Reklama

"Pół serio": DOBÓR OBSADY

Wokół „Pół serio” zgromadzili się ludzie, którzy zaangażowali się w ten projekt całym sercem. Oprócz Rafała Królikowskiego i Edyty Olszówki w filmie grają Marysia Seweryn, Robert Więckiewicz, Krzysztof Stelmaszyk, a także aktorzy z legendarnego już niemalże Teatru Montownia: Adam Krawczuk, Rafał Rutkowski, Marcin Perchuć i Maciej Wierzbicki. Scenografia i kostiumy to dzieło Jana Kozikowskiego. Montażysta Jarosław Barzan otrzymał za „Pół serio” nagrodę indywidualną w Gdyni (jest zresztą najczęściej nagradzanym ostatnio montażystą polskim – otrzymał Yacha za teledysk i Tytana za film reklamowy). Muzykę do „Pół serio” – w dwa dni – napisał Paweł Skorupka. Udźwiękowił film Przemysław Jaworski. Komputerowe opracowanie (m.in. w sekwencji „Gwiezdnych wojen”) to zasługa Tomasza Niedźwiedzia, Roberta Tyski i Mikołaja Valenci. Kierownikiem produkcji była Agnieszka Nejman. Dla większości z tych osób „Pół serio” było debiutem fabularnym, jak się okazuje - wyjątkowo udanym. Ekipa ma zresztą zamiar dalej współpracować – wkrótce ruszają zdjęcia do czarnej komedii „Ciało”.

Reklama


W trakcie powstawania scenariuszy do kolejnych odcinków „Pół serio” Andrzej Saramonowicz myślał o konkretnych aktorach. „Od samego początku, pisząc scenariusz do >Romea i Julii<, wiedziałem, że jest to scena dla Rafała Królikowskiego i Edyty Olszówki, których widziałem wcześniej w Teatrze Powszechnym w sztuce komediowej „Kaleka z Inishman”.

W ten sam sposób do ekipy aktorskiej dołączył Robert Więckiewicz – który w filmie wciela się w rolę scenarzysty. Saramonowicz wypatrzył do w przedstawieniu „Ogień w głowie” w Teatrze Rozmaitości. Także za namową Andrzeja na plan filmowy „Pół serio” trafiła Marysia Seweryn.

„W filmie ‘Pół serio’ miałam ogromną przyjemność i szczęście spotkać wspaniałych młodych aktorów i aktorki – opowiada Edyta Olszówka. - To niezwykła przyjemność, bo są to tak bardzo zdolni, żywi i naturalni ludzie. Nasza praca nie miała nic wspólnego z wyścigiem o to, kto jest lepszy. Wszyscy strzelaliśmy do tej samej bramki. Praca aktorska w tym filmie polegała na tym, żeby nie zniszczyć tego, co zostało bardzo dobrze napisane”.

„Muszę powiedzieć o pasji i oddaniu, z jakim wszyscy pracowali – wspomina Rafał Królikowski. – Całość robiliśmy za niewielkie pieniądze, na trochę wariackich papierach. Ale wszyscy mieli chęć zrobienia czegoś naprawdę fajnego, czegoś, co będzie ważnym i zdecydowanym głosem na konkretny temat. Między nami również odbywały się twórcze dyskusje. Byliśmy w gronie przyjaciół i każdy miał wolność i odwagę w wyrażaniu swoich pomysłów. Jeżeli były dobre, to się je realizowało, a jeśli nie, to nikt się o to nie obrażał”.


Nadszedł jednak moment, w którym gotowy już film trzeba było pokazać wreszcie światu.

„W czasie pierwszego pokazu byłem przerażony – dziś z uśmiechem i spokojem opowiada reżyser. – To był nasz pierwszy film Wiadomo, że jeśli ludzie nie śmieją się w momentach w których zakłada się, że powinni się śmiać, to tak jakbym swoją wrażliwość wystawił na zewnątrz i ktoś by mnie pytał: ‘Co to jest? Ty w ogóle nie masz poczucia humoru, nie jesteś wrażliwy, nic w sobie nie masz’.”


W trakcie pierwszej projekcji, która odbyła się w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, reżyser i operator chodzili dookoła budynku, gdyż nie byli w stanie wysiedzieć na widowni. Tylko scenarzysta, Andrzej Saramonowicz siedział w środku i obserwował reakcje publiczności. „Byłem pewien, że się będą śmiać. Chciałem tylko uzyskać potwierdzenie. Zaśmiali się raz, potem drugi, a potem już poszło – półtorej godziny nieustających salw śmiechu!”

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Pół serio
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy