Reklama

"Prestiż": RYWAL

Christian Bale po raz pierwszy dowiedział się o The Prestige, kiedy jeszcze grał zupełnie innego bohatera - mrocznego, walczącego z przestępczością superbohatera, Batmana, w filmie Christophera Nolana Batman - Początek. Jednak dopiero znacznie później, kiedy przeczytał jedną z pierwszych wersji scenariusza Jonathana Nolana, wiedział już na pewno, że chce wziąć udział w filmie.

Bale już zdobył sobie reputację obrazoburcy, jeśli chodzi o role, które wybierał na swej drodze do miana jednego z najbardziej szanowanych aktorów swojego pokolenia. Ten urodzony w Walii brytyjski aktor pomyślnie rozpoczął swoją karierę w wieku 13 lat, kiedy to zagrał u Stevena Spielberga rolę zagubionego chłopca, który dostaje się do japońskiego obozu dla internowanych w Imperium słońca. Ostatnio pokazał wyraźnie swą niezwykłą wszechstronność i zaangażowanie. Mroził krew w żyłach, uosabiając każdy przerażający element postaci yuppie-psychopaty w filmie American Psycho, zrzucił aż 27 kilogramów, by zstąpić w psychologiczne męki w thrillerze Mechanik i użyczył głosu postaci Hauru w uznanym filmie animowanym Hayao Miyazaki, zatytułowanym Ruchomy zamek Hauru. Następnie, zaraz przed rolą męża Pocahontas, Johna Rolfe'a, w Podróży do Nowej Ziemi Terence'a Malicka, zabrał się za intensywne treningi i nabrał kilogramów mięśni, by stworzyć najbardziej subtelną kreację superbohatera w przeboju kinowym Batman - Początek. Krótko potem Bale wpadł na The Prestige.

Reklama

"Po filmie Batman - Początek naprawdę miałem nadzieję, że uda mi się znaleźć jakieś bardzo dobre scenariusze, naprawdę dobre filmy, ale jakoś nie napotykałem na nie. A potem przeczytałem scenariusz The Prestige" - wspomina Bale. - "Pomyślałem, że to bardzo oryginalne, wyjątkowe dzieło, mówiące o rywalizacji nieznającej granic - a ponieważ głównymi bohaterami są magicy, nigdy nie wiadomo, co jest prawdziwe, a co nie, tym bardziej czyniąc z tego fantastyczny thriller. Ma tyle warstw, że trzeba je po kawałku zdejmować. Wiedziałem już, że Chris jest jednym z najinteligentniejszych reżyserów w branży i że praca z nim to jak budowanie pięknego domu na bardzo mocnym fundamencie - bardzo spodobał mi się też pomysł nakręcenia z nim filmu tak odmiennego od Batmana".

Opowiada dalej: "Zadzwoniłem więc do Chrisa i powiedziałem tak: "Nieważne, co sobie myślisz, i możesz mi powiedzieć, gdzie mam sobie pójść, ale postawię sprawę czarno na białym. To jeden z najlepszych scenariuszy, jakie kiedykolwiek widziałem i czytałem, i chcę w to wejść". Myślę że moja pasja powaliła go z nóg".

Kiedy Bale rozpoczął bardziej szczegółowe rozmowy z Christopherem Nolanem o jego wizji filmu The Prestige, zaangażowanie Bale'a jeszcze wzrosło. "Zawsze podziwiałem aktorów, który potrafią zmieniać formy, a Chris jest tego rodzaju reżyserem" - zauważa. - "Spodobał mi się pomysł na radykalną zmianę stylów w tym filmie. Spodobał mi się jego klimat. Podczas gdy Batman był jak tir, wielki statek sprawiający trudności w manewrowaniu, The Prestige przypominał jazdę konną - od początku towarzyszyło nam poczucie lekkości i wielkiej swobody".

Kiedy Nolan obsadził go w roli Bordena, Bale bez reszty zagłębił się w swoją rolę. Zaczął od przeczytania nie tylko powieści Christophera Priesta, ale także wielu książek o życiu iluzjonistów. "Człowiek odkrywa, że ich pozycja w tamtych czasach była zupełnie odmienna od dzisiejszej" - mówi. Potem zaczął naukę u współczesnych magików i konsultantów filmowych, Ricky'ego Jaya i Michaela Webera, szlifując swoje nowo poznane umiejętności prestidigitatorskie. "Wprawdzie mój dziadek był magikiem, ale nigdy nie widziałem go na scenie" - zauważa Bale. - "Wspaniale więc pracowało mi się z Rickym i Michaelem, którzy są doskonałymi magikami. Mimo to naprawdę doprowadzali mnie do szewskiej pasji, bo ja po prostu nie mogę zdzierżyć, że ktoś potrafi coś, czego ja nie umiem!".

Spotkania z prawdziwymi magikami były dla Bale'a naprawdę odkrywcze. "Dobrze, że mogłem z bliska oglądać tej rodzaj rywalizacji, który występuje między iluzjonistami, ponieważ jest to ważny element fabuły filmu" - mówi. - "Tak naprawdę chodzi o to, jak daleko posuną się obaj bohaterowie, by zwyciężyć, a widzowie mogą zobaczyć, że rozgrywka ta naprawdę zatacza magiczne koła. To bardzo hermetyczny zawód, więc kiedy ktoś pokazuje sztuczkę, o której nikt wcześniej nie pomyślał, można zobaczyć, jak krew się w nich gotuje. Oczywiście przez to, że są tak tajemniczy, nie zdradzają zbyt wiele. Uczyliśmy się tylko tego, co było konieczne. Jeśli zadałem zbyt wnikliwe pytanie, znajdowali sprytny sposób, by odciągnąć moją uwagę!"

Bale był wciąż zaskakiwany sztuczkami, których się uczył. "Niektóre mnie wręcz zdumiały - mówi - podczas gdy inne prawie rozczarowały, ponieważ kiedy się zobaczy, jak się je wykonuje, okazują się one aż nazbyt proste. Ale oczywiście nasz film zmierza nie tyle do pokazania sztuczek, co psychiki ludzi, którzy te sztuczki wykonują i tworzą".

Borden mógłby być rozchwytywanym inżynierem, ale jemu marzy się znacznie więcej. Choć ma zasobą trudne, samotne, osierocone dzieciństwo, jego ambicją jest uzyskanie miana największego gwiazdora iluzji swojej epoki - mimo niezdolności do nawiązywania kontaktu z widownią. "W Bordenie uwielbiam to - komentuje Bale - że jemu chodzi wyłącznie o esencję magii, naturę genialnego pomysłu. Nie dba o talent sceniczny, nie dba o to, by sztuczka przemówiła do widzów, jedyne, na czym mu zależy, to stworzenie jak najdoskonalszej iluzji. Ta jedna rzecz jest jego obsesją. Podobnie jak wielu naprawdę błyskotliwych artystów, Borden nie ma pomysłu, jak się wypromować".

Jednak jego obsesja dosięga wkrótce także Angiera, posiadającego cechy, których Borden pożąda i które atakuje. "Angier jest zaledwie poprawnym magikiem, ale za to jest niesamowitym showmanem, jedną wielką reklamową kampanią samego siebie" - zauważa Bale. - "Borden uważa Angiera za oszusta, a siebie samego za usposobienie autentyczności. Nie rozumie tylko, dlaczego widzowie nie potrafią tego dostrzec". Zapytany o wywoływanie tak mściwych uczuć wobec Hugh Jackmana, Bale mówi: "Obaj mieliśmy zupełnie odmienne podejście do swoich ról i obaj naprawdę wierzyliśmy w swoich bohaterów, przez co rywalizacja autentycznie ożywała na ekranie".

Życie Bordena komplikuje nie tylko sukces Angiera, ale także jego relacje z dwiema odmiennymi kobietami - jego anielsko cierpliwą żoną Sarah i asystentką Angiera, Olivią. "Pierwszą i największą miłością Bordena zawsze będzie magia" - mówi Bale. - "Wszelkie związki będą zawsze musiały zajmować u niego drugie miejsce, a to ciężko przychodzi zaakceptować jego żonie. On uwielbia swoją rodzinę, jednak to magia jest jedyną rzeczą, która dodawała mu znaczenia. Jest sierotą i całe swe życie spędził na ulicy. Naprawdę nie ma nic poza tym jednym niezwykłym talentem. Myślę że on naprawdę wierzy, że gdyby pozwolić ludziom poznać tajemnicę tego, kim jest, uznaliby, że jest nikim. Tylko tworząc wokół siebie atmosferę tajemniczości może zdobyć jakąkolwiek władzę".

Podobnie jak Christopher Nolan, Bale całkowicie zaangażował się w unikanie pułapek związanych z przedstawieniem epoki w portretowaniu Bordena. "Moim zdaniem dość zabawne może być oglądanie aktorów w filmach historycznych, ponieważ zachowują się identycznie jak inni aktorzy w takich filmach! Po prostu z góry zakładamy, że ludzie mieli taki oficjalny styl bycia - ale to nieprawda. Obaj z Chrisem uznaliśmy, że musimy z tego zrezygnować i od tego odejść. Chodziło o to, by skoncentrować się na bohaterach - którzy mają te same potrzeby, dążenia i pragnienia, jak każdy w dzisiejszym świecie. Ponadto, filmy osadzone w tle historycznym zazwyczaj mówią o warstwach uprzywilejowanych. The Prestige jest znacznie bardziej realistyczny i brudny, widz ma szansę zobaczyć mroczniejszą stronę".

Bale ma także nadzieję, że The Prestige zaskoczy widzów tak, jak on był zaskoczony po przeczytaniu scenariusza. "Tego filmu naprawdę nie da się porównać do niczego innego. To film, który wymaga ostrożności i uwagi. Zresztą podobnie jest w życiu - trzeba zachować ostrożność i uwagę".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Prestiż
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy