"Pociąg do Darjeeling": SCENOGRAFIA I ZDJĘCIA
Zanim jeszcze wyjechał do Indii, Wes Anderson wiedział, że chce nakręcić POCIĄG DO DARJEELING w jadącym pociągu, co wyglądało na pomysł logistycznie nierealny, ale nadzwyczaj inspirujący artystycznie. "Wiadomo, że gdyby ktokolwiek inny robił taki film z pociągiem, kręciłby w miejscu. Ale tutaj wiadomo było, że będzie inaczej i to niezależnie od tego, ile osób próbowało to wyperswadować Wesowi - uśmiecha się Lidia Dean Pilcher. - Właśnie skończyłam kręcić "Imiennika" w Indiach, gdzie mieliśmy jeden dzień zdjęć w pociągu, więc wiedziałam, że nie będzie łatwo".
Tym niemniej Anderson był zdeterminowany. Pilcher mówi dalej: "Jechaliśmy do regionu, gdzie działają Koleje Północnozachodnie i gdzie nikt wcześniej nie chciał wynajmować dziesięciu wagonów i lokomotywy na trzy miesiące. A do tego chcieliśmy je przebudować, wyposażyć we własne wnętrza i puścić na tory, po których jeżdżą normalne pociągi. Musieliśmy pokonać wielopiętrową machinę biurokratyczną. Czasem wydawało się, że to będzie niemożliwe".
A jednak udało się. Kiedy filmowcy użerali się z potężną indyjską biurokracją, scenograf Mark Friedberg, który wcześniej współpracował z Andersonem przy "Podwodnym życiem ze Stevem Zissou" i który jest twórcą scenografii do "Across the Universe" Julii Taymor, zaczął kreślić projekty wnętrz, opierając się na typowych indyjskich wagonach i wielkich filmowych podróżach.
Friedberg i Anderson wyruszyli w podróż przez Radżasthan typowym pociągiem turystycznym, aby lepiej zrozumieć jego specyfikę i zapoznać się z bogatą historią indyjskich kolei. Budowa pasażerskich linii kolejowych w XIX wieku była elementem transformacji tego subkontynentu. Dzisiaj indyjski transport kolejowy należy do najbardziej intensywnie wykorzystywanych na świecie, przewożąc do 15 mln pasażerów dziennie. Same pociągi są rozmaite - od nowoczesnych, klimatyzowanych wagonów po pojazdy z zamierzchłej epoki, jednak większość reprezentuje stan pośredni.
Po gruntownym zapoznaniu się z indyjskimi pociągami, Friedberg wróciło pracy nad filmem, prsze3glądając szkice rozmaitych pociągów z różnych epok. "Ostatecznie zdecydowaliśmy się pociąg, będący połączeniem współczesnej kolei indyjskiej z luksusowymi pociągami klasy Orient Expressu czy Eurocity - wyjaśnia scenograf.
Ostateczny rezultat jest połączeniem stylów Wschodu i Zachodu. "Wymieszaliśmy elementy wzornictwa popularne w Radżasthanie i kolorystykę właściwą dla Indyjskich Kolei z współczesną wersją art deco, choć zgodnie z tutejszą tradycją wszystko zostało stworzone ręcznie" - podsumowuje Friedberg.
Przy ożywianiu pociągu Friedberg ściśle współpracował z Adamem Stockhausenem i Markiem Pollardem, odpowiedzialnymi za właściwą dekorację wnętrz wagonów przy wykorzystaniu oryginalnych indyjskich materiałów, w tym imponującej tapety z setkami słoni. Aby zdążyć na czas, wagony dekorowano w systemie zmianowym, dzień i noc.
Dla Friedberga szansa współpracy z miejscowymi artystami była szczególną inspiracją. "Praca w Indiach jest jakby podróżą w przeszłość. W przypadku rękodzieła nie ma mowy o dwóch identycznych elementach wzorniczych - mówi. - Czułem się jakby częścią przemijającej generacji, która nasycała własnym doświadczeniem ten piękny świat. Gdybym miał taki pociąg odtworzyć w Ameryce, nie byłby on tak szczególny i prawdziwy".
Równie blisko Friedberg pracował z operatorem Robertem Yeomanem, który potraktował zadanie kręcenia filmu w jadącym pociągu jako szczególne wyzwanie. "Zdjęcia w pociągu są zawsze bardzo trudne - wyznaje Yeoman. - Jak, na przykład, ustawić światła? Nie możemy niczego zamontować na dachu wagonu ani nic, co wystawałoby pół metra od jego ściany ze względu na słupy trakcyjne i drzewa wręcz ocierające się o przejeżdżające pociągi! Szczęśliwie, Wes i Mark wyczuli moje obawy i zrobili wszystko, by mi pomóc. Pociąg został tak przebudowany, by można było bez obawy kręcić w nim film".
"Rozmieściliśmy też światła wewnątrz pociągu - kontynuuje Yeoman - by Wes nie czuł się w żadnym stopniu ograniczony. Dzięki specjalnym konstrukcjom, umieszczanym w ramach okiennych mogliśmy błyskawicznie zmieniać ekspozycję, a nawet filmować to, co było za oknem jadącego pociągu. Przedział, gdzie bracia spędzali większość czasu, Mark wyposażył w ruchome ściany, toteż mogliśmy ustawić kamerę zgodnie z naszymi potrzebami. Na suficie korytarza wagonu mieliśmy specjalne szyny, które umożliwiały ruch kamery bez wózka!".
Jakkolwiek była możliwość użycia techniki markującej ruch świateł dla stworzenia wrażenia ruchu pociągu podczas zdjęć nocnych, Anderson nie chciał po nią sięgać. "Zdaniem Wesa jadący pociąg ma w sobie tak szczególną energię, że nie wolno jej fałszować - wyjaśnia Yeoman. - Tę regułę łamaliśmy tylko w wyjątkowych przypadkach".
Kiedy zdjęcia ruszyły, trudności związane z pracą w jadącym pociągu tylko wzrosły. Anderson musiał dosłownie pracować poza rozkładem jazdy, uważając na spóźnione pociągi. Mówi Pilcher: "Wes zawsze ma plan awaryjny - skoro nie można zrobić tego, robimy to - i działa w pełnej gotowości. Chciał nakręcić ten film możliwie jak najszybciej i nawet kiedy musieliśmy czekać na inny pociąg, zawsze byliśmy pod parą, by nie tracić czasu. Kiedy czekanie się przedłużało, mieliśmy tradycyjny indyjski wagon z naszym wnętrzem na ciężarówce i jechaliśmy z nim na pustynię. Chodziło o to, by nigdy nie przerywać zdjęć".