"Słowo jak głaz": WYWIAD Z ALEKSIEJEM MIZGIRIEWEM
Wywiad z reżyserem i scenarzystą Aleksiejem Mizgiriewem:
Jest to Pana debiut reżyserski. Pan także jest autorem scenariusza. Dlaczego napisał Pan tę historię? Co było powodem?
Teraz mamy agresywne, złe czasy. Mój film opowiada o tym, co dzieje się tu i teraz. Głównym bohaterem jest młody chłopak, który powraca z wojska. Pełen siły przyjeżdża do Moskwy. Historia opowiada o współczesnym charakterze. Wydaje mi się, że takich ludzi jest bardzo dużo. Jest to w pełni wykształcona warstwa społeczna i byłoby lekkomyślnością jej nie zauważać.
Scenariusz nie jest autobiografią?
Nie jest to historia o mnie mimo, że napisałem scenariusz.
Dlaczego głównego bohatera ubrał Pan w mundur milicji?
Od razu powiem, że nie jest to historia o milicji. Po prostu bohater w trakcie rozwoju fabuły zaczyna pracować w miejscowym oddziale spraw wewnętrznych. Jest to po prostu etap rozwinięcia scenariusza.
Ale dlaczego właśnie do milicji?
Milicjant to człowiek o szczególnym statusie socjalnym. Generalnie człowiek w mundurze w naszym kraju, tak się złożyło historycznie, to oddzielna kategoria. Pewnie można by zrobić go barmanem, ale to była by inna historia, która mnie nie interesuje.
Zdjęcia są robione w Moskwie?
Tak, wszystkie.
Przy tym projekcie pracowało dużo debiutantów?
Nie tak dużo. Debiutantami są tylko odtwórcy głównych ról - Jewgienij Antropow i Anastazja Biezborodowa. Pozostali są doświadczonymi aktorami. Inną sprawą jest to, że nie są postaciami medialnymi. Jednakże wspólnie z producentem świadomie postanowiliśmy zrezygnować z tak zwanych "gwiazd". Szukaliśmy przede wszystkim osobowości. W moim filmie grają bardzo dobrzy aktorzy, mam nadzieję, że widzowie też się o tym przekonają.
Czy nie zaproszenie do udziału gwiazd było celowe?
Nie. Po prostu potrzebowałem dobrych aktorów i jeśli by ktoś z najlepszych kandydatów na rolę był popularnym aktorem to zaprosiłbym jego.
Jak odbywał się casting? Czym zaskoczył Pana Jewgienij Antropow, który zagrał Remizowa, głównego bohatera?
Od razu zrozumiałem, że jest moim bohaterem. Można to nazwać szczęśliwym zbiegiem okoliczności.
Czy wszystkich aktorów zapraszał Pan na próby czy wśród nich są też tacy, którzy nie potrzebowali prób?
W Kuliczkowie od razu zauważyłem sierżanta Czachłowa? Znam go od bardzo dawna, zagrał w mojej pracy dyplomowej, krótkometrażowym filmie "Zwolnienie", i już wtedy zrozumiałem, że jest znakomitym aktorem. (Teraz gra w teatrze Tabakowa i w MChT im. Czechowa, za rolę w przedstawieniu "Żyj i pamiętaj" był nominowany do nagrody "Czajka"-przyp.red.) Myślę, że w tej roli Dima wszystkich zaskoczy.
Rosyjskie kino teraz znajduje się w poszukiwaniu bohatera naszych czasów. Większość bohaterów, których w ostatnich latach widzieliśmy na ekranach, to albo żołnierze albo ci, którzy byli na wojnie ("Brat", "9 kompania"). W jednej z wersji scenariusza pański bohater także wraca z wojny, następnie Pan wykreślił ten fakt z jego biografii. Dlaczego?
Jedna z wersji scenariusza faktycznie opowiadała o człowieku, który przeżył wojnę. Następnie zrezygnowaliśmy z tego. Dla mnie bardzo ważnym było to, że bohater nie był na wojnie. Nie jest to historia o poparzonym wojną człowieku, który i w cywilu szuka wojny, ale opowiadanie o tych, kto stara się przestać być człowiekiem. Niemalże historia Nietzschego o Nadczłowieku. Dla tego człowieka dobro to łagodność, a więc słabość. A on jest jak głaz, pozbawiony dobra, człowieczeństwa, sentymentów. "Słowo jak głaz" to historia o tym jak człowiek starał się wyczerpać z siebie całe człowieczeństwo, a skończyło się tym, że "czerpak" się złamał. Ten bohater jest dla mnie wcieleniem bezduszności.
Nie mniej ważnym bohaterem filmu jest Moskwa. Czy specjalnie Pan pokazywał obrzeża i dzielnice-sypialnie, pomijając cały blask i piękno?
Blask i piękno to centrum Moskwy. W przeciwieństwie do centrum, obrzeża (dzielnice-sypialnie i nowe budownictwo) są bezosobowe. Jednakże tam mieszkają prawie wszyscy. Chciałem opowiedzieć o Moskwie, jako o megalopolis. O mieście z ogromną liczbą mieszkańców. W naszym państwie jest szczególny stosunek do stolicy. Moskwa jest faktycznie wyjątkową przestrzenią. Wszyscy, którzy tu przyjeżdżają chcą wykorzystać maksymalnie swoje możliwości. Nikt nie mówi sobie "stop". Wszyscy żyją według zasady "bierz od życia jak najwięcej'. Nie daj, a bierz. Nasz film nie jest opowiastką o pozytywnym chłopaczku, z którego okoliczności zrobiły drania. Nie, nie jest draniem, po prostu postanowił, że aby osiągnąć swój cel jest gotów na wszystko. Jednakże pewnego dnia okazuje się, że jego wyobrażenia były iluzją. Wcześniej czy później akumulator złej energii rozładuje się i człowiek zaczyna się wycofywać.
Jak Pan myśli, czy Moskwa łamie wszystkich? Nawet moskwian?
Moskwa nikogo nie łamie. Zazwyczaj człowiek przyjeżdża do stolicy, wiedząc zawczasu co chce tu osiągnąć. Taka historia jak w filmie "Chodząc po Moskwie" była mitem nawet wtedy gdy film wyszedł na ekrany. Myślę, że wszyscy tak naprawdę marzymy o jednym: być szczęśliwym. I żeby to osiągnąć wielu przed niczym się nie zawaha.
Kilka lat temu, kiedy Pan się jeszcze uczył we WGIK-u jak wyobrażał Pan sobie swój pierwszy film?
Wtedy nie mogłem tego sobie wyobrazić. Pamiętam jak siedzieliśmy w pracowni i nasz mistrz Wadim Jusupowicz Abdraszitow zadał nam to samo pytanie. Okazało się, że wielu kolegów ma mnóstwo pomysłów. Ja siedziałem i myślałem, że jeśli teraz do sali wejdzie człowiek, który chciałby sfinansować mój film, to nie umiałbym mu powiedzieć co chcę nakręcić. Nie jest proste zrozumieć co naprawdę cię interesuje. Zawsze się bałem ludzi, którzy mówią, że mają milion pomysłów? Nie myślałem, że moim pierwszym filmem będzie "Słowo jak głaz", jednakże kiedy napisałem kilka scenariuszy, to zrozumiałem, że swój pierwszy film chciałbym nakręcić według scenariusza "Słowa". Chciałbym żeby widz, który obejrzy film, poczuł, że wszystko dzieje się naprawdę, opowiadamy o tym co dzieje się obok, tu i teraz.