Reklama

"Potop Redivivus": JERZY HOFFMAN O "POTOP REDIDIVUS"

Od premiery "Potopu" minęło 40 lat. To oznacza, że wyrosły co najmniej dwa - a zapewne trzy - pokolenia, które tego filmu nie widziały w kinie. W tym czasie zmieniła się mentalność, jak i oczekiwania widza. Dzisiejszy widz jest przyzwyczajony do innego rytmu narracji, innego montażu i tempa. Tamten "Potop" sprzed 40 lat miał w sumie 5 godzin i 15 minut projekcji, wyświetlaliśmy go w dwóch częściach.

Od premiery "Potopu" minęło 40 lat. To oznacza, że wyrosły co najmniej dwa - a zapewne trzy - pokolenia, które tego filmu nie widziały w kinie. W tym czasie zmieniła się mentalność, jak i oczekiwania widza. Dzisiejszy widz jest przyzwyczajony do innego rytmu narracji, innego montażu i tempa. Tamten "Potop" sprzed 40 lat miał w sumie 5 godzin i 15 minut projekcji, wyświetlaliśmy go w dwóch częściach.

Dzięki staraniom Filmoteki Narodowej dokonano cyfrowej rekonstrukcji "Potopu". Jego obraz przywrócono widzom - to zasługa człowieka, który realizował przed laty zdjęcia do filmu: korekcję barw nadzorował Jerzy Wójcik, co jest prawdziwym ewenementem. Wszak czas robi swoje i większości ludzi, którzy pracowali przy tym filmie, już wśród nas nie ma.

Uzyskana w procesie rekonstrukcji jakość obrazu podsunęła mi pewien pomysł. Pomyślałem, że warto ten odnowiony film pokazać tym wszystkim, którzy nie mogli zobaczyć go w kinie, zwłaszcza młodym, którzy znają "Potop" wyłącznie z telewizorów, kaset i płyt DVD. Ale czy dzisiejszy widz będzie chciał spędzić w kinie ponad 5 godzin? Trudno to sobie wyobrazić. Podobnie jak to, że po obejrzeniu pierwszej części zechce pójść na drugą. Zwłaszcza że po kilkakrotnym obejrzeniu nowej kopii "Potopu" doszedłem do wniosku, że jest w nim zbyt wiele scen, które nie posuwają akcji do przodu, które wstrzymują tempo narracji - co być może było dopuszczalne 40 lat temu, a dziś zapewne jest akceptowane wyłącznie przez najbardziej zagorzałych wielbicieli prozy Henryka Sienkiewicza.

Reklama

Stworzyłem więc "Potop" na nowo, w wersji trzygodzinnej. Film, który nic nie traci z najważniejszych wątków, który nic nie traci na czytelności, a jednocześnie nabrał niezwykłego tempa. Ten właśnie "Potop Redivivus" jest "Potopem" na dziś - który ogląda się niesłychanie, a próbne projekcje pokazały, że stał się filmem na nowo atrakcyjnym i pasjonującym. W dużym stopniu to zasługa montażysty, z którym współpracuję od czasu "Ogniem i mieczem". Oczywiście, trudno byłoby zastosować dzisiejszą formę montażu, ale w efekcie mądrego kompromisu otrzymaliśmy film odświeżony, odrodzony. Stąd właśnie tytuł - "Potop Redivivus".

Czterdzieści lat temu, na I Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, "Potop" sięgnął

po Grand Prix, czyli Lwy Gdańskie. Po 40 latach film wróci na Festiwal. Ja będę o 40 lat starszy, tak jak starszy będzie Jerzy Wójcik, starszy będzie Daniel Olbrychski i ci aktorzy, którzy jeszcze żyją. A film - paradoks - będzie młodszy, bo odmłodzony i przywrócony widzowi. Jestem wzruszony tym, że nasz film rozpocznie tegoroczny Festiwal, jak też tym, że ta premiera odbędzie się pod honorowym patronatem Bronisława Komorowskiego, Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Ale przede wszystkim czekam na konfrontację z widzami, bo dla mnie zawsze widz był najważniejszy i zawsze swoje filmy robiłem dla widza.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Potop Redivivus
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy