Reklama

"Pewnego razu w Meksyku: Desperado 2": NA PLANIE

Zdjęcia do filmu trwały siedem tygodni.

Rodriguez posłużył się nowa dwudziestoczteroklatkową kamerą Sony High - Definition Video. Pełne możliwości tej techniki zaprezentował po raz pierwszy George Lucas kręcąc nowe odsłony "Gwiezdnych wojen". Oprócz obniżenia kosztów produkcji, dla Rodrigueza takie rozwiązanie miało i inny, ważniejszy sens. Bardzo obawiał się on bowiem, by "Pewnego razu w Meksyku" nie utraciło energii, jaka miał "El Mariachi".

"Widziałem zbyt wiele filmów o zbyt dużym budżecie i mało mobilnej ekipie, co powodowało, ze stały się ospale i pozbawione osobistej pasji i stylu. Dlatego właśnie użyłem nowego wynalazku Sony. Dlatego też, a nie z pazerności, wziąłem na siebie tak wiele obowiązków przy tym filmie" - wyjaśniał twórca.

Reklama

"Nie potrafię, jak wielu innych reżyserów, rozkazywać ludziom, mówić dokładnie, co maja robić. Ja musze im to po prostu pokazać. I dać przykład. Właściwie każda osoba w ekipie miała wiele zadań. Nie było wąskiej specjalizacji. Zawsze słucham wszelkich uwag aktorów i to na każdy temat, dotyczący filmu. Wielu reżyserów nie zdaje sobie sprawy, jak twórczy są ci ludzie, jeśli tylko dać im ku temu okazje" - zapewniał reżyser.

Zdaniem Rodrigueza nowe techniki dają szanse naprawienia szkód, jakie procesowi twórczemu wyrządza dzisiejszy proces produkcji, często bardziej skoncentrowany na chęci sprzedaży "produktu" i jego niekończącej się obróbce, niż na twórczej energii.

Film nakręcono w całości w mieście San Miguel De Allende. Rodriguez wybrał je ze względu na niepowtarzalną kolonialną architekturę oraz jedyne w swoim rodzaju niebo i światło. Twierdził, ze miejskie i podmiejskie pejzaże przypominają mu meksykańskie malarstwo. Śmiał się, ze otoczenie jest tak perfekcyjne, że jako operator miał mało roboty, bo nie musiał uciekać się do żadnych sztuczek - wystarczyło tylko wiernie filmować to, co zobaczył.

Film zawierał wiele niebezpiecznych scen kaskaderskich. W sekwencjach skomplikowanych ewolucji motocyklowych Banderas niemal nie korzystał z pomocy profesjonalistów.

"W tej dziedzinie naprawdę jest bardzo dobry" - twierdził szef kaskaderów Jeff Dashnaw."Gdyby nie był tak zajęty jako aktor, natychmiast zatrudniłbym go w naszym zawodzie" - tak Dashnaw chwalił Banderasa po realizacji sceny pogoni motocyklowej, zakończonej wielką kraksą. "Tak naprawdę to nie ma sposobu, by nakręcić wiarygodnie sekwencje wypadku motocyklowego, bez rozbicia maszyn i narażania ludzi. Komputery nas tu nie zastąpią, wiec zawsze jest ryzyko i Antonio je podjął. "

Jednym z największych wyzwań dla ekipy była realizacja sceny ucieczki El Mariachi i Caroliny z hotelu i skoku przez okno na dach autobusu, który wkrótce potem eksplodował. Władze miasta nie życzyły sobie jakichkolwiek uszkodzeń fasad budynków, wiec architektura została specjalnie zabezpieczona, a cześć miasta skopiowano w formie dekoracji. Eksplozja była ściśle kontrolowana przez komputer i zaprogramowana co do ułamka sekundy. Realizacje tej sceny obserwowała żona Banderasa Melanie Griffith, ich dzieci oraz matka Salmy Hayek. Ta ostatnia ostrzegła podobno Dashnawa, by nie skrzywdził jej dziecka. I nie skrzywdził.

Sporo pracy mieli tez spece od efektów specjalnych. Podobno największe przerażenie ekipy spowodowała scena, w której prawdziwy byk rozrywa brzuch matadora podczas corridy. Wszyscy zdawali sobie sprawę, ze brzuch jest fałszywy, ale efekt był aż za bardzo realistyczny.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy