Reklama

"RRRrrrr!!!": WYWIAD Z ALAINEM CHABATEM

WYWIAD Z ALAINEM CHABATEM - REŻYSEREM, WSPÓŁAUTOREM SCENARIUSZA I AKTOREM

Skąd wziął się pomysł na ten film?

Przez przypadek. Początkowo miałem być tylko producentem. Dominique Farrugia – producent awansował na dyrektora Canal Plus, co miało zająć 120% jego czasu. Skontaktował się ze mną i „Robins des Bois” (słynną francuską grupą kabaretową), aby zapytać czy podejmę się wyprodukowania „RRRrrrr!!!”

W jaki sposób został Pan reżyserem?

Myślałem, że „Robins des Bois” chce wyreżyserować „RRRrrrr!!!”, ale w końcu oni zaproponowali to mnie. Dziwne... Zauważyłem jednak, że podczas prac nad scenariuszem, członkowie kabaretu obserwowali mnie. Ciągle się na mnie gapili, czasem nawet z otwartymi buziami. Chyba zauważyli, że w mojej głowie jest gotowy pomysł na „RRRrrrr!!!”. Praca z nimi była zachwycająca, a moja kandydatura zdawała się być naturalną koleją rzeczy. Gdzie znaleźliby drugiego takiego praświra jak ja? Chciałem z nimi pracować i chciałem mieć takich śmiesznych kumpli.

Reklama

Kiedy zdecydował się Pan zagrać w tym filmie?

We wtorolog. Nie we czwartolog, o 15.30. A tak na poważnie, kiedy gotowy był scenariusz. „Robins des Bois” proponował mi różne role, które mógłbym zagrać: grzebologa, artystologa malarza czy też nocnego stróżologa z płonącą pochodnią. A mnie najbardziej spodobała się postać znachorologa – i po raz pierwszy w życiu zagrałem czarny charrrakterrrr.

Czy mógł Pan czerpać przyjemność, jaką daje granie i jednocześnie reżyserować film?

Uwielbiam aktorstwo tak jak reżyserię, lecz muszę przyznać, że połączenie tych dwóch rzeczy było bardzo trudne. Podczas pracy spotkałem się z opryskliwymi „prehistorycznymi bluzgalcami” od całej ekipy. To było nieprzyjemne, ale pomogło mi w graniu.

Nad scenariuszem pracowało pięciu z was. Jak układała wam się współpraca?

Cztery osoby dłubały przy scenariuszu: Marina Fois, Maurice Barthelemy, Pef Martin-Laval i Jean-Paul Rouve. Mój wkład polegał na stawianiu kropki nad i, robieniu małych poprawek i wymyślaniu śmiesznych sytuacji.

Przez cały okres pracy nad scenariuszem był z nami dziennikarz Christopher Carriere. Każdy szczegół w „RRRrrrr !!! The Making Of en Papier” („RRRrrrr !!! Poza sceną ”) ukazał się w pięknej książce wydanej przez Editions des Arenes.

Jak Pan określa tę komedię?

Jest prezabawna.

Czy „Robins des Bois” utrzymuje w tym filmie to samo zwariowane, poczucie humoru, które uczyniło z nich słynną francuską, telewizyjną grupą komediową?

Tak, są nawet jeszcze bardziej śmieszni. Wyobraź sobie, że „Robins des Bois” zostali rzuceni w prehistoryczne czasy. Dają z siebie wszystko. Są prymitywni i szczerze rozbrajający. Ich fani nie zostaną zawiedzeni. Zyskają wielu nowych wielbicieli. Pokochają te głupie, prymitywne, ale niezwykle sympatyczne postacie. „Robins des Bois” jest po prostu rewelacyjny i aż trudno uwierzyć, że jest to ich pierwszy film.

Fakt, że był Pan w zespole aktorskim musiał być zaletą?

Tak, wspaniale jest być reżyserologiem i aktorologiem jednocześnie. To pozwoliło mi nie tylko wymyślać gagi, ale natychmiast odgrywać je na scenie. Aktorzy ufali mi, naśladowali mnie, a nawet deptali po moich filmowych włosach. Głaskali mojego prywatnego piesiozaura. Nie wiedziałem, że ten wypchany piesiozaur ma taki talent! Wszystko, więc było prehistorycznie konstruktywne i autentyczne.

Czy myślał Pan wcześniej o nakręceniu prehistorycznego filmu detektywistycznego?

Wręcz przeciwnie. Chciałem nakręcić film o transformacji psa w mężczyznę.

Proszę opowiedzieć o procesie przedprodukcyjnym. Czy zagłębiał się Pan w każdy szczegół?

Proces przedprodukcyjny jest tym, co reżyserolog lubi najbardziej przy robieniu filmu. Jest to okres, w którym projektujesz i marzysz jak powołać do życia film. Nad końcowym wyglądem filmu pracowali prascenografolog, prakostiumolog, pramakijażystka i prastylistka. Jak ma wyglądać wioska Plemienia Czystowłosych? Co z drzewem Plemienia Brudnowłosych? Jak przemienić aktorów w prehistoryczne postacie bez ograniczania ich aktorskich możliwości? Czy będą oni mogli biegać boso po skałach, tak jak po dywanie? Jak dołączyć kły do każdego zwierzęcia, począwszy od konia do kaczki? To były bardzo zabawne momenty, gdzie wszystko było możliwe.

Zdjęcia były kręcone w praplenerze, czy nie łatwiej byłoby kręcić w prastudio?

Początkowo myśleliśmy o tym, by sekwencje z jaskini kręcić w studio, a pozostałe zewnętrzne sceny za granicą – w Australii, Nowej Zelandii, Maroku czy nawet dalekiej Afryce. Lecz nasz prawywiadowca - Sophie Musset, znalazła wymarzony teren w Larzac, we Francji. Sceny z wioski Plemienia Czystowłosych kręciliśmy w Lake Rives, w zaschniętym jeziorze w pobliżu Lodeve. Co siedem lat jezioro to jest nagle zalewane i w dwie godziny zapełnia się całkowicie. Scenograf Maamar Ech Cheikh wraz z zespołem przemienili ten teren w prawdziwą jaskiniową wioskę. Nawet gdybyś wystawił nos poza skały, to nie potrafiłbyś wskazać różnicy pomiędzy prawdziwymi a falsyfikatami. Im więcej się rozglądaliśmy, tym więcej odrywaliśmy możliwości na inne prafantastyczne, prehistoryczne lokalizacje. Ostatecznie zdecydowaliśmy, aby kręcić w studio tylko niezbędne ujęcia i zachować naturalne dekoracje mimo logistycznych i pogodowych problemów. Film w 90 % kręcony był w terenie, co uczyniło z niego autentycznie prehistoryczny film.

Jak pracowało się z „Robins des Bois”?

Na planie „Robins des Bois” byli w 100% praprofesjonalistami, całkowicie oddanymi temu filmowi. Są punktualni, zdyscyplinowani, poważni. Jednak większość czasu spędzali żartując i wygłupiając się. To dziwne, ale są oni w stanie balansować pomiędzy tymi skrajnościami. Spędzili dziesięć tygodni galopując boso po różnym terenie i na szczęście nikt nie został ranny. Z wyjątkiem Maurice, któremu już na początku zdjęć utknęła w nodze ogromna drzazga. „Robins des Bois” nigdy i pod żadnym pozorem nie narzeka, dlatego Maurice cierpiał, a my go wyśmiewaliśmy. Odkryliśmy potem, że rana była prapoważna. Było nam strasznie wstyd, ale tylko przez jakieś 10 minut.

Czy to Pana pomysł, aby Gerard Depardieu i Jean Rochefort wystąpił w tym filmie?

Tak, naprawdę chciałem ponownie pracować z Gerardem i mogłem wyobrazić sobie, jakich zniszczeń dokona wraz z „Robins des Bois” w prehistorycznych czasach. Gerard również chciał popsocić z Robins. Był prawdziwym skarbem i wniósł humanitaryzm do postaci Wodza Plemienia Brudnowłosych. Do roli ojca Gerarda potrzebowaliśmy dumnego i dystyngowanego Wodza – raczej Brytyjczyka. Wybór jednoznacznie padł na Jean Rochefort. Wszyscy jesteśmy jego wielkimi fanami. Nie wiedzieliśmy, że był preentuzjastą czasów prehistorycznych i antropologii. Myślę, że to była jego pierwsza rola prehistoryczna. I oby nie ostatnia, bo świetny jest jako trrrrrroglodyta.

Jakie wspomnienia zachowa Pan po „RRRrrrr !!!”?

Wiele wspomnień, wszystkie cudowne, wszystkie związane z radości z pracy z ludźmi, którzy dali z siebie to, co najlepsze, a nawet więcej. Wyszło z nich pierwotne i prymitywne szydło z worka.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: RRRrrrr!!!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy