Reklama

"Podwodne życie ze Stevem Zissou": OBSADA

Ekscentryczni, wzruszający i melancholijni

Reżyser ten zwykle wiele uwagi poświęca charakterom postaci i doborowi aktorów. Tak było i tym razem.

Steve Zissou, czyli tylko Bill

Anderson dopuszczał wprawdzie myśl, że Steve’a Zissou mógłby zagrać inny aktor, ale od początku widział w tej roli Billa Murraya, z którym pracował już przy „Rushmore” i „Wspaniałym klanie”. Bill ma niezwykłą zdolność przyciągania uwagi partnerów i publiczności – mówił Anderson. – Wydaje się, że niewiele robi, nie lubi używać mocnych środków wyrazu, a i tak przykuwa wzrok. Pomyślałem sobie, że mogłoby to być naprawdę interesujące, gdyby zagrał kogoś nie tylko pełnego wewnętrznej energii i poczucia humoru, ale kogoś, kto potrafi też być naprawdę wściekły, udręczony i kto ulega silnym emocjom.

Reklama

Mendel był zachwycony pomysłem obsadzenia Murraya. Zawsze miałem nadzieję, że Wes napisze coś specjalnie z myślą o Billu. Moim zdaniem, Bill potrafił nadać dialogom napisanym przez Wesa niepowtarzalny, wręcz naturalistyczny charakter. Było to bardzo trudne, a wydaje się, jakby przychodziło mu zupełnie bez wysiłku.

Scenariusz naprawdę zrobił na mnie wielkie wrażenie. Jest po prostu bardzo oryginalny, a to rzadko się dziś zdarza. Humor, wzruszenie, dialogi, akcja i wyrafinowane efekty specjalne zostały tu połączone doprawdy harmonijnie. W dodatku to największa pod względem rozmachu produkcja, w jakiej uczestniczyłem od czasu „Pogromców duchów” – mówił aktor.

Murray dawno nie spędził tak długiego czasu bez bliższego kontaktu z rodziną. Główna część zdjęć powstała bowiem w słynnych studiach Cinecitta, w Rzymie. Czułem się jak samotny żeglarz na morzu i szczerze mówiąc, to nie było przyjemne; myślę jednak, że bardzo mi pomogło w budowaniu roli – wspominał. – Moim zdaniem, Zissou to człowiek, którego charakter pełen jest głębokich skaz; jego postępowaniem kierują gwałtowne pragnienia i dlatego jest ślepy na potrzeby otaczających go ludzi. Pod wieloma względami jest bardzo infantylny. Ale jednocześnie jest w jego osobowości coś, co przyciąga do niego innych i co pozwala mu odgrywać rolę przywódcy. Ma silne poczucie słuszności tego, co robi. Jest jak człowiek, który nieustannie walczy z falami. Ma przypływy i odpływy nastrojów, często robi z siebie głupca, ale nie zwraca na to zbytniej uwagi i nadal działa.

Trudne było ukazanie skomplikowanych relacji emocjonalnych łączących Zissou z jego załogą dziwaków. Pojawienie się Neda, być może jego syna, zmienia je, nadaje im nową jakość. Na planie panował podobny rodzaj wspólnoty, jak ta opisana w filmie – mówił Murray. – Nie określę tego jako „gorące” wzajemne stosunki. To był raczej rodzaj nieustannego żaru, świadomości, że złączeni na dobre i na złe, zdążamy do wspólnego celu.

Ned Plimpton, czyli w poszukiwaniu ojca

Neda Plimptona, dżentelmena z Południa i aktywnego członka The Zissou Society, łączą z badaczem oceanów bardzo dziwne relacje. Otóż twierdzi on uparcie, że jest jego synem. Czy to prawda, czy tylko chce ogrzać się w cieple sławy rzekomego ojca? Motywy działania Neda są zagadkowe. W dodatku, z biegiem czasu obaj zaczynają rywalizować o względy ciężarnej reporterki.

Obsadzenie w tej roli Wilsona było kolejnym ryzykownym posunięciem Andersona. Wilson stworzył (także w jego filmach) galerię postaci, które z reguły miały zestaw dość rozpoznawalnych cech. Przeważnie byli to lekko cyniczni wieczni luzacy, nie traktujący świata zbyt serio. Ned jest inny – naiwny, dżentelmeński, delikatnie marzycielski. Owen stworzył zupełnie inną rolę, niż do tej pory. Na kilka miesięcy przed zdjęciami przyjechał do mnie, do Hotelu Eden. Tam. na dachu, odbywaliśmy intensywne próby i wtedy zrozumiałem, że Owen odnalazł oryginalny klucz do tej postaci. Zadziwił mnie zwłaszcza perfekcyjnym posługiwaniem się południowym akcentem i intonacją, co miało doskonałe uzasadnienie. Zerwał ze swym dotychczasowym wizerunkiem i stworzył zupełnie nową jakość – wspominał reżyser.

Zdaniem Wilsona, należało połączyć tu pewien „surrealistyczny element” i prawdziwe emocje. Dlatego mówił tak, jak przypuszczał, że mogli mówić południowcy w czasach wojny domowej. Albowiem chłopięca chęć przygody i podziw dla Zissou oraz staroświecka galanteria to najważniejsze, jego zdaniem, cechy osobowości Plimptona. A za tymi ekscentrycznymi cechami kryją się prawdziwe emocje.

Jane Winslett-Richardson, czyli fikcja zapowiada rzeczywistość

Zbiegiem okoliczności Cate Blanchett, występująca w roli ciężarnej reporterki, rzeczywiście była w ciąży. Mendel wspominał: Początkowo obawialiśmy się, że trudy realizacji będą dla niej nie do zniesienia. Ale Cate przejawiała tyle determinacji i energii, że wszystko poszło naprawdę bardzo dobrze. Blanchett mówiła z kolei: To był czysty przypadek, który wszystkich, także mnie, zupełnie zaskoczył. Bardzo chciałam zagrać w filmie Wesa. Uważam, że połączenie filmu przygodowego z psychologiczną analizą postaci jest tu naprawdę oryginalne. Zabawne partie, niemal czysto komediowe, płynnie przechodzą w ton powagi. Myślę, że moja bohaterka jest na co dzień bardzo zdecydowana i postępuje z reguły w otwarty sposób. Ale jej stan psychofizyczny, związany z hormonalną burzą, jaka ma miejsce podczas ciąży, sprawia, że jest bardziej wrażliwa i skłonna do wahań.

Na aktorce wielkie wrażenie wywarło też usytuowanie jej bohaterki między dwiema tak odmiennymi osobowościami, jak Plimpton i Zissou. Zissou jest dla niej bohaterem z dziecięcych lat – Wielkim Zissou – lecz zaczyna ona dostrzegać także bardzo wyraźnie jego skomplikowany charakter i wady. Nie jest gotowa, by zniszczyć wyidealizowany obraz jego osoby, jaki w sobie nosiła. Natomiast Ned ujmuje ją swoją nieprawdopodobną w dzisiejszych czasach niewinnością.

Anderson podsumowywał: Relacje pomiędzy Zissou a Jane są niezwykle istotne dla filmu. Myślę, że ta kobieta wyzwala w nim to, co najlepsze. A on ma na nią też bardzo mocny wpływ. Jestem przekonany, że Bill i Cate bardzo wiarygodnie oddali charakter tego niezwykłego związku.

Eleanor Zissou, czyli opanowanie i chłód

Anderson rolę Eleanor Zissou pisał z myślą o Anjelice Huston („Honor Prizzich”, „Wiedźmy”), która zachwyciła go podczas pracy nad „Wspaniałym klanem”. Jest absolutnie opanowana, emanuje z niej godność, pewność siebie i niezwykły urok. Tak, jak i z jej bohaterki, która jest przecież arystokratką – tłumaczył Anderson.

Anjelica po raz kolejny stworzyła postać matriarchalną, zupełnie jednak odmienną, niż w poprzednim filmie Wesa – mówił Mendel. – Jest to tym razem kobieta niezależna od nikogo. Na pozór nic jej nie krępuje, żadne uczucia. Anjelica umiała oddać ten stan ducha samym tylko wyrazistym spojrzeniem. Uwielbiam jej spokojny heroizm blisko finału filmu.

Swoboda i nieobliczalność Steve’a przyciąga Eleanor ku niemu, ale paradoksalnie te jego cechy bardzo utrudniają ich związek – komentowała aktorka. – Serce Eleanor na zawsze jednak należy do Steve’a i nic tego nie może zmienić. Myślę, że Wes stworzył jednocześnie film przygodowy i opowieść o tym, jak trudno nawiązać trwalsze międzyludzkie kontakty.

Twórczyni kostiumów Milena Canonero pomogła uzupełnić charakterystykę bohaterki, ubierając ją w eleganckie, błękitne ubrania i eksponując jej długie czarne włosy. Zespolenie realizmu i fantazji to jest to, co najbardziej uwielbiam w filmach Wesa – śmiała się aktorka. – Wyglądam tym razem jak połączenie eleganckiej kobiety biznesu i syreny.

Klaus Daimler, czyli Dafoe śmieszny i groźny

Inżynier Klaus Daimler to najwierniejszy z wiernych z zespołu Zissou, zazdrosny o względy swego szefa i rywalizujący z Nedem, który niespodziewanie zdobył sympatię Steve’a. Są tu wyraźne, potraktowane z ironią, freudowskie motywy – mówił Dafoe. – To bardzo zabawna, wręcz komiczna postać, ale ma w sobie też niepokojący mroczny wymiar, niepokojącą zajadłość. Wes stworzył bardzo wyrafinowaną formę komedii. Opowiada ona o naszych frustracjach, obsesjach, fantazjach i o cenie, jaką musimy za nie płacić. Daimler żyje w przekonaniu, że jest niezastąpiony, chociaż tak nie jest. Myślę, że każdy tak czasami myśli i może nas to czasem zaprowadzić zbyt daleko.

Początkowo zamiarem reżysera było obsadzenie w roli Daimlera Europejczyka. Ale po spotkaniu z Dafoe uznał, że jest on idealnym kandydatem. Nie pomylił się. Aktor, pamiętny z „Plutonu” czy „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, flirtował już z groteskowymi środkami wyrazu („Spider-Man”, „Święci z Bostonu”) , ale nigdy nie dostał tak dobrze napisanej komediowej roli. Według twórców filmu – ale i krytyki – przeszedł sam siebie.

Alistair Hennnessey, czyli drapieżnik w łodzi podwodnej

To wielki konkurent Zissou, ciągle czyhający na jego potknięcia, mający do dyspozycji większe środki finansowe i większą łódź. W dodatku jest formalnie mężem Eleanor, co podsyca zazdrość i namiętności w tym trójkącie. Anderson obsadził w tej roli Jeffa Goldbluma, według niego, doskonałe połączenie ekscentryzmu i błyskotliwości.

To nie jest prawdziwy, jednowymiarowy czarny charakter – tłumaczył aktor. – On naprawdę kocha ocean, ma duszę odkrywcy i jest przy tym opanowany pragnieniem odniesienia wielkiego sukcesu. Myślę – choć może to zabrzmi dziwnie – że choć potrafi być twardy i brutalny, to z Eleanor i Stevem łączy go, wbrew pozorom, silny emocjonalny związek.

Bill Ubel, czyli prawdziwy outsider

Wybitny aktor charakterystyczny Bud Cort, współpracownik Roberta Altmana („Brewster McCloud”) i Hala Ashby’ego („Harold i Maude”), zagrał w filmie postać prawdziwego outsidera, ciężko pracującego człowieka (dbającego o finanse Zissou), z którego wszyscy kpią i który w dodatku... zostaje porwany. Wes przypomina mi tych odważnych amerykańskich reżyserów z lat 60. i 70., takich jak nie żyjący już niestety Hal Ashby, którzy wytyczali nowe horyzonty kina i podążali za swoją wizją bez względu na koszty – mówił aktor. – Gdy zapoznałem się z tekstem, wiedziałem już, że jest tam idealna rola dla Billa. O tym, jak wielkie możliwości ma Bill, przekonałem się już dawno. Razem przecież występowaliśmy w chicagowskiej trupie Second City i już wtedy byłem pewien, że ma on przed sobą wielką przyszłość.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy