak z naszym klimatem. Myślę, że udało nam się odpowiednio wyważyć to, co atrakcyjne dla dzieci i dla dorosłych.

Udział Waltera Cronkite’a zapewnia waszemu filmowi aurę wielkiej wiarygodności. Jak doszło do tego, że zgodził się wystąpić w "SOS dla Planety" ?

CHARLOTTE HUGGINS (producentka): Nasz film ma tak naprawdę dwa wątki – główny wątek to ochrona środowiska naturalnego, lecz jest także wątek dodatkowy - dlaczego ogół publiczności nie troszczy się o to, co dzieje się ze środowiskiem i dlaczego nie wywiera nacisku na to, by coś zrobić w sprawie tak strasznych, niszczycielskich działań, jak wycinanie lasów czy nadmierne połowy. Twierdzimy, że tak naprawdę opinia publiczna nie wie, co się dzieje, ponieważ media dostarczają tylko wyrywkowych informacji i zbyt mało dogłębnych reportaży. Gdy tworzyliśmy obrazy do naszego filmu i zastanawialiśmy się nad zagadnieniem naszej ekranowej narracji, usłyszałam pana Cronkite’a w programie Larry King Live. Mówił w nim o roli mediów w przekazywaniu informacji o wydarzeniach z 11 września i innych wydarzeniach mających znacznie ogólnoświatowe. Zadzwoniłam do Bena, a on oglądał akurat ten sam program na CNN. Oboje stwierdziliśmy wówczas, że jeśli udałoby nam się go pozyskać, byłby wspaniałym rzecznikiem naszego filmu.

BS: Uderzyło mnie wówczas, że mimo odmiennego tematu przesłanie, które prezentował, było dokładnie zgodne z tym, jakie chcieliśmy przekazać w naszym filmie. Mówił o wojnie w Afganistanie i krytykował administrację za to, że ogranicza dostęp opinii publicznej do informacji. Krytykował także media za to, że nie wnikają głębiej, ograniczając się do przekazywania treści oficjalnych komunikatów. Wspomniał, że choć nowoczesna technika stwarza nowe sposoby zdobywania informacji takie, jak Internet, kamery internetowe, łączność satelitarna itp., to jednak, mimo, iż obecnie łatwiej niż kiedykolwiek można mieć dostęp do informacji, trudniej jest dotrzeć do odbiorców ze spójnym komunikatem. Dokładnie ten same problemy miał holenderski oddział WWF, gdy rozpoczynał całe przedsięwzięcie.

Na ile film "SOS dla Planety" jest ścisły pod względem naukowym?

BS: Eksperci i konsultanci z WWF drobiazgowo analizowali wszelkie elementy scenariusza, a my wprowadziliśmy zmiany zgodnie z ich sugestiami tak, by środowisko i zwierzęta były możliwie jak najbardziej realistyczne. Dla przykładu w scenariuszu mieliśmy sekwencję z zielonym pytonem żyjącym w lesie deszczowym na Borneo. Ludzie z WWF powiedzieli nam jednak, że zielone pytony tam nie występują, a więc zamieniliśmy go na brązowego węża, który żyje w tym środowisku. Chciałem również pokazać rodzinę niedźwiedzi polarnych z dwójką rodziców, lecz naukowcy powiedzieli nam, że samce niedźwiedzi polarnych nigdy nie żyją z matkami i ich młodymi, a zatem to także musieliśmy zmienić. Wszystko, co przedstawia sekwencja podwodna, można naprawdę zobaczyć na karaibskiej rafie koralowej.

CH: Przesłaliśmy scenariusz także do dwóch muzeów przyrodniczych i oba zaakceptowały jego treść pod względem naukowym. Największym problemem dla przedstawicieli środowisk naukowych była antropomorfizacja animowanych postaci. Wśród naukowców WWF odbyła się na ten temat poważna debata, gdyż trudno było to uznać za czystą naukę. Ostatecznie zrozumieli jednak, że gdy pozwolą nam na pewną twórczą swobodę, łatwiej będzie nam zainteresować dzieci środowiskiem naturalnym i wzbudzić w nich troskę o to, co się z nim dzieje. Zgodzili się na animację, o ile nie stworzymy czegoś, co w żadnym wypadku nie mogłoby wydarzyć się w rzeczywistości. A przecież żadne dziecko w wieku powyżej siedmiu lat nie uwierzy, że to prawdziwe zwierzęta - dzieci rozpoznają animację.

Dlaczego zdecydowaliście się na zastosowanie w "SOS dla Planety" efektu trójwymiarowego?

BS: Przyciągnięcie publiczność do kina wielkoekranowego wymaga zapewnienia jej nowych doznań. A zastosowanie trzeciego wymiaru zapewnia doznania, jakich nie da się uzyskać nigdzie indziej. Domowe telewizory stają się coraz lepsze i większe, nawet w multipleksach zaczyna się instalować loże i wielkie ekrany - niemal tak duże jak ekrany kin IMAX. Ale trzeci wymiar, który da się uzyskać tylko na olbrzymim ekranie kina wyposażonego w odpowiednią aparaturę 3-D, ma wielką przewagę, jeśli chodzi o doznania widzów. "SOS dla Planety" to poważny film, który będzie przemawiać do dorosłej publiczności. Chcemy jednak, by był atrakcyjny także dla małych dzieci, a zastosowanie efektu trójwymiarowego pozwoli mi zlikwidować dystans, jaki dzieli film z poważnym przesłaniem od filmu, który jest zabawny, wesoły i rozrywkowy.

Nie wszystkie wielkoekranowe kina stwarzają możliwość wyświetlania filmów trójwymiarowych. Jak "SOS dla Planety" sprawdzi się w miejscach nieprzystosowanych do projekcji trójwymiarowej?

BS: SOS Planet doskonale sprawdzi się w kinach panoramicznych, nawet mimo braku efektu trójwymiarowości. Filmami, które najlepiej prezentują się w kinach panoramicznych, są filmy o nasyconych barwach, np. filmy podwodne i kosmiczne. Powodem jest sposób, w jaki ekrany panoramiczne odbijają światło. Fizyczna krzywizna takich ekranów sprawia, że światło odbija się we wszystkich kierunkach, a nie tylko w kierunku projektora, jak dzieje się to w przypadku płaskich ekranów. Odbite światło wymywa barwy z obrazu na ekranie. To tak jakby oglądać film przy dziennym świetle. Zatem ciemne obrazy filmowe – nie ciemne, jeśli chodzi o treść, lecz ciemne dosłownie – zwykle najlepiej sprawdzają się na ekranach panoramicznych. "SOS dla Planety" jest zarówno filmem podwodnym, JAK I kosmicznym, zatem będzie wspaniale prezentować się także w takich miejscach.

CH: Większość kin, które nie są wyposażone w urządzenia do projekcji trójwymiarowej to kina panoramiczne. Kina panoramiczne są same z siebie bardzo interesujące, ponieważ siedzi się zasadniczo w scenerii przypominającej planetarium, a film rozgrywa się wokół widza. Doznanie zanurzenia w filmie jest tu bardzo podobne do tego, jakie można uzyskać dzięki trójwymiarowości.

Także sposób kadrowania w filmie przeznaczonym do projekcji trójwymiarowej jest dokładnie taki sam, jak w przypadku filmu przeznaczonego dla kin panoramicznych. W filmie trójwymiarowym i filmie przeznaczonym dla kina panoramicznego staramy się utrzymywać akcję po środku ekranu bez przełamywania kadru. W filmie trójwymiarowym robi się to po to, aby nie zepsuć wrażenia trójwymiarowości, a w kinach panoramicznych - ponieważ krawędzie ulegają zniekształceniu. Innymi słowy - SOS Planet sprawdzi się doskonale zarówno w płaskoekranowych kinach trójwymiarowych, jak i dwuwymiarowych kinach panoramicznych.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: SOS dla Planety
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy