"Rób swoje, ryzyko jest twoje": PRACA NA PLANIE
Zdjęcia do RÓB SWOJE, RYZYKO JEST TWOJE realizowane były we wrześniu 2001 roku w Warszawie i Podkowie Leśnej. Większość obiektów więziennych wybudowano w hali zdjęciowej MT Art w Warszawie (cele Emila i Lutka, a także Mielony i Generała, gabinet Naczelnika, salę widzeń). Część zdjęć nakręcono w Areszcie Śledczym przy ul. Rakowieckiej, znanym dobrze reżyserowi, który spędził w nim 16 miesięcy w latach 1985-6. Zdjęcia z udziałem żołnierzy realizowano w kinie i w domu kultury w Podkowie Leśnej (pokaz filmu Kaldorfa). Ekipa spędzała na planie nawet kilkanaście godzin dziennie.
Marian Terlecki tak wspomina pracę na planie: "To dziwne jak szybko człowiek przyzwyczaja się do wstawania o 6-ej rano i chodzenia spać około 1-wszej w nocy. Pracowaliśmy ciężko, ale spokojnie, aktorzy byli zawsze przygotowani, a poza planem bardzo chwalili sobie więzienne prycze, na których można było zdrzemnąć się kiedy czekali na swoją scenę. Ania Przybylska i inne nasze aktorki wnosiły wiele wigoru. Ponieważ Andrzej Ramlau ze swoim ogromnym doświadczeniem dbał o stronę operatorską, a Grzegorz Okrasa świetnie wywiązywał się z obowiązków II reżysera, mi pozostało - przy każdej scenie - nie zapominać, o czym jest ten film. A jest o tym, że warto być autentycznym, że trzeba walczyć o swoje, że warto kochać. Wszystko zgodnie z maksymą jednego z bohaterów: Rób swoje, ryzyko jest twoje".
Bardzo zadowoleni ze współpracy z reżyserem byli aktorzy. Podobało im się, że miał wobec nich konkretne oczekiwania, a jednocześnie był otwarty na propozycje i pomysły. Wszyscy też podkreślali wyjątkowy profesjonalizm Mariana Terleckiego.
"Życzyłbym sobie, żeby większość reżyserów tak pracowała" - mówi Zbigniew Buczkowski. "Marian Terlecki przychodził na plan przygotowany, wiedział dokładnie, czego chce i potrafił to sprecyzować. Ale jednocześnie miał pełne zaufanie do aktorów. Chociaż zawsze mam własną koncepcję roli, jak każdy aktor potrzebuję kilku wskazówek".
"Bardzo podobał mi się ten styl pracy" - przyznaje Katarzyna Bujakiewicz. "Nie lubię, gdy reżyser nie zostawia mi możliwości realizowania własnych pomysłów".
"Cieszę się, że znów miałem okazję pracować z Michałem Milowiczem, z Olafem Lubaszenko. Również ze Zbigniewem Buczkowskim spotkaliśmy się parę razy na planie" - dodaje Mirosław Zbrojewicz (Mielona). "Mam nadzieję, że ta koleżeńska atmosfera przeniosła się na ekran i wpłynęła na klimat filmu.
Na dobrą współpracę na planie i sprawną organizację zdjęć wpłynęło z pewnością dobre przygotowanie. Zanim padł pierwszy klaps, odtwórcy głównych ról spotykali się z reżyserem na tzw. próbach czytanych. Ta powszechna w teatrze praktyka zdobywa coraz większą popularność wśród filmowców.
"Pierwszy raz zetknąłem się z takimi próbami parę lat temu i byłem niechętnie do nich nastawiony. Uważałem, że to niepotrzebna strata czasu" - mówi Olaf Lubaszenko. "Dzisiaj muszę przyznać, że to jest bardzo przydatne i cieszę się, że przy RYZYKU... były takie próby. Mieliśmy szansę wnikliwie przeanalizować cały scenariusz, scena po scenie".