Reklama

"Piła V": WYWIAD - DAVID HACKL (reżyser)

Stosunkowo niedawno rozmawiałem ze Scottem Pattersonem (odtwórcą jednej z głównych ról w piątej części "Piły"). Wspominał o szaleńczej pułapce, na której oparta jest rama konstrukcyjna filmu. Możesz powiedzieć nam coś więcej na ten temat?

David Hackl: Scott był naprawdę fantastyczny. Jakiś miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć rozmawiałem z nim przez telefon i wyjaśniłem mu, na czym ta pułapka będzie polegać. Zgodził się na to. I zagrał to doskonale. W miarę jak posuwała się praca, wszyscy członkowie ekipy - nie tylko Scott - stawali się coraz bardziej zaniepokojeni, ostrożni i przestraszeni. Rzecz jasna, jako reżyser obawiałem się, że nie uda nam się osiągnąć celu; powinniśmy byli uciec się do efektów wizualnych albo czegoś w tym rodzaju, ale nie zrobiliśmy tego. Nie zrobiliśmy tego ze względu na Scotta. On naprawdę spalał się na planie. Nigdy nie widziałem aktora, który wchodzi w taką sytuację i nie tylko jest zdolny przetrwać w pułapce, ale też działać, rozbijać przedmioty. Poprosiłem go, żeby uderzał. Robił to za każdym razem. Musieliśmy go odrywać niemal siłą, a on wciąż powtarzał: "Dajcie mi to zrobić, dajcie mi to zrobić jeszcze raz, w tej chwili." Zrobił na mnie ogromne wrażenie; pod koniec jednego z dni zdjęciowych spojrzałem na niego, a on spojrzał na mnie i powiedział: "Dzięki, człowieku." To było niewiarygodne doświadczenie. Odpowiedziałem: "To ja ci dziękuję. Dziękuję ci, że jesteś taki dzielny." To był naprawdę akt wielkiej odwagi. I jedyny raz - ze wszystkich realizacji filmów z serii "Piła", w których uczestniczyłem - kiedy nie byłem całkowicie pewien, że nam się uda.

Reklama

Naprawdę?

David Hackl: Nie chodzi o to, że to była największa pułapka; rzecz w tym że prawdopodobnie była najbardziej niebezpieczna ze wszystkich. Tym razem zastosowaliśmy niesamowite zabezpieczenia. Mieliśmy cały czas na miejscu specjalna ekipę, która dbała o bezpieczeństwo i zastosowaliśmy wszelkie możliwe środki ostrożności...ale zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego. Wystarczy wspomnieć, że któregoś razu Scott po prostu powiedział: "Zapomnij o tym. Nie zrobię tego." Dodam, że próbował, ale mu się nie udało. Wszyscy byli na planie, cała ekipa, w pomieszczeniu przystosowanym do roli pułapki; i nie mogliśmy nic zrobić. Byliśmy już bardzo zaangażowani w film, a jednak nie mogliśmy ruszyć z miejsca. Powiedziałem: "Zgoda, zbudujemy inną pułapkę." Rzeczy tego rodzaju - konstruowanie, montowanie, poszukiwania - zabierają całe tygodnie. To było rzeczywiście coś, przy czym utknęliśmy na dłużej.

A kto właściwie tworzy modele tych pułapek?

David Hackl: Cóż, w ciągu ostatnich paru lat to byłem ja (w przypadku "Piły I" i "Piły II") i Tony Ianni, który był moim dyrektorem artystycznym, a teraz przejął funkcję scenografa. W gruncie rzeczy to wynik działań wielu ludzi. Wszystko zaczyna się w momencie, kiedy scenarzyści, ja i Darren (Lynn Bousman) zabieramy się do pracy, próbując wytrzasnąć skądś pomysł. Robimy różne szkice i zastanawiamy się, która z tych rzeczy zadziała. Te pułapki muszą spełnić wiele różnorodnych kryteriów jednocześnie. Powinny wyglądać na piekielnie groźne, a zarazem być tak bezpieczne, jak to tylko możliwe. Muszą sprawiać wrażenie, że stanowią śmiertelne zagrożenie, ale tak naprawdę nie mogą nikogo zabić. To naprawdę trudne, gdy zaczyna się myśleć o pułapce. Na przykład, czy bohater może zrobić coś w sytuacji, gdy ludzie szpikowani są gwoździami, a wśród nich jest jego żona - jak sprawić, by wyglądało to tak, jak powinno? Ta sytuacja łączy w sobie bardzo wiele elementów. To zawsze jest zbiorowy wysiłek. Jason Ehl, budowniczy naszych pułapek, jest inżynierem. Mechaniczne prace wykonuje w swoim warsztacie. To typ szalonego naukowca. Stosuje obróbkę komputerową i tworzy doskonałe mechanizmy w odpowiednich rozmiarach - ostrza, tłoki, zamknięte układy sterujące pomieszczeniem - które sprawiają, że to wszystko działa. Jason jest kimś, kto potrafi złożyć to wszystko do kupy. Pracuje naprawdę bez wytchnienia, uczciwie i porządnie od początku do końca. Kiedy nie jest w swoim warsztacie, pojawia się na planie i wprawia w ruch całą maszynerię. W rzeczywistości wszystko zaczyna się w dziale artystycznym, gdzie my wszyscy - ja, Tony Ianni i Jason siedzimy i robimy pierwsze, niewielkie szkice.

Na ile dokładne są te wstępne projekty pułapek?

David Hackl: W przeszłości, jeśli mam być szczery, wyglądało to mniej więcej tak: dostawaliśmy scenariusz, a w nim znajdowaliśmy następującą notatkę: "...i w tym momencie widzicie najbardziej zabójczą ze wszystkich pułapek Jigsawa" (śmieje się). Zawsze sytuacja wygląda tak, że w momencie kiedy zaczynają się zdjęcia, jest jedna pułapka, której zadaniem jest utrzymać napięcie do ostatniej minuty. Tym razem było tak samo. Mieliśmy jedną ideę i nie rozwijaliśmy jej aż do czasu, gdy do rozpoczęcia zdjęć pozostał - dosłownie - tydzień. Oczywiście, pojawiło się wiele pomysłów i musieliśmy jakoś połączyć je w całość, ale to wszystko stało się na tydzień przed pierwszym klapsem. Zawsze wyglądało to w ten sposób. Staramy się maksymalnie wykorzystać okres realizacji, by Jason miał tyle czasu, ile to tylko możliwe, na budowę swoich modeli, ale z pewnego punktu widzenia nasz etap pre-produkcji jest ... no cóż...

...Że tak powiem, nie może trwać zbyt długo, zważywszy na roczny cykl?

David Hackl: No właśnie. Kiedy pomyślimy o prototypach produktów, których używamy na co dzień, to musimy zdać sobie sprawę z tego, że często są to rzeczy rozwijane i testowane latami; i powinny działać bez zarzutu. A jeśli chodzi o nasze filmy, wszystko musi być doskonałe, choć na dopracowanie pomysłu mamy zaledwie kilka tygodni. I musi to działać tak, żeby wyglądało jak prawdziwa pułapka Jigsawa, będąc zarazem czymś materialnym i wytworem fantazji. Wracam myślą do jamy najeżonej igłami ("w Pile II"), kiedy mieliśmy pomieszczenie pełne ludzi, którzy przez trzy tygodnie wyciągali igły, prawdziwe igły, które utkwiły im pod skórą. Ci biedni ludzie mieli zabandażowane palce z powodu licznych ukłuć i bąbli. Co mieli robić? W pokoju było jakieś 380.000 igieł. Czasami myślę sobie, że montowanie filmu jest o wiele bardziej emocjonujące, niż oglądanie go w kinie, bo prawdziwą układanką Jigsawa jest sama realizacja.

Tak. To rzeczywiście krótki cykl produkcyjny, minął niecały rok od premiery poprzedniej części. Co roku obchodzimy Halloween i co roku pojawia się w kinach nowa "Piła".

David Hackl: Owszem, uwielbiam to. Jestem przekonany, że gdybym nie pracował nad kolejną częścią albo nie robiłbym tego z takim zaangażowaniem, to zacząłbym tęsknić za tym filmem. To jedna z najwspanialszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem.

Och tak, wyobrażam sobie. Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i podrzucić nam jakiś trop dotyczący pułapki, w której znajdzie się Scott? Choć jedno słówko...

David Hackl: Nie, nie mogę tego zrobić. Ale myślę, że zdecydowanie mamy do czynienia z sytuacją, w której jego rzeczywiste lęki zostają wydobyte przez kamerę na światło dzienne. Nie jestem pewien, ile w tym wszystkim jest świetnego aktorstwa, a ile - jego samego. Ale muszę powiedzieć, że to doskonała robota; i jakkolwiek osiągnął taki efekt, poradził sobie znakomicie.

Powiedz zatem, czy to jest coś, co trudno będzie przebić w "Pile VI ?"

David Hackl: Nie, to jest odrębna, niezależna pułapka. Nie chodzi o coś, co byłoby ciężko przebić; istotę problemu stanowi to, że ta sytuacja pozwala w jakimś sensie odnaleźć odpowiedź na niepokoje, troski i lęki, które są udziałem każdego z nas. Z pewnością widać to również w filmie. Sądzę tak, ponieważ obserwowałem ludzi, którzy go oglądali; i widziałem ich reakcje na to wszystko, co dzieje się w pułapce, reakcje wręcz fizyczne, cielesne. Uwielbiam, kiedy ludzie reagują w ten sposób, niemal z trzewi.

Zatem tutaj nie chodzi o złożoną, skomplikowaną sprawę?

David Hackl: Nie. W gruncie rzeczy, to coś bardzo eleganckiego w swojej prostocie. I to właśnie lubię w tych filmach. Z pewnością, jeżeli chodzi o poprzednie części, do moich ulubionych należała pułapka z rękami, z "Piły II".

Owszem.

David Hackl: Sytuacja przedstawiała się następująco: Siedziałem przy swoim pulpicie próbując rozwiązać jakoś sprawę porozcinanych rąk. I wtedy Darren (Lynn Bousman) wpadł na pewien pomysł, którym się ze mną podzielił. "A co by było" - powiedział - "gdyby ktoś uwięził ich ręce w szklanych słojach w taki sposób, że trzeba by je roztrzaskać miażdżąc dłonie, żeby ocalić życie?" Jednak wydawało się, że same słoje to nie jest jeszcze ten efekt, o który nam chodzi, więc zmodyfikowaliśmy ten pomysł. Pomyślałem sobie: "No dobrze, a gdyby ona wetknęła tam ręce sama, obydwie?" Jest oszalała z przerażenia, gotowa zrobić wszystko, by wydobyć strzykawkę z antidotum. To naprawdę jedna z moich ulubionych sekwencji; jest tak elegancka i zarazem tak prosta. Od strony wizualnej to wygląda świetnie, kiedy krew ścieka jej z ramion w dół.

Ona też pięknie to odegrała.

David Hackl: Wyłącznie dlatego, że jestem takim facetem, jakim jestem, chciałem domontować do tej sceny inne ujęcie, kiedy bohaterka po prostu wisi martwa, z rękami na wpół odartymi z mięsa. Ale nigdy tego nie nakręciliśmy.

Taka scena mogłaby nie przejść pomyślnie klasyfikacji MPAA (Motion Picture Association of America/ Amerykańskie Stowarzyszenie Filmowców) i tym samym film nie trafiłby na ekrany...

David Hackl: Szczególnie, gdyby wokół krążyły muchy wyżerające jej oczy - tak, to rzeczywiście mógłby być nie najlepszy pomysł. Ale sądzę, że najnowsza część powinna spodobać się wszystkim. Mamy siedem pułapek, zatem dość sporo, by spróbować je wypełnić fabułą i zaprojektować. Z każdym rokiem staje się to coraz trudniejsze, ponieważ musimy zrobić coś, czego nie robiliśmy wcześniej, coś głęboko poruszającego, a zarazem coś, co stanowiłoby element naszej opowieści, co odpowiadałoby naszemu bohaterowi i byłoby zgodne z "filozofią uzdrowienia" rozwijaną przez Jigsawa. Zatem musimy jednocześnie spełnić cały szereg warunków; dlatego mamy z tym taki kłopot. Jedna rzecz, to sam scenariusz. W przypadku przeciętnego horroru można po prostu napisać scenariusz, dolać parę wiader posoki, oberżnąć komuś głowę czy coś w tym stylu. W naszych filmach największym problemem jest urzeczywistnienie tych pułapek, ich "wcielenie" oraz odpowiedź na pytanie, czym powinny one być i jak sprawić, by utrzymywały widzów w napięciu do ostatniej minuty.

Bardzo dziękuję za rozmowę, Davidzie.

David Hackl: Wspaniale. Ja również dziękuję.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Piła V
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL