Reklama

"Powrót do Garden State": ABSOLWENT XXI wieku

Skromny film debiutanta został doceniony na najbardziej opiniotwórczych amerykańskich festiwalach filmowych. „Powrót do Garden State” znalazł się w oficjalnej selekcji Sundance, Los Angeles Festival i US Comedy Art Festival. Na festiwalu filmowym Maul podbił serca widzów i otrzymał nagrodę publiczności. To właśnie po prezentacji w Sundance film kupili wspólnie dwaj dystrybutorzy: Fox Searchlight Pictures i Miramax Films. Natomiast niesamowite przyjęcie po premierach w Nowym Jorku i Los Angeles zaowocowało zwiększeniem liczby kopii oraz dystrybucją w całych Stanach.

Reklama

"Pisząc „Powrót do Garden State” byłem w kompletnej depresji i czułem się tak bardzo samotny, jak nigdy przedtem. Scenariusz był dla mnie sposobem wyrażenia tego, co czułem: samotność, wyizolowanie, tęsknota za domem, który w zasadzie nigdy nie istniał. Sądzę, że najfajniejszą sprawą w sukcesie filmu jest to, że ludzie, którzy czują to samo co ja wtedy, mogą zobaczyć, że jest ich naprawdę wielu. I będąc tak bardzo samotnymi, nie są już sami" – powiedział Braff.

Dla amerykańskich dwudziestoparolatków „Powrót do Garden State” stał się nagle tym, czym dla pokolenia przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych był „Absolwent” Mike’a Nicholsa. Cała generacja tłumiąca bezustannie prawdziwe emocje lekami, nie potrafiąca rozmawiać o uczuciach i po omacku poszukująca swojego miejsca w świecie, znalazła swojego nowego idola. Z cichego, kameralnego filmu, który powstał na początku bez zapewnionej dystrybucji kinowej, „Powrót do Garden State” stał się fenomenem kulturowym. Całe rzesze młodych ludzi odnalazły w końcu film, który mówi o sprawach łudząco podobnych do ich przeżyć. A to wszystko zostało wypowiedziane szczerym i wiarygodnym językiem.

Fani filmu wylewają swoje żale na internetowym blogu reżysera, jeżdżą setki kilometrów do kin w innych stanach, aby móc zobaczyć obraz po raz kolejny, organizują zjazdy i spotkania online. Jeden z fanów „Powrotu do Garden State” mówi: "Większość filmów, choć opowiada o młodych ludziach, jest zrobiona przez dorosłych, którzy nie bardzo potrafią to wszystko zrozumieć. Trzydziestodwuletnia Jenny z Manhattanu stwierdza natomiast: Sądzę, że jest to doświadczenie jednej, konkretnej osoby, które w jakiś sposób symbolizuje to, co czujemy my wszyscy". I dodaje: "Śledzisz tę historię kogoś, kto był odrętwiały przez całe swoje dotychczasowe życie, nie doświadczył emocji, których doświadczyć powinien i nagle doznaje przebudzenia, nagle odradza się, czujesz z nim jakąś solidarność i przeżywasz jego losy w bardzo osobisty sposób".

Zach Braff tworząc otwarte forum dyskusji o filmie, prawdopodobnie sam nie spodziewał się tak licznego odzewu na swój debiut, dlatego dziękuje fanom: "Strasznie Wam dziękuję za tak ogromne wsparcie dla mojego pierwszego filmu. Bardzo bałem się pokazać w nim tak dużo siebie, ale jednocześnie bardzo wierzyłem w ten projekt i w to, że muszą, gdzieś tam, być ludzie, którzy przechodzili przez to samo, co ja. Nie sądziłem jednak, że tak wielu z Was poczuje z moim filmem związek i za to właśnie jestem Wam wdzięczny, nie tylko jako filmowiec, ale i jako człowiek, który często czuje się na tym świecie samotny".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Powrót do Garden State
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy