"Po drugiej stronie snu": REŻYSERKA O FILMIE
Pomysł filmu "Po drugiej stronie snu" narodził się, kiedy przeczytałam w gazecie artykuł o 24-letniej Shirley Finlay. Jej owinięte kołdrą ciało znaleziono na parkingu w małym miasteczku w Irlandii Północnej 18 września 2006 roku. Artykuł wypełniały zdjęcia Shirley i komentarze wszystkich, którzy ją znali: od przybranej matki po chłopca, który chodził z nią do klasy w podstawówce. Relacje dotyczące jej życia - jakiego rodzaju osobą była - okazały się bardzo zróżnicowane i często sprzeczne ze sobą. Wraz ze śmiercią osoba Shirley nabrała prawie kultowego statusu. Ponieważ została zamordowana, jej życie, które być może w innym przypadku minęłoby anonimowo, stało się własnością publiczną. Morderstwo naruszyło fizycznie jej ciało, ale to, co się działo później, było naruszeniem jej osoby po śmierci.
Od dawna interesowało mnie zbadanie, jak obraz kogoś, kto umiera w niewyjaśnionych okolicznościach, nabiera własnej egzystencji, zawieszonej w czasie, definiowanej zawsze przez ostatnie chwile życia. Jest dla mnie niesamowite, jak mało zazwyczaj ten obraz ma wspólnego z tym, jaka ta osoba była w rzeczywistości. Deirdre Jacobs zniknęła w Newbridge w hrabstwie Kildare 28 lipca 1998 roku. Wychowałam się w sąsiednim mieście. Choć jej nie znałam, dość dokładnie pamiętam następstwa jej zniknięcia, pewnie dlatego, że byłyśmy w tym samym wieku. Po raz ostatni Deirdre widziano w bramie prowadzącej do jej domu... Ponieważ nigdy nie odnaleziono jej ani jej ciała, przyjęto, że została uprowadzona i zabita. Wtedy ludzie w okolicy zaczęli plotkować, że zażywała narkotyki i źle się prowadziła - przy czym żadna z tych rzeczy nie była zgodna z prawdą - tak jakby taki styl życia w jakiś sposób mógł wyjaśnić to, co się jej przytrafiło. Wydaje się, że zrobienie z Deirdre "innej", niemal "dewiantki" pomogło ludziom odróżnić ją od "normalnej" reszty społeczności, pomogło usprawiedliwić jej los.
Ten oczywisty sposób działania ludzkiej zbiorowości fascynuje mnie, bo choć za tego rodzaju zachowaniami kryje się wyraźnie sensacyjny impuls, uważam, że odzwierciedlają one również głębsze skłonności społeczne, motywowane w jakiś sposób przez ludzki instynkt do samoobrony. Nieważne, czy są to lokalne plotki, czy sensacyjne doniesienia tabloidów, czy nawet filmowe przedstawienia ofiar jako tzw. "niegrzecznych dziewczyn" - dzięki nim nie pozwalamy im być "jednymi z nas" - normalnych członków społeczności. W ten sposób wyodrębniamy ich rzeczywistość od naszej i we własnych oczach zaprzeczamy możliwości, że możemy podzielić ich los. Interesuje mnie pokazywanie tego typu zachowań w filmie jako naturalnej reakcji obronnej człowieka, zakorzenionej w strachu... Myślę, że prawdziwa ciemność leży w tym, jak bardzo ludzka i zrozumiała jest ta reakcja.
Rebecca Daly