"Przeczucie": CZYM JEST PRZECZUCIE?
Naukowcy często posługują się terminem "prekognicja", które oznacza "przeczucie przyszłości", "ostrzeżenie", swoisty szósty zmysł. Dr Richard Broughton poświęcił się studiom nad tym zjawiskiem: "Przypadki, które badałem, tworzą wyraźne podgrupy. Największą są sny, często wyjątkowo przerażające. Charakteryzują się dramatycznym przebiegiem, dlatego wielu z nas zauważa ich dziwność. Pokazują, co przytrafi nam się w przyszłości. W ten sposób wpływają na nasze zachowanie. Na ich podstawie wiele osób zmieniło swoje plany, co okazało się zbawienną decyzją.". Fizyk Dean Radin próbował zrozumieć mechanizm działania prekognicji: "Można do niej podejść na dwa sposoby. Z jednej strony możemy założyć, że nasza przyszłość jest już z góry ustalona - podlegamy przeznaczeniu, którego nie można w żaden sposób zmienić. Drugie podejście zakłada, że przyszłość jest kwestią prawdopodobieństwa, a w każdej chwili rozgrywa się nieskończona ilość możliwych wersji wydarzeń".
Jasnowidztwo fascynuje i przyprawia ludzi o dreszcze od dawien dawna także dlatego, że może dotknąć każdego z nas. Wizje katastrof, zbrodni, a nawet dramatycznych zmian kursów na giełdzie spędzają sen z powiek naukowcom, psychologom, badaczom snu, detektywom i wielu innym laikom o otwartych umysłach.
Oto kilka przykładów:
Po zarezerwowaniu biletu do Tajlandii, młodą bizneswoman Sunna Roulston zaczęły nachodzić okropne wizje. Ujrzała m.in. siebie w obozie pełnym wygłodniałych i przemoczonych do suchej nitki ludzi. Postanowiła jednak wyruszyć w podróż, pozostawiając rodzinie pożegnalny list. Gdy Roulston dopływała niewielką drewnianą łodzią do wybrzeży Tajlandii, obszar nawiedziło słynne tsunami z 2004 roku. Udało jej się przetrwać kilka początkowych fal, gdy pojawiła się większa łódź, którą miała zostać przetransportowana na brzeg. Wewnętrzne przeczucie kazało jej pozostać w łodzi i przekonać do tego samego przyjaciółkę. Decyzja zakrawała na szaleństwo, ale gdy większa jednostka zaczęła się oddalać, została porwana przez ogromną falę. Wszyscy, którzy zdążyli się na niego przesiąść, utonęli.
Davida Bootha prześladowały sny o katastrofach lotniczych, z których część rzeczywiście miała miejsce. Szczyt jego proroczych umiejętności nastąpił pod koniec lat 80., gdy Booth ujrzał w koszmarze samolot American Airlines lecący do góry nogami tuż nad niskimi budynkami na chwilę przed rozbiciem się na lotnisku. Postanowił ostrzec linie, które skierowały go do Federal Aviation Administration. Tam odnotowano jego zgłoszenie, ale nie podjęto żadnych kroków, gdyż Booth nie potrafił podać numeru lotu. Po trzech dniach w samolocie American Airlines startującym z lotniska O'Hare w Chicago nastąpiła awaria silnika. DC-10 odwrócił się w powietrzu, przeleciał tuż nad niską zabudową i eksplodował na pasie startowym. Żaden z 271 pasażerów nie uszedł z życiem. Była to jedna z najpoważniejszych katastrof lotniczych w historii Stanów Zjednoczonych.