Reklama

"Śledztwo": OPIS

Kiedy w latach 80' reżyser Florian Gaag był nastolatkiem, jego ojciec, muzyk, przyniósł do domu zdjęcia pociągów pokrytych graffiti. Gaag od razu złapał bakcyla: Zaczynałem od porządnego niemieckiego graffiti o charakterze politycznym - bazgrałem ściany w windach. Gdy w 1983 roku w kinach pojawił się film "Wildstyle", zrozumiałem dopiero, o co chodzi.

Kiedy Gaag naśladował nowojorski styl graffiti w Monachium, władze Nowego Jorku robiły wszystko, żeby przywrócić brudne i zniszczone przestrzenie miasta do ich dawnego stanu. Choć niektórzy entuzjaści uważają, że Nowy Jork stracił przez to duszę, inni twierdzą, że miasto zostało ocalone.

Reklama

Choć graffiti z całą pewnością wciąż żyje w Nowym Jorku, dobrze funkcjonująca administracja publiczna zdołała uczynić z niego problem marginalny i spowodować, że nie pojawia się ono już w przywiezionych z Nowego Yorku pamiątkowych zdjęciach. Dziś to właśnie turyści zwiedzający Berlin czy Warszawę częściej przywożą z podróży zdjęcia pomalowanych sprayem murów i w zależności od ich kulturowych preferencji, zachwycają się rozwojem ulicznej sztuki lub rozwodzą się nad tragicznymi skutkami miejskiego wandalizmu.

Gaag niespokojnym, ale bardzo precyzyjnym okiem kamery śledzi grupę writerów. W swoim debiutanckim obrazie nie używa sentymentalnego tonu, z drugiej strony nie osądza rzeczywistości: Kiedy graffiti zaczyna się gwałtownie rozwijać w mieście, oznacza to, że jakaś granica została przekroczona. Oznacza to, że ludzie nie mają odpowiednich środków, żeby ten rozwój powstrzymać, a nie, że są bardziej tolerancyjni.

Wyrzeczenie się wszelkich zabiegów nobilitujących zjawisko graffiti czy heroizujących jego protagonistów jest jednym z elementów, które powodują, że film Gaaga jest tak ujmujący. Można dzielić z writerami ich dreszcz emocji, gdy fotografują swoje dzieła, zanim pracownicy kolei ich nie zniszczą albo czuć ich wstyd, gdy pojawia się cały wagon graffiti stworzony przez inną grupę. Z pewnością jednak nie było to główne założenie całego filmu. Nawet najbardziej olśniewające arcydzieła graffiti pojawiające się w filmie, stanowią tylko tło dla historii o pasjach i ideałach młodości. "Wholetrain" to opowieść o wielkiej ambicji i determinacji, które bywają zarówno owocne jak i destrukcyjne. Protagoniści graffiti żyją tylko dla swojej pasji, wytrwale dążą do celu, niszcząc wszystko, co stanie im na drodze.

David (Mike Adler), lider grupy KSB (Keep Steel Burning) został oskarżony o dokonanie szkody szacowanej na kilka tysięcy dolarów. Jeśli zostanie złapany ponownie, będzie musiał iść do więzienia. Właśnie wtedy, gdy postanawia ze wszystkim skończyć, grupa rywali - ATL (Above the Law) rozbudzi jego ambicję. Koledzy postanowią namówić go, by jeszcze raz zaryzykował i razem z nimi wziął udział w projekcie, który pozwoli KSB zachować przewagę nad rywalami.

To, co przyciąga naszą uwagę w tej opowieści o miejskiej dżungli, to sposób w jaki "Wholetrain" pokazuje niezwykłe, aspołeczne pasje bohaterów. Tino (Florian Renner) to postać, która najpełniej wyraża tę ideę. Gdy widzimy go jako writera, Tino bezwzględnie budzi naszą sympatię. Jednak poza światem graffiti Tino okazuje się kimś, kto zupełnie stracił kontrolę. Graffiti stało się dla niego ważniejsze niż wszystko, co go otacza.

Gaag, który latami starał się o dofinansowanie swojego projektu i walczył o pozwolenie na kręcenie filmu w przestrzeni miejskiej, z pewnością wiedział, jak taki rodzaj jednostronnej koncentracji wpływa na twórcze zaangażowanie i jednocześnie powoduje osobisty chaos. Jako writer graffiti z pewnością zyskał większą wiedzę o życiu ulicy, niż chciał: Dwa razy mnie złapano. Dość porządnie oberwałem. Spędziłem trochę czasu w więzieniu - mówi.

Niektórzy mogą uważać, że Gaag tak naprawdę spełnił się jako artysta w oczach społeczeństwa dopiero jako filmowiec, ale on sam nie wydaje się traktować filmu jako swojego zbawienia. Po prostu zająłem się innymi rzeczami - odpowiada reżyser po trzydziestce zapytany, dlaczego przestał tworzyć graffiti.

Całe szczęście wydaje się, że Gaag nadal widzi świat oczami writera. W swoim filmie debatę nad problemem nielegalnej sztuki pozostawił policji, właścicielom budynków, studentom. Nie poddając się również pokusie legitymizacji artystycznych przestępstw, "Wholetrain" pozostaje niezwykłym zapisem twórczej energii młodości, która może stać się źródłem zarówno sztuki jak i wandalizmu.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Śledztwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy