Reklama

"Przystanek Woodstock - Najgłośniejszy Film Polski": WYWIAD Z REŻYSEREM - JERZYM OWSIAKIEM

Jak doszło do powstania filmu???

Pomysł na film rodził się już w naszych głowach od dawna, ponieważ tak jak sama nazwa Przystanku Woodstock bezpośrednio nawiązuje do amerykańskiego festiwalu w 1969 roku, to wiadomo, że konsekwencją tego zdarzenia był film. I tak samo chcieliśmy podobny film zrobić z organizowanego przez nas koncertu. Siedem poprzednich koncertów rejestrowaliśmy dla potrzeb Telewizji. Regularnie ukazywały się z nich relacje, które oprócz muzyki pokazywały także cały kolor i atmosferę tych spotkań. Zaczynaliśmy od rejestracji dwoma kamerami BetaCam, a od kilku lat stawialiśmy na zapleczu kilkukamerowy wóz telewizyjny. Przełomowym dla nas było pojawienie się na rynku kamer HD. Otworzyło to ogromne możliwości i już bardzo mocno zaczęliśmy myśleć o produkcji filmowej. Od samego początku pracuję z tymi samymi operatorami, więc kamera HD była czymś naturalnym w ich rękach.

Reklama

Zdecydowaliśmy się w zeszłym roku postawić cyfrowy wóz telewizyjny, a za pulpitem usiadł Darek Goczał. Podjęliśmy się ryzyka finansowego, ponieważ użycie kamery HD powoduje dalsze, naturalne, technologiczne konsekwencje. Wiedzieliśmy, że jeżeli nawet nie wyjdzie z tego film na taśmie filmowej, to i tak materiał będzie spełniał swoją rolę w przekazach telewizyjnych.

Już przed ruszeniem przystankowego grania z dużej sceny, nasi operatorzy pracowali ze świadomością realizacji filmu, o którym już wtedy powiedzieliśmy sobie „Przystanek Woodstock - Najgłośniejszy Film Polski”.

Jak wyglądały prace nad scenariuszem?

Scenariusz zawsze w takich przypadkach w dużym stopniu dopisuje samo życie. Od początku Fundacja i ja sam tworzymy cały scenariusz występów muzyków. Wiem, kto zagra, wyraźnie ustawiam muzykę wg pewnego schematu mocniej - spokojniej, znowu mocniej, potem klimatycznie, potem znowu damy czadu. I jestem - jesteśmy w stanie przewidzieć, co będzie się działo, jak ludzie będą się bawili, jaki będziemy mieli obrazek w kamerze. A do tego dochodzi życie, czyli wszelkiego rodzaju „przebieraństwo”, chwilowe nastroje, spontaniczne zabawy. Bo to, że ludzie obsiadają wszystkie wozy służb miejskich jeżdżące po polu, to my wiemy od początku. Ale to, w jaki sposób zrobią to teraz - bywa niespodzianką, która zresztą w filmie ma swój osobny moment jako tło do muzyki zespołu Kuśka Brothers. Dwóch kolesi, którzy trzymają się zderzaka wielkiego beczkowozu ToiToi i przetaczają się po żarskim polu, jakby robili to codziennie - robi niesamowite wrażenie. Można powiedzieć, że konkretny scenariusz filmu powstał w trakcie przeglądania materiałów. Wtedy niektóre obrazy, wypowiedzi i muzyka łączą się wyraźną, bardzo logiczną całość. Wręcz sobie zadajemy pytanie, jakie będą komentarze dotyczące niektórych scen filmu, które nabrały dodatkowego sensu, kiedy mają przód i tył czegoś, co je rozpoczyna i co je kończy filmowo.

Co było najtrudniejsze??

Kręcenie tego filmu to sama przyjemność, ponieważ publika bardzo akceptuje nasze poczynania. Od samego początku w moim programie telewizyjnym Kręcioła pokazujemy działania woodstockowe i na przestrzeni lat jest to jedyne medium, które regularnie o tym mówi. Dlatego, kiedy nasze kamery wycelowane są w publiczność, często słyszymy pytanie „Z jakiej jesteście telewizji?”. Hasło „Kręcioła” czyni, że w sposób niczym nie ograniczony możemy realizować nasze zamierzenia. Kiedy prosiliśmy ludzi ze sceny - a stało pod nią kilkadziesiąt tysięcy ludzi - aby lekko, trzy kroki, przesunęli się w prawo ponieważ swoimi trzymanymi w ręku masztami z flagami zaczepiają o kran kamerowy, całe to rozkręcone towarzystwo robi to na trzy-cztery. Wiedzieli, że kręcimy film, zwłaszcza pływające nad nimi ramiona kamerowe pokazują uśmiechniętych ludzi, którzy starają się do obiektywu zamachać, pozdrowić, pokazać, że są.

Jeżeli mieliśmy jakieś trudności, i to potężne, to wyłącznie techniczne. A temat brzmi - jak zamienić materiał 25-klatkowy na materiał 24-katkowy? Dzwoniliśmy nawet do znajomych w Los Angeles, którzy siedzą w branży filmowej i szukali takiego patentu typu pstryczek - elektryczek. Zebraliśmy wszystkie oferty z Polski i na końcu wymyśliliśmy własną, absolutnie skuteczną metodę. Jesteśmy z tego dumni jak cholera, bo był to tak poważny problem, który w sumie skazałby ten film na kilka kin w Polsce, które puszczałyby go w systemie 25-klatkowym. Generalnie mówiąc, dla tych dla których jest to zupełnie obca materia - nieumiejętnie gubienie takiej klatki powoduje asynchrony, czyli gościu rusza ustami a dźwięk jest zupełnie obok.

Jakie są najmilsze wspomnienia?

Najmilej było film w ogóle rozpocząć. A trwało to kilka miesięcy od momentu, kiedy w sierpniu przywieźliśmy do Warszawy zarejestrowany materiał. Przeglądaliśmy go przy okazji montowania programu dla telewizji, ciągle jeszcze nie podejmując ostatecznej decyzji. W pierwszej wersji chcieliśmy film wprowadzić na ekrany w dniu wagarowicza. Ale to właśnie w okolicy tego dnia podjęliśmy decyzję - ruszamy z produkcją filmu. Czyli głównie chodziło o zabukowanie wszelkich terminów w firmach, które uczestniczyły w realizacji. I to był ten moment, kiedy z jednej strony z dużym strachem ogromnej odpowiedzialności, a z drugiej strony z wielką radością tworzenia ruszyliśmy z filmem. Następne takie niezwykłe momenty, które wspominam, to obejrzenie pierwszego udźwiękowionego aktu na Chełmskiej, w warunkach kinowych. Wszyscy czuliśmy ogromne napięcie i potem wszyscy szukaliśmy potwierdzenia nawzajem, że robi to wrażenie.

No i pamiętam dreszcz emocji, kiedy spóźniony wpadłem do kina na coś tam, a głównie chciałem zobaczyć naszą reklamówkę, która już funkcjonowała od lipca. Wpadłem do kina, idą już reklamówki, więc albo przegapiłem, albo jej w ogóle nie ma na tym seansie. No i poszła! Ciary przeszły po plecach.

Czy ciężko było zdobyć pieniądze?

Film jest realizowany za pieniądze, które przeznaczyliśmy na komercyjne działania Fundacji. Fundacja powołała po 11 latach swojego istnienia firmę o nazwie „Złoty Melon Firma”, która ma wspomagać wszelkie działania, aby dodatkowo pozyskiwać pieniądze dla Fundacji. To już wymóg dzisiejszych czasów, bo tak wielkie przedsięwzięcia jak Przystanek Woodstock czy koncerty Bożonarodzeniowe, a nawet same Finały - muszą już mieć charakter formalny związany z przepływem pieniędzy, osłoną prawną i ewentualnymi, związanymi z tym zyskami. Uznaliśmy, że film będzie pierwszym takim komercyjnym działaniem. Dlatego wyraźnie podkreślamy, że dochód z niego będzie w całości zasilał działalność statutową Fundacji.

Najważniejszymi kosztami było wynajęcie kamer, a następnie wszystko: montaże i udźwiękowienie całego materiału. Korzystamy w całości z firm polskich, wszyscy wobec nas zastosowali bardzo korzystne ceny, nie jesteśmy obarczeni monstrualnymi kosztami osobowymi związanymi z honorariami, muzycy przekazali nam swoje prawa za symboliczne dwa złote - z dziurką (to moneta wydana przez NBP z okazji 10-lecia grania Fundacji). Nawet zespół Die Toten Hosen dał nam za darmo prawa do filmu i wydania płytowego. Spotkaliśmy się tutaj z ogromną przyjaźnią i bardzo pozytywnymi oczekiwaniami samych artystów, ale także tych, którzy film realizują, bo dla każdego z nich stał się ogromnym wyzwaniem. Już teraz mogę powiedzieć, że będzie to pierwszy tak starannie, niezwykle i fantastycznie zmontowany film. To, co się dzieje w dźwięku zaskoczy wszystkich, a o obrazek jesteśmy po prostu spokojni.

Dlaczego film nosi tytuł…

„Najgłośniejszy Film Polski” - a jak zatytułować inaczej film, który przez 120 minut daje total muzyki rockowej. I to jakiej! Ja tylko przypomnę, że w rzeczywistości w Żarach moc nagłośnienia to 100 tysięcy wat na stronę.

A poza tym o filmie już się dużo mówi. I o to chodzi.

Jakie jest przesłanie filmu?

Przesłanie filmu? Przed napisami końcowymi, kiedy milknie muzyka zespołu Raz Dwa Trzy „I tak warto żyć” ukazuje się tekst, o którym można powiedzieć, że jest przesłaniem całego filmu. Filmu, który mówi o Miłości, Przyjaźni, Muzyce, który mówi „Stop przemocy!”. Filmu, który mówi o kawałku miejsca na kuli ziemskiej, która każdego dnia targana jest wojnami, agresją, przemocą. Czy jest to nasze miejsce na ziemi? Idźcie do kina. Kiedy przeczytacie nasze przesłanie, będziecie sobie mogli na to sami odpowiedzieć.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy