"Przetrwanie": WILKI
"Bardzo dużo zależało od tego, w jaki sposób przedstawimy filmowe wilki", poucza Carnahan. "Od samego początku wiedzieliśmy, że jeśli odpowiednio ich nie "sprzedamy", cały film straci na wiarygodności", dodaje Daly. Chociaż reżyser mógł wybrać bardziej konwencjonalną drogę i wykreować zwierzęta na ekranach komputerów, Carnahan nie chciał iść na łatwiznę. Efekty wizualne były jedynie dodatkiem do różnych innych systemów kreowania ekranowego zagrożenia, między innymi pracy z prawdziwymi tresowanymi wilkami oraz wykorzystywania efektów animatronicznych. Carnahan obejrzał dziesiątki godzin dokumentów przyrodniczych i przeczytał książki Shauna Ellisa o zachowaniu wilków. A jednak chciał czegoś innego dla swojego filmu, czegoś bardziej tajemniczego, zahaczającego o kino fantasy. "Pragnąłem realistycznych wilków, ale jednocześnie musiały być one o wiele większe niż normalne osobniki", wyjaśnia amerykański twórca.
Zdobywca Oscara i nagrody Emmy w kategorii efektów specjalnych, Greg Nicotero, podjął się zadania wykreowania wraz ze swoją ekipą prawdziwego wilczego zagrożenia. Podzielili się na trzy drużyny: jedna nadzorowała animatroniczne "kukły", druga pracowała z prawdziwymi wilkami, a trzecia czuwała nad komputerową obróbką. "To było idealne połączenie. Praca tylko jedną z tych technik spowodowałaby, że nie osiągnęlibyśmy tak piorunującego efektu", wspomina Daly. "Mieliśmy na planie niesamowite kukły, które potrafiły realistycznie się poruszać, warczeć a nawet krwawić", opowiada Dallas Roberts. "To nie żadne komputerowe punkciki, z którymi gra się na green screenie, tylko prawdziwe wilki stojące w kadrze, ciężko dyszące zaledwie kilka centymetrów od twojej twarzy". Carnahan potwierdza: "Możliwość uchwycenia na kamerze interakcji aktorów z czymś, co jest prawdziwe, fizycznie namacalne, była nie do przecenienia. Nikt nie musiał ich instruować, że jakaś piłka tenisowa zaczepiona na kiju oznacza gigantycznego wilka, który zaraz zaatakuje".
"Mieliśmy na planie wielkie wilcze głowy, poruszane przez trzech czy czterech operatorów, używaliśmy akrobatów przebranych w stroje wilków i tak różnych innych efektów", wspomina Neeson. "Później wszystko zostało odpowiednio poprzycinane w montażu. W pierwszej scenie kontaktu z wilkami mój bohater zostaje zaatakowany przez dwa osobniki; jeden łapie mnie za nogę, a drugi chce zacisnąć szczęki w okolicy pasa. Dwóch facetów manipulowało tymi urządzeniami tak, żeby wyglądało, że atakują mnie prawdziwe wilki. I wiecie co? Doświadczenie było boleśnie realne". Carnahan, broniąc się przed zarzutami działaczy na rzecz ochrony środowiska, mówi: "Niezwykle szanuję fakt, iż wilki nie atakują ludzi, zachowując swoją dzikość i będąc częścią kręgu natury. Ani przez chwilę nie miałem zamiaru przedstawić ich jako bezlitosnych morderców; nasze wilki po prostu bronią swojego terytorium przed potencjalnymi napastnikami".
"To film o przetrwaniu, ale nie tylko fizycznym - o utrzymaniu ciała i duszy w jednej całości, przy jednoczesnej walce z żywiołami natury i krwiożerczymi wilkami", podsumowuje projekt Neeson. Można też zacytować ponownie wielkiego odkrywcę, Sir Ernesta Shackletona: Doświadczyliśmy Boga w Jego całej doskonałości, usłyszeliśmy prawdziwy głos Natury. Dotarliśmy do esencji ludzkiej duszy".