"Pociąg do Darjeeling": ZDJĘCIA W PLENERZE
Znany ze swego upodobania do rozbudzającej wyobraźnię scenografii Wes Anderson zadbał o stronę wizualną POCIĄGU DO DARJEELING, czyniąc z niej jeden z kluczowych elementów wyprawy braci Whitman. Pomysł polegał na tym, by przenieść Indie, takie jakie są naprawdę, kawałek po kawałku, w klaustrofobiczny świat braci, pozwalając na zderzenie tych dwóch sprzecznych światów.
"Często w swoich filmach korzystam z planów podpowiadanych mi przez wyobraźnię - tłumaczy reżyser - ale w Indiach było inaczej. Świat wokół był tak zaskakujący, że szczególnym zadaniem stało się uchwycenie w filmie choć części tego, co zobaczyliśmy, bez odchodzenia od scenariusza".
Służyć temu miała wprowadzona przez Andersona zasada "filmowania organicznego". Zdaniem Roberta Yeomana, który był operatorem wszystkich filmów Andersona, Indie są miejscem w pełni uzasadniającym stosowanie tej zasady. "Indie są krajem ogromnych kontrastów - skrajnej nędzy i wielkiego bogactwa, plugawych ulic i pełnych przepychu świątyń. A ponad wszystkim unosi się energia, którą to wszystko jest przesiąknięte" - mówi.
Przede wszystkim jednak były tłumy. "Kręcenie filmu na indyjskich ulicach wymyka się spod kontroli - zauważa Yeoman. - Wes lubi mieć swoich aktorów w kadrze dokładnie tak jak to zaplanował, tym razem jednak musiał pogodzić się z obecnością gapiów w tle. Pracując szybko, często bez dodatkowego oświetlenia, próbowaliśmy zyskać przewagę nad tymi nieszczęśnikami tak, by nie rozpraszać energii, jaką udało się nam uchwycić w kadrze".
Identyczne założenie dotyczyło scenografii. Mówi Mark Friedberg: "Założenie było takie, by pozwolić Indiom być Indiami, niezależnie od warunków czy wpadek. jakie się zdarzają. Poza wnętrzem pociągu chcieliśmy, by film był naturalny, jakkolwiek każda scena miała szczegółowo opracowaną scenografię. A ponieważ Wes nie znosi komputerów, kocha zaś rękodzieło, Indie były dla niego naprawdę wymarzonym miejscem do pracy".
A filmowy grafik Mark Pollard dodaje: "Indie różnią się od wszelkich wyobrażeń o nich. To miejsce chaosu, anarchio, duchowości, modlitwy i piękna. Po prostu wymarzone miejsce do sprawdzania siebie w obliczu życia - zarówno dla bohaterów filmu, jak i nas wszystkich".
Friedberg, który już pracował w Indiach przy "Kamasutrze - opowieści o miłości" Miry Nair, uważa, że spojrzenie Andersona na Indie jest szczególne - to spojrzenie entuzjasty z zewnątrz. Anderson przygląda się Indiom z zachwytem kogoś, kto po raz pierwszy styka się z tą cenioną kulturą, z biciem serca, ale i pewnym zmysłem komicznym. "Wes zapisał w scenariuszu swoje własne doświadczenia, niczego niezmieniając" - uważa Friedberg.
Film był kręcony w większości w pustynnym Radżasthanie, w północno-zachodniej części subkontynentu, z autentycznymi pociągami do Darjeeling jeżdżącymi po torach koło granicy z Pakistanem. Tymczasem klasztor Patricii i jej sierociniec umiejscowiony został w bardziej zielonym Udajpurze, dawnych królewskich terenach łowieckich, należących do Maharany z Mewaru.
Za wzór klasztoru posłużył Friedbergowi film "Czarny narcyz" (1947), którego akcja także toczy się w himalajskim klasztorze. "Miejsce powinno być odpowiednio dramatyczne, jak i użyteczne - i takie było - mówi scenograf. - Chcieliśmy też, by świadczyło o kulturowym pojednaniu. Stąd pomysł, by w scenografii pojawiły się rekwizyty z czasów, kiedy Imperium Brytyjskie wprowadzało chrześcijaństwo do Indii".
Jedna z najbardziej poruszających scen filmu rozgrywa się w radżasthańskiej pustynnej wiosce, do której bracia Whitman docierają po przygodzie w rzece. Także tu Anderson wymieszał to, co prawdziwe, z tym, co filmowe. Scena była filmowana z udziałem autentycznych mieszkańców wioski - jak w filmie dokumentalnym. Jak tłumaczy reżyser: "Fotografowaliśmy prawdziwych ludzi w ich naturalnym otoczeniu, ale zarazem w scenie ustawionej z użyciem całego sprzętu właściwego dla filmu fabularnego. Zupełnie tak jakbyśmy zaprosili tych ludzi do wzięcia udziału w naszej historii".
Takie łączenie "przypadkowych" ujęć z plastyczną wizją Andersona wydaje się cechą tego filmu. "Poza wnętrzem pociągu i klasztoru traktowaliśmy scenografię jako rodzaj kolażu - mówi Friedberg. - Na przykład, w scenie na targu zebrałem stragany z różnych zakątków bazaru i ustawiłem je obok siebie, tworząc w ten sposób rodzaj wizytówki tego miejsca".
Producentka Lydia Dean Pilcher pracowała już w Indiach, ale nie spotkała się z takim podejściem jak Wesa Andersona. "Ma szczególny dar bardzo subtelnego docierania do tajemnicy - zauważa. - Zamiast zanurzać się w kakofonię i zgiełk indyjskich miast, poszukuje walorów duchowych tej kultury w otwartych przestrzeniach krajobrazu. Kręcenie tego filmu było unikalną wręcz wyprawą do Indii, a zarazem wyjątkową okazją życia w zgodzie z rytmem świata Wesa".
Także po raz drugi współpracuje z Wesem Andersonem trzykrotna laureatka Oscara za kostiumy, Milena Canonero. Świeżo po sukcesie barwnej, lśniącej przepychem "Marii Antoniny" Sophii Coppoli, Canonero przyjęła prostsze, choć równie istotne zadanie ubrania każdego z trzech braci Whitman.
Częścią kostiumu braci jest zestaw walizek odziedziczony po ojcu, który pełni ważną funkcję w tej historii. Aby stworzyć coś wyjątkowego, co będzie znakiem rozpoznawczym Whitmanów, Anderson poprosił stylistę Marka Jacobsa z firmy Louis Vuitton o przygotowani e specjalnej kolekcji walizek. "Robią najlepsze walizki, widziałem jak one powstają, łącznie z ręcznym szyciem - mówi Anderson. - Były zrobione tak dobrze, że mogliśmy je włóczyć po pustyni, wrzucać do wody, przerzucać je z kąta w kąt i ciągle były całe. A że mieliśmy tylko jeden zestaw, byłby kłopot, gdyby uległy zniszczeniu".
Mówiąc o rzemieślnikach, artystach i innych członkach ekipy, Anderson podkreśla, że kluczem do filmu był minimalizm. "Mieliśmy świetną scenografię i scenografów, ale na planie filmowym nie było przyczep, nie było charakteryzatorów, garderobianych i innych. W Indiach mieszkaliśmy wszyscy razem i razem poświęciliśmy się dla tego przedsięwzięcia. I stało to, co mogło stać się najlepszego: nasi aktorzy stali się najlepszymi przyjaciółmi, a więc udało się oddać na ekranie historię, jaka była naszą inspiracją".