"Ściśle tajne": FAKTY, INTERPRETACJE, DOMYSŁY
Producent Scott Kroopf opowiadał, iż twórcy musieli się zmierzyć z trudnym problemem, jaki zwykle stwarza odwołanie się do prawdziwych zdarzeń. Jak nie zanudzić widza szczegółami, nadać filmowi dramatyczny wymiar i zarazem nie odbiec zbyt daleko od prawdy? Jego zdaniem, Ray doskonale wybrnął z tego trudnego zadania w "Pierwszej stronie". Głównym założeniem Raya było to, by punkt widzenia O'Neilla stał się punktem widzenia widowni, krok po kroku odkrywającej wraz z nim prawdę o Hanssenie. Reżyser stwierdził też, że nie widział wielkiej potrzeby oddalania się od prawdy. Historia Hanssena sama w sobie jest tak dramatyczna i niezwykła, że nie potrzebuje dodatkowych upiększeń. Oczywiście, musieliśmy ją skondensować, pewne postaci połączyć, pewne pominąć, jeszcze innym, ciągle aktywnym agentom ze zrozumiałych względów zmienić personalia.
Eric O'Neill twierdził, że widok Coopera i Philippe'a w biurze będącym dokładną kopią tego, w jakim rzeczywiście pracowali z Hanssenem, sprawiał, że doznawał swoistego deja vu. Tak jak i sceny pomiędzy jego filmowym alter ego i jego żoną. Wspomnienia sprzed pięciu lat wracały z zaskakującą siłą - mówił. - Moje małżeństwo przeżywało wtedy naprawdę ciężkie chwile. Po prostu prawie nie było mnie w domu. Pracowałam w biurze, wieczorami chodziłem na kursy prawnicze, a potem często jeszcze wracałem do biura. Chciałem być z Julianą i jednocześnie prowadzić to śledztwo. Ale szczerze mówiąc, nie miałem już rozsądnych wyjaśnień mojej ciągłej nieobecności. Ciężko było ją okłamywać.
Kiedy Eric ostatecznie wyznał mi prawdę, wiele zdarzeń z ostatnich miesięcy nabrało wreszcie sensu - wspominała Juliana.
Ray poprosił, by Eric był obecny na każdym etapie produkcji. Uczestniczył we wszelkich przeróbkach scenariusza, był stale na planie. Weryfikował najdrobniejsze realia, zwłaszcza te dotyczące procedur FBI. Billy zawsze wysłuchiwał uważnie moich sugestii. Myślę, że udało nam się zrobić film fabularny perfekcyjnie oddający realia pracy i klimatu w Biurze - konkludował usatysfakcjonowany O'Neill.
Ryan twierdził, że najistotniejsza zmiana w scenariuszu wynikła z rozmów Philippe'a z Erikiem. Dostrzegliśmy pod tym nieprzeniknionym sposobem bycia Hanssena ukrytą brutalność. On wyczuwa intencje Erica, chce go zranić i pomniejszyć. A Eric od pewnego momentu ma ochotę na odwet - mówił Ray. Natomiast Cooper bardzo intensywnie przepytywał O'Neilla na temat jego byłego szefa. Ten był wręcz zdumiony drobiazgowością i precyzją tych "przesłuchań". Dzięki naszym rozmowom przypomniałem sobie mnóstwo detali, które już wypadły mi z pamięci i sam byłem zaskoczony, odnajdując je w jakichś zakamarkach mózgu - mówił O'Neill. Wiadomo, skąd się brała dociekliwość Coopera. Przeczytał on aż dwanaście książek na temat sprawy Hanssena. Oczywiście, w wielu z nich sporo rzeczy się powtarzało, ale można tam było znaleźć wiele intrygujących szczegółów i teorii - mówił aktor. Philippe, Cooper oraz Ray odbyli trwającą prawie tydzień sesję dotyczącą postaci i scenariusza. Następne cztery dni spędzili z O'Neillem dokładnie szlifując dialogi. Philippe także przeczytał książki na temat Hanssena i obejrzał dostępny materiał zdjęciowy, zwłaszcza telewizyjne wywiady z O'Neillem.
Natomiast postać Burroughs została potraktowana swobodnie, także dlatego, że jej pierwowzór to funkcjonariuszka FBI w czynnej służbie. Linney również zajęła się intensywną lekturą, zwiedziła Muzeum Szpiegostwa w Waszyngtonie oraz zapoznała się z pracą w biurach FBI, rozmawiała też z wieloma agentami i agentkami.
Quinlan nie mogła porozmawiać z Bonnie, w tworzeniu tej postaci w wielkiej mierze kierowała się książką "Spy - Gave Her", przedstawiającą sprawę Hanssena z jej punktu widzenia. Rozmawiała też z członkami Opus Dei, w której to organizacji Bonnie nadal działa. Zresztą przedstawiciele Opus Dei sami zjawili się u Raya. Według jego słów, byli pomocni i odpowiedzieli na wiele pytań, choć rzecz jasna, ich troską było, by Opus Dei i Bonnie Hanssen zostali przedstawieni właściwie.