"Porządek musi być!": NOTKI Z PRODUKCJI
„Któregoś dnia będziemy robić filmy jak inni - profesjonalną kamerą, z profesjonalnym oświetleniem, w prawdziwym studiu. Przypomnimy sobie wtedy Porządek musi być! - cudowne czasy, kiedy byliśmy wolni i nikt nas do niczego nie zmuszał.
Marcus Mittermeier i Jan Henrik Stahlberg
Żył sobie raz młody człowiek, niejaki Jan Henrik Sahlberg, który miał poczucie, że w Niemczech dzieje się źle, że po upadku muru cały kraj ogarnął opętańczy wyścig szczurów. Wpadł więc na pomysł, żeby zrobić film o moralności. Moralność, wiadomo, temat niebezpieczny, zwłaszcza jeśli krytykę społeczeństwa wkłada się w usta szaleńca i psychopaty. Stahlberg napisał scenariusz i zaproponował realizację filmu koledze ze szkoły aktorskiej, Marcusowi Mittermeierowi.
Mittermeier był pomysłem zachwycony. W lutym 2002 powstał sześciominutowy zwiastun, który dwa miesiące później trafił do rąk producenta, Martina Lehwalda. - Ten krótki materiał natychmiast mi się spodobał. – wspomina Lehwald. - Jako były student filozofii mam słabość do postaci niejednoznacznych moralnie, bohaterów skrzywionych i tragicznych w swojej śmieszności. Jedynym problemem były pieniądze. Udało się jednak ograniczyć koszty do minimum i film powstał za śmieszne 40 000 Euro. Kręciliśmy dwiema tanimi kamerami DV przez 25 dni. W sumie wyszło 80 godzin materiału. Do montażu zatrudniliśmy studentkę, S. K. Weber. Montaż trwał około roku. Na szczęście było warto.
Najpierw były nagrody na Max-Ophüls-Filmfestival, potem Berlinale w kategorii „Nadzieja kina niemieckiego", wreszcie nominacja do Deutschen Filmpreis 2004 w kategorii „najlepszy film" i dla Fritza Rotha za „najlepszą rolę drugoplanową".