"Porachunki": POZNAJCIE FRANKA BLAKE'A VEL GIOVANNIEGO MANZONI
Przewrotna komedia Luca Bessona "Porachunki" opowiada historię byłego mafioso, który idzie na układ z policją i donosi na swoich kumpli z ferajny. W wyniku tego musi przeprowadzić się do malowniczej wioski w Normandii.
Słynny francuski reżyser zabiera widzów w zaskakująco komiczną podróż, podczas której Giovanni Manzoni, grany przez Roberta De Niro, musi wrócić do starych sztuczek, żeby ułożyć sobie życie w małym, francuskim miasteczku, a jednocześnie umknąć zabójcom, wynajętym przez tkwiących za kratkami dawnych kumpli Giovanniego.
"Giovanni, teraz znany jako Fred Blake, próbował zacząć od nowa w kilku miejscach, najpierw w USA, następnie w Paryżu i wreszcie na południu Francji", wyjaśnia Besson. "Nigdzie się nie udało, głównie dlatego, iż ani on, ani reszta jego rodziny nie potrafią się powstrzymać przed stosowaniem starych sztuczek w rozwiązywaniu problemów. W końcu trafiają do najmniejszej francuskiej wioski, jaką sobie można wyobrazić, gdzie - jak sądzą - nigdy nic się nie dzieje. Jednak mylą się, gdyż niemal od razu sprawy nabierają tempa".
"Głównym źródłem humoru w filmie są nieporozumienia pomiędzy Blake'em, a nowymi sąsiadami", mówi Besson. "Często bierze się za czuby z miejscowymi. Na francuskiej wsi mija dwa lata, zanim doczekasz się wizyty hydraulika. Ci goście to istni bogowie. Jeśli będziesz dla nich niemiły, czas oczekiwania wydłuży się dwukrotnie. Wszyscy mieszkańcy tej małej wioski - miejscowy ksiądz, właściciel sklepu spożywczego, hydraulik - próbują wykorzystać Amerykanów, gdyż zakładają, że ci są zamożni. Nie wiedzą jednak, z kim mają do czynienia. Nikt nie traktuje w ten sposób Giovanniego Manzoni - czyli Freda Blake'a. Jeśli spróbujesz go oszukać, zabije cię".
Twórcy filmu doskonale się bawili kosztem zarówno francuskich, jak i amerykańskich postaci, podkreślając dla większego komizmu ich narodowe dziwactwa. "Nie wyśmiewamy żadnej z kultur, ani amerykańskiej ani francuskiej", mówi Besson. "Staraliśmy się wyśmiać wszystkich. Znam miejscowych w prowincjonalnych, oddalonych od Paryża miasteczkach, gdyż sam w takim dorastałem. Mieszkałem też w Nowym Jorku i Los Angeles, więc nieobce mi też amerykańskie dziwactwa. Zebranie ich wszystkich w małym miasteczku, żeby przekonać się, czym to się skończy, było ekscytujące i zabawne".
Według producentki, Virginie Besson-Silla, ta historia pokazuje klasyczny gatunek filmowy w nowej, zabawnej odsłonie. "Każdy z nas widział gangsterskie filmy, w których bohaterowie są zmuszeni zaczynać życie od nowa", mówi producentka. "Ja chciałam sprawdzić, co się dzieje z ludźmi, którzy działają pod przykrywką. Trafiają do małej wioski we Francji, środowiska zupełnie dla nich nowego. Zabawnie było obserwować, jak reagują na francuskie zwyczaje, próbując się dostosować".
Besson oparł scenariusz "Porachunków" na komediowej powieści sensacyjnej Tonino Benacquisty. Pisarz rozpoczyna ją zadając ogólne pytanie: "Czy człowiek, który żył dla i dzięki przemocy, będzie w stanie z niej zrezygnować, przyczaić się i wieść 'normalne' życie?"
"Zebrałem wiele materiałów na temat programu ochrony świadków", mówi Benacquista, "lecz moja powieść to przede wszystkim komedia o byłym bossie mafijnym, który musi radzić sobie z trudnymi sytuacjami w życiu codziennym. Doszedłem do wniosku, że kontrast stanie się jeszcze bardziej interesujący, jeśli bohater zostanie zmuszony do życia za granicą w obcym mu środowisku. Staje on w obliczu dwóch poważnych wyzwań: nauczyć się żyć jak zwykli ludzie, a jednocześnie dostosować do zwyczajów w kraju, którego często nie rozumie".
Benacquista przyznaje, iż postanowił sprzedać prawa do filmu Bessonowi, gdyż od lat podziwia jego filmy. "Pamiętam, jak oglądałem Ostatnią walkę z 1983 roku w miejscowym kinie z poczuciem, iż oto znalazłem prawdziwy głos filmowy mojego pokolenia", wspomina pisarz. "Było to cudowne połączenie poezji i przemocy, pomimo niskiego budżetu. Później, po obejrzeniu jego filmów akcji, pomyślałem, że ten film nie może obejść się bez tego elementu i że Luc jest prawdziwym mistrzem gatunku, a poza tym, świetnie rozumie się z aktorami i płynnie mówi po angielsku".
Pisząc scenariusz, Besson wprowadził niewiele zmian w fabule. "Dodaliśmy trochę dialogów tu i ówdzie, żeby dostosować materiał do potrzeb filmowych i zaakcentować relacje pomiędzy członkami rodziny", mówi reżyser. "Jednak pod względem struktury i postaci, wszystko czego potrzebowaliśmy, było w książce".
Pierwotnie, Luc Besson nie zamierzał reżyserować filmu, lecz wraz z docieraniem scenariusza i kompletowaniem obsady, w której znaleźli się Robert De Niro, Tommy Lee Jones i Michelle Pfeiffer, zaczął kwestionować własną decyzję. "Sporządziliśmy listę potencjalnych reżyserów, lecz z czasem powstała fantastyczna obsada i nie chciałem oddać filmu nikomu innemu", przyznaje Besson. "Robert [De Niro] nie powiedział nic, dopóki sprawy nie nabrały ostatecznego kształtu i dopiero wtedy spytał: 'Luc, a może ty zrobisz ten film'. Czy mógłbym sobie tego odmówić?"