Reklama

"Rzeź": AKTORZY

Polański skompletował obsadę filmu: laureatka Oscara, Kate Winslet ("Mildred Pierce", "Lektor") i uhonorowany Oscarem Christoph Waltz ("Woda dla słoni", "Bękarty wojny"), w rolach Nancy i Alana, oraz zdobywczyni Oscara, Jodie Foster ("Azyl", "Milczenie owiec") i John C. Reilly ("Musimy porozmawiać o Kevinie", "Magnolia"), w rolach Penelope i Michaela.

Wszyscy aktorzy musieli być obecni na planie przez cały czas, każdego dnia zdjęciowego, bo występowali we wszystkich scenach. "Jeśli chcesz kręcić film w ten sposób, musisz mieć wszystkich aktorów razem na planie, bo inaczej to nie zadziała" - mówi Polański. - "Czworo bohaterów, których grali, to były zupełnie odmienne typy ludzkie. To był naprawdę szczęśliwy traf, że cała czwórka aktorów współpracowała ze sobą na planie w tak doskonałej harmonii. To nie zdarza się w każdej produkcji."

Reklama

Kate Winslet opisuje swoją bohaterkę, Nancy Cowan, agentkę inwestycyjną: "To zapracowana matka, która ma nieustające poczucie winy, że za mało czasu poświęca swojemu dziecku. Ma bardzo nowoczesne poglądy na tematy macierzyństwa i rodzicielstwa, ale sama najczęściej stąpa po krawędzi. Kocha swojego syna, ale są pewne obszary, w których kompletnie się gubi."

Zdaniem Winslet, sukces sztuki Rezy wynika z tego, że uniwersalne tematy są w niej przedstawione w sposób humorystyczny. "Sztuka Yasminy jest próbą spojrzenia na wiele nurtujących nas problemów" - mówi Winslet. - "Mówi o tym, jak trudne jest rodzicielstwo, jak powinno się wychowywać dzieci i jak skomplikowanym i dynamicznym tworem jest małżeństwo. Pokazanie tej problematyki w formie komedii, jak zrobiła to Yasmina, sprawia, że ma to jeszcze mocniejszy wydźwięk. Umiejętność śmiania się z siebie samych i dostrzegania śmieszności w ludzkiej naturze, jest czymś, czego potrzebujemy wszyscy, niezależnie od tego, w jakim języku mówimy, z jakiego kraju pochodzimy i jakie są nasze osobiste doświadczenia."

"To są bardzo trafne obserwacje" - kontynuuje Winslet. - "Gdy, na przykład, na boisku szkolnym omawiasz sporne kwestie z innymi rodzicami, a napięcie wisi w powietrzu, masz świadomość, że musisz być dla nich miła, nawet jeśli szczerze ich nienawidzisz. Jest dużo fałszu w tym, jak wypada się zachowywać, by chronić swoje dziecko i być jednocześnie grzecznym."

Aktorka odniosła się także do kwestii tego, jak nasze życie jest zdominowane przez technologię. "Film pokazuje, jak łatwo jest nam oderwać się od rzeczywistości. Jakbyśmy wierzyli, że możemy dokonać szybkiej autokorekty, i w ten sposób naprawić nasze relacje. Spędzamy czas na sprawdzaniu sms-ów, odpisywaniu na sms-y i oczekiwaniu na sygnał, że dostaliśmy sms. Wszyscy się przyzwyczailiśmy do takiego sposobu funkcjonowania, potrzebę przyjaźni realizujemy w wirtualnym świecie."

Winsted była zachwycona wielowarstwowym charakterem filmu. "Wspaniałe jest to, że konwencja, w jakiej rozpoczyna się opowieść, w miarę rozwoju akcji zmienia się w zupełnie inną" - opowiada aktorka. - "Uwielbiam tę historię za to, że jest bardzo realistyczna i jednocześnie zupełnie nieprzewidywalna. Myślisz, że oglądasz konkretny gatunek filmowy, a za chwilę okazuje się, że jesteś już w zupełnie innej bajce."

Dla Jodie Foster, która zagrała pisarkę, Penelope Longstreet, najmocniejszą stroną filmu, jest to, jak rozwija się przedstawiona w nim historia. "Relacje między bohaterami filmu, które mogą się czasami wydawać dziwaczne i groteskowe, są tak naprawdę bardzo prawdziwe i wiarygodne psychologicznie" - mówi aktorka. - "Ta makatka utkana z rodzinnego życia, tego, jak bliscy sobie ludzie odnoszą się do siebie, jak ranią się nawzajem i doprowadzają do szaleństwa, jak przenoszą swoje frustracje z pokolenia na pokolenie - to najbardziej fascynujący aspekt fabuły. Nasze wyobrażenia o moralności są czysto teoretyczne, w rzeczywistości jesteśmy dużo bardziej prymitywni, niż nam się wydaje. Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu potworami. Gdybyśmy to sobie uświadomili i wzięli na siebie odpowiedzialność za to jacy jesteśmy, dużo lepiej byśmy na tym wyszli."

"Kwestia moralności jest bardzo ciekawym tematem w filmie" - kontynuuje Foster. - "Czworo ludzi próbuje dojść do tego, jak należy właściwie postąpić i czy to, co uważają za właściwe, naprawdę jest właściwe. W miarę upływu czasu, zaczynają powoli pokazywać, jacy tak naprawdę są. Stają się coraz bardziej i bardziej straszni, co jest naprawdę śmieszne. Wszyscy w tej grupie są dorosłymi, wykształconymi i uprzejmymi ludźmi z klasy średniej; mieszkają w bezpiecznym i kulturalnym otoczeniu na przedmieściach. Przed spotkaniem są całkowicie przekonani, że wszystko pójdzie dobrze, a tymczasem sprawy przybierają najgorszy możliwy obrót."

"To komedia obyczajowa o ludziach, którzy tracą nad sobą kontrolę i wykraczają poza ramy swojej obyczajowości" - mówi Foster. - "Tym, co sprawia, że historia układa się w zgrabną i wiarygodną całość, jest doskonała konstrukcja wszystkich, tak różnych od siebie bohaterów. Moja postać, czyli Kate, to bardzo miła osoba, która zawsze występuje w roli rozjemcy, ale to wcale nie jest jej prawdziwe oblicze. Stopniowo odkrywa swoje prawdziwsze ja i staje się dużo mniej sympatyczna."

Foster uważa, że Penelope to osoba, która potrafi się świetnie dopasować do sytuacji. "Jest bardzo poprawna, ugrzeczniona, wszystko traktuje poważnie" - mówi aktorka. - "Początkowo prezentuje się nam jako ktoś zupełnie normalny, ale z czasem staje się coraz bardziej karykaturalna. Relacje pomiędzy czwórką bohaterów są bardzo złożone. Podczas spotkania wychodzą na jaw problemy małżeńskie obu par. Kate pracuje w księgarni, a jednocześnie pisze książkę poświęconą problemom Afryki i jest bardzo przeczulona na ten temat. Jest oburzona, gdy spostrzega, że dwie obce osoby, które przyszły do jej domu, są najwyraźniej całkowicie obojętne na losy świata. Mąż Kate jest dobrym człowiekiem, który uważa, że jej wrażliwość na tematy społeczne jest przesadna. Jego wypróbowanym sposobem na unikanie konfrontacji jest szklaneczka whisky."

Jodie Foster podkreśla, jak mocną stroną filmu są zwroty akcji w relacjach między czwórką bohaterów. "Przez dłuższy czas, najbardziej widoczna jest antypatia pomiędzy Penelope i Alanem - pewnym siebie i cynicznym prawnikiem, którego bardzo drażni to, jak sztywna i poprawna jest Penelope i dlatego cały czas stara się jej dociąć. Ale z czasem zaostrzają się stosunki pomiędzy wszystkimi uczestnikami spotkania, a pod koniec filmu wszyscy się nienawidzą. Ta historia pokazuje kruchość relacji między nawet najbliższymi sobie osobami oraz to, że każdy z nas skrywa rany i blizny z przeszłości."

Aktorka jest pod wrażeniem tego, jak język, którym posługują się bohaterowie podkreśla ich charakter. "Penelope ma tendencję do nadużywania zwrotu "to jest obrzydliwe" albo "brzydzę się tego" - mówi Foster. - "Obrzydzenie to najważniejsze słowo w jej sposobie wyrażania emocji. Nancy używa słowa "naturalnie", mimo że naturalność to ostatnia cecha, którą można by jej przypisać. Michael to facet, który cały czas mówi "dlaczego nie możemy się po prostu dogadać?", "czemu musimy cały czas wałkować ten temat?" i to też wiele mówi o nim samym."

Winslet zgadza się z Foster, że język, jakim posługują się bohaterowie pokazuje jaką osobą każdy z nich jest. Zauważa też, że to, co mówią jest motorem akcji w filmie. "W filmie padają bardzo mocne i agresywne słowa. Język służy nie tylko do opisywania własnych emocji i ujawniania tego, jak bohaterowie tej historii postrzegają siebie nawzajem, ale jest używany przez nich jak broń" - mówi Winslet. - "Żadne z nich nie bierze odpowiedzialność za słowa, które wypowiada. To podstawowy powód tego, że sprawy toczą się tak, jak się toczą - nikt nie stara się wziąć odpowiedzialności, za to co i w jaki sposób mówi."

John C. Reilly wciela się w postać Michaela Longstreeta, sprzedawcy artykułów gospodarstwa domowego z aspiracjami społecznymi. "Michael chce być kimś lepszym, niż jest" - mówi Reilly. - "Jego żona, Penelope jest wyraźnie mądrzejsza od niego. To intelektualistka i pisarka, która bardzo się angażuje w problemy świata. Ale, tak ja zresztą każdy z tej czwórki, jest hipokrytką, która uważa, że gdyby wszyscy myśleli tak, jak ona, świat byłby idealnym miejscem. Na spotkaniu z Nancy

i Alanem, Michael stara się nie wyjść z roli uprzejmego pana domu, ale w końcu eksploduje. To najbardziej orzeźwiająca postać z całej grupy. W sztuce każda postać ujawnia swoje prawdziwe oblicze w innym momencie. To jest genialny zabieg. Gdy myślisz, że akcja zmierza ku końcowi, któryś z bohaterów mówi "Nie, jeszcze nie wychodzę. Chcę jeszcze powiedzieć to i to". To buduje napięcie krok po kroku, aż do końcowego wybuchu. Ten film to piękny portret demaskujący amerykańskie rodziny."

Foster dodaje: "To stary, wypróbowany sposób na komedię. Jeśli postawi się ludzi w trudnej sytuacji i każe im się zachowywać w uprzejmy i kulturalny sposób, wyjdzie z tego satyra."

Aktorzy toczyli długie dyskusje o tym, jak zagrać, aby uzyskać odpowiedni, wyważony ton tej satyry. "Nawet, jeśli komedia jest zupełnie odrealniona, musisz znaleźć dla swojej postaci jakieś ugruntowanie w rzeczywistości" - wyjaśnia Foster. - "Nasza komedia jest osadzona w świecie realnym, ale jest satyrą, w której pewne sytuacje i zachowania osób są przesadne, wyolbrzymione. Dobrym przykładem jest scena, w której moja bohaterka, Penelope, odpowiada na pytanie o swoje zainteresowanie Afryką. Jej pełne powagi odpowiedzi w zestawieniu z drążącym temat Alanem, który dał się już poznać, jako osoba kompletnie niewrażliwa, dają niesamowicie zabawny efekt."

Przed rozpoczęciem zdjęć, Polański zaprosił aktorów na intensywne, dwutygodniowe próby, które pozwoliły im poznać się nawzajem, a także ustalić wspólnie, jaki nadać filmowi ton i jak zagrać, by film oscylował między komedią, satyrą i dramatem.

Winslet wspomina: "Uwielbiam próby. Jeśli produkcja filmu daje taką możliwość, uważam to za przyjemność i luksus. Ale myślę, że nikt z nas się nie spodziewał, że Roman będzie oczekiwał nauczenia się całego scenariusza na pamięć, tak jak to się robi grając w teatrze. To było nietypowe i ekscytujące. Kiedy spotykaliśmy się na planie, każdy z nas bardzo dobrze wiedział, na jakim etapie jest jego postać i co ma z nią robić? Próby bardzo nas ze sobą związały. Wspólna praca z tak genialnymi aktorami była wyzwaniem. Obserwowałam jak wspaniale grają swoje role i bardzo starałam się im dorównać."

Próby pozwoliły Winslet uporać się ze sceną, której obawiała się najbardziej. W filmie jej bohaterka dosyć szybko się upija, po tym jak wcześniej zwymiotowała przy wszystkich na stolik z cennymi albumami Penelope. "Wszyscy czuliśmy, że w tej scenie powinno być coś więcej" - mówi Winslet. - "Wyzwanie polegało na tym, aby w odpowiednim momencie pokazać, że cała ta sytuacja, tak naprawdę, zmierza donikąd. Roman potrafił rozwiązywać tego typu dylematy, a jego wskazówki były zawsze bezbłędne. Ale próby dały nam możliwość osobistego sprawdzenia, który sposób działa, a który nie. To było dla mnie bezcenne. Odczułam prawdziwą ulgę po nakręceniu tego fragmentu, bo to była dla mnie naprawdę trudna scena. Nie ma chyba nic gorszego w filmie, niż aktor, który nieudolnie gra pijaną osobę."

"Próby pozwoliły mi poukładać sobie w głowie to, jak rozegrać sceny dialogów mojego bohatera z innymi" - mówi Reilly. - "Dały nam też możliwość odnalezienia rytmu i sposobu, w jaki powinniśmy współgrać w tej zamkniętej przestrzeni. Wspaniale było móc wymienić się pomysłami na rozegranie poszczególnych scen. Roman tłumaczył oryginalny tekst sztuki z francuskiego i podawał nam go w takim rytmie, w jakim wypowiada się go po francusku, a my przedstawialiśmy pomysły, jak powinno być to powiedziane, żeby brzmiało autentycznie w ustach amerykańskich bohaterów."

"Współpraca z reżyserem, który ma doświadczenie aktorskie jest dużym komfortem" - kontynuuje Reilly. - "Ma nie tylko dużo sympatii do aktorów, ale również doskonałe wyczucie prawdy. Roman dobrze wie, jak skomplikowanym wyzwaniem bywa zagranie niektórych scen w wiarygodny sposób. Myślę, że właśnie dlatego był tak przekonany do konieczności prób i przeanalizowania każdego zachowania i każdej reakcji. Podczas prób, zawsze pytał nas dlaczego w danym momencie decydujemy się na taki, czy inny sposób gry."

"Wydaje mi się, że Roman dobrze się bawił podczas prób" - wspomina Foster. - "Jako, że na próbach dokładnie omówiliśmy z nim wszystkie kwestie związane z grą, na planie mógł skoncentrować się na takich zagadnieniach, jak na przykład ustawienie kamery. Do nas miał tylko drobne uwagi. Roman jest mistrzem w tym, co robi; jest bardzo konsekwentny w sposobie realizacji swoich filmów. Ustawia wszystkich na planie na odpowiednich pozycjach i zasiada za swoim małym wizjerem, którego nie używa już chyba nikt od dobrych dwudziestu lat. Jest cały porysowany - Roman ma go jeszcze z czasów kręcenia "Noża w wodzie". Ma konkretny pomysł na każdy swój film i każdy charakteryzuje się jego niepowtarzalnym stylem."

Christoph Waltz podziela zdanie pozostałych aktorów: "Próby były niezbędne przy tej produkcji. Nie chodziło wyłącznie o to, żebyśmy mogli się poznać. To był czas na eksperymenty, na wypróbowanie różnych pomysłów i odrzucenia tych, które nie miały sensu. Na planie zdjęciowym nigdy nie ma na to wystarczająco czasu."

"Kręcenie filmu w czasie rzeczywistym to duże wyzwanie" - mówi Foster. - "W tym filmie nic nie wydarza się poza zasięgiem kamery, wszystko dzieje się tu i teraz. Na szczęście sztuka została tak zgrabnie napisana, że przejście z jednego nastroju w inny jest naturalne i łatwe. Zrobiłam wcześnie wiele filmów, których akcja rozgrywa się w jednej, zamkniętej przestrzeni. Pomiędzy niedużą grupą aktorów na planie wytwarza się szczególna bliskość. To była najwspanialsza ekipa aktorska,

z jaką miałam okazję kiedykolwiek pracować. Kocham tę trójkę aktorów i brakuje mi wspólnych dni na planie."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Rzeź
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy