Reklama

"Patriota": NA PLANIE

Realizacja "Patrioty" była przedsięwzięciem zakrojonym na wielką skalę. Na planie filmu spotkało się wielu uznanych twórców, wśród których byli: trzykrotnie nominowany do Oscara autor zdjęć Caleb Deschanel ("Anna i król", "Sztuka latania", "Pierwszy krok w kosmos"), nagrodzony Oscarem montażysta David Brenner ("Między piekłem a niebem", "Dzień Niepodległości", "Urodzony czwartego lipca"), scenograf Kirk M. Petruccelli ("Trzynaste piętro", "Blade - wieczny łowca") i wyróżniona Oscarem projektantka kostiumów Deborah L. Scott ("Titanic", "Bardzo Dziki Zachód", "Gorączka").

Reklama


Autor zdjęć Caleb Deschanel mówi: Styl filmu podyktowany był fabułą. Szukając inspiracji oglądałem stare filmy Johna Forda i Howarda Hawksa. Akcja "Patrioty" rozgrywa się w XVIII stuleciu, cechuje go więc pewna prostota i sformalizowanie. Niektóre sceny filmowaliśmy w zwolnionym tempie, bo chcieliśmy by widzowie zwrócili większą uwagę na to, co się dzieje. Nie narzucaliśmy sobie jednak żadnych reguł, zdaliśmy się na instynkt. Korzystaliśmy przy tym z naturalnego oświetlenia podkreślając kontrast między zdjęciami we wnętrzach i w plenerze.


Scenograf Kirk Petruccelli mówi: Barwy pełnią w naszym filmie rolę metaforyczną. Kolor oznacza władzę i bogactwo lub ich brak. Na początku filmu na przykład wśród kolonistów panuje optymizm, w otoczeniu przeważają więc piękne, ciepłe i jasne barwy, odcienie rdzawe, bursztynowe, żółte i lawendowe. Jest w nich jakaś czystość, zestawiliśmy więc ze sobą czerń i biel. Żyło się bowiem wtedy prosto i w zgodzie z naturą. Kiedy do akcji wkraczają Anglicy, wraz z nimi pojawiają się odcienie bardziej żywe, jaskrawe i nasycone. Jednocześnie w otoczeniu kolonistów zaczynają dominować odcienie przygaszone, jakby wokół zamierało życie. Symbolem panowania Brytyjczyków jest sztab generała Cornwallisa, potężna forteca zwana Fortem Carolina, oparta na bazie Stratford Hall, wspaniałej rezydencji z Wirginii. Dobudowaliśmy do niej obwarowania, składy opałowe, szubienicę, więzienne cele i obozowisko, wszystko w pełnej skali. Odtworzyliśmy także całe XVIII-wieczne miasteczko Pembroke opierając się na przekazach historycznych i tym, co wiemy o życiu ówczesnych jego mieszkańców. Zaczęliśmy od tego, że postawiliśmy kościół na szczycie wzgórza, tak bowiem w całą pewnością postąpiliby mieszkańcy miasteczka. Potem zaczęliśmy schodzić niżej wychodząc z założenia, że większość ówczesnych utrzymywałaby się z rolnictwa. Zbudowaliśmy więc sklep z narzędziami rolniczymi, kuźnię i targ, gdzie mieszkańcy mogli zaopatrywać się w obrok, konie były bowiem wtedy podstawowym środkiem transportu. Chcieliśmy, by nasze miasteczko odzwierciedlało najróżniejsze potrzeby mieszkańców, od społecznych, po polityczne i religijne.

Gdy wybudowanie dekoracji w pełnej skali okazywało się niemożliwe ze względów budżetowych lub logistycznych, do akcji wkraczali specjaliści od efektów pracujący pod kierunkiem Stuarta Roberstona. Pracowali oni z modelami, malowanymi zastawkami i obrazami generowanymi komputerowo. Kirk Petruccelli mówi: W jednej z pierwszych scen filmów rodzina Martinów wybiera się do Charlestonu. Miasto tętni życiem i bohaterowie - a wraz z nimi widzowie - podziwiać mogą wiatraki, rezydencje, dwory i farmy. My zaś filmowaliśmy istny "krajobraz po bitwie": wokół nie było nic, tylko porośnięte trawą równiny. Reszta jest dziełem specjalistów od filmowej magii.

Petruccelli podkreślił kontrast między kolonistami a żołnierzami angielskimi. Koloniści żyją w harmonii z krajobrazem, a ich domostwa zbudowane są z drewna, podczas gdy Brytyjczycy żyją w sztywnych, bardziej sformalizowanych strukturach, które doskonale oddają ich ducha narodowego.


Kostiumy do "Patrioty" są dziełem Deborah L. Scott, nagrodzonej Oscarem za "Titanica". Projektantka mówi: Każdej z postaci przypisaliśmy inną paletę barw. Dzięki temu widz łatwo je rozpozna, co w przypadku siedmiorga dzieci Benjamina Martina wcale nie jest łatwe. Gabriel jest początkowo rosłym młodzieńcem, dużym dzieckiem, zmienia się jednak diametralnie dwa lata później, gdy wstępuje do armii i wkłada mundur. Grany przez Mela Gibsona Benjamin nosi się na czarno, a kolor ten symbolizuje w jego przypadku dojrzałość, siłę i pozycję, jaką osiągnął jako ojciec i głowa rodziny. Jego najstarszy syn, Gabriel, nosi kolory bardziej stonowane. Pod koniec filmu Benjamin mięknie, a Gabriel dojrzewa wewnętrznie, zaczynają więc podobnie się ubierać.

Ekranowe kobiety także noszą stroje, które wiele mówią o ich charakterach. Pełna temperamentu Anne Howard ubiera się w tonacji błękitno-zielonej, podczas gdy łagodniejsza Charlotte preferuje bardziej tradycyjne kobiece kolory - różowy i kremowy.

Deborah L. Scott mówi: Kostiumy kobiece pozwoliły mi najpełniej wyrazić ducha i piękno czasów, w których toczy się akcja, bo moda kobieca - jak wiadomo - zmienia się najszybciej. Grana przez Joely Richardson Charlotte jest bogatą kobietą z miasta i w toku akcji filmu przechodzi znamienną przemianę. Odkrywa smak wolności i odrzuca krępujące ją więzy konwenansu, zrzuca gorset i zaczyna nosić bogatsze barwy. Anne Howard to z kolei dziewczyna wywodząca się z klasy średniej tamtej epoki. Często ubiera się na niebiesko. Nosi suknie z surowych materiałów, bo jej rodzina nie może sobie pozwolić na drogie sukna. Benjamin Martin z kolei nie przebiera się zbyt często, bo trudno sobie wyobrazić, by miał na to czas na polu walki. Żołnierze obu armii, brytyjskiej i kontynentalnej, noszą zaś oczywiście mundury utrzymane w tonacji czerwono-biało-niebieskiej. Uszyto je wedle kanonów europejskiej mody tamtych czasów, głównie z jedwabiu, bo bawełna była wtedy prawdziwą rzadkością, a w Anglii obowiązywał zakaz jej importu. W sumie na potrzeby filmu uszyliśmy półtora tysiąca mundurów. W samej tylko scenie bitwy pod Camden udział wzięło bowiem ośmiuset, może nawet dziewięciuset statystów!


Za rekwizyty odpowiedzialny był Doug Harlocker. Zgromadził on na planie setki rekwizytów dla aktorów i statystów, a były wśród nich: sztućce, talerze i mise; dziecięce zabawki i przybory szkolne, od żołnierzyków, po wykonaną przez specjalistów replikę lalki z epoki i tabliczki; eleganckie przedmioty należące do generała Cornwallisa, w tym srebrne kandelabry, karafki i tabakiery oraz luneta, kompas i sekstans; cały ekwipunek żołnierzy, w tym skórzane plecaki, torby, kapciuchy i rogi z prochem oraz niezliczone akcesoria, w tym gęsie pióra i suszki do atramentu, nie mówiąc już o setkach narzędzi broni: szablach, sztyletach, pistoletach i muszkietach. Doug Harlocker mówi: Mieliśmy do dyspozycji 290 muszkietów. Muszkiety i pistolety dla Mela Gibsona wykonał Frank House, światowej sławy amerykański rusznikarz.

Frank House mówi: W owych czasach broń była wyznacznikiem zamożności człowieka. Mężczyzna mógł się pochwalić tylko trzema rzeczami: koniem, fuzją i domem. W XVIII wieku posiadanie broni było symbolem statusu społecznego.

Mel Gibson musiał opanować trudną sztukę ładowania muszkietu. Jak mówi: To długa i męczący procedura. Jeśli wszystko pójdzie dobrze i nie popełnisz żadnego błędu między kolejnymi strzałami upływa około 20 sekund. Ładowanie osiemnastowiecznej broni palnej to nie lada sztuka.


Zdjęcia do "Patrioty" kręcono w plenerach Północnej Karoliny, w okolicach niewielkiej osady zwanej Rock Hill i w Charlestonie. Zanim wybrano te właśnie okolice, filmowcy przemierzyli Kanadę, Irlandię i... Nową Zelandię. W Karolinie znaleźliśmy rozległe pola, na których nakręciliśmy sceny batalistyczne. Nie bez znaczenia pozostawał też fakt, że na Południu bez trudu znaleźliśmy rekwizyty z epoki, materiały na kostiumy i niezwykłych statystów - mówi kierownik produkcji Bill Fay.


Miejscem akcji scen otwierających film jest plantacja Martinów, która rozciągała się na powierzchni 280 akrów. Wizje Rolanda Emmericha pomogli przenieść na ekran scenograf Kirk Petruccelli, kierownik artystyczny Barry Chusid i dekorator wnętrz Victor Zolfo. Dekoracja przedstawiająca dom Martinów składała się z szeregu wnętrz, wśród których były sypialnie, gabinet Benjamina, salon i kuchnia. Do fasady domu przylegał ganek. Wokół domu rosły krzewy tytoniowe i proso, reszta roślin była sztuczna. Dekoracja dekoracją, ale twórcy dołożyli wszelkich starań, by dom wypełniały rekwizyty do złudzenia przypominające przedmioty używane w czasach, w których toczy się akcja filmu. Zwrócili się o pomoc do rzemieślników, kowali, garncarzy, wyplataczy koszy i blacharzy, którzy z entuzjazmem podjęli się niezwykłego zlecenia, przyjeżdżając niejednokrotnie z najodleglejszych zakątków Stanów Zjednoczonych. W domu Anne Howard możemy z kolei podziwiać wypożyczone z muzeum Wrights-Ferry jedwabne hafty, a w sztabie generała Cornwallisa - portret pierwszego gubernatora Georgii, którego wartość rynkowa przekracza dziś pół miliona dolarów.


Wiele ze scen filmu rozgrywa się przy świetle świec. Przygotowaliśmy ze dwa tuziny różnych świec, niektóre z nich miały podwójny, a nawet potrójny knot. Odlewaliśmy je ze wszystkich rodzajów wosku pszczelego, chcieliśmy się bowiem przekonać, który z nich sprawdzi się najlepiej - mówi dekorator wnętrz Victor Zolfo. - Ostateczna decyzja należała do autora zdjęć Caleba Deschanela. Mam wrażenie, że zużyliśmy więcej świec niż w całym XVIII stuleciu.

Wielu problemów natury logistycznej dostarczyły filmowcom sceny pożarów. Scenę pożaru, który doszczętnie strawił dom Martinów, nakręcono z sześciu kamer umieszczonych na dźwigach i platformach. Wcześniej nakręcono kilka ujęć z "kontrolowanymi" pożarami, tak by Emmerich mógł włączyć do filmu zbliżenia brytyjskich żołnierzy podkładających ogień. Realizację sceny pożaru kościoła w Pembroke kilkakrotnie przerywały z kolei deszcze i huragan Floyd.


Ogromnym wyzwaniem były dla wszystkich sceny batalistyczne. Sekwencję bitwy pod Camden, w której starło się dwustu żołnierzy brytyjskich i kontynentalnym, nakręcono w ciągu dwóch dni. Filmowe pole bitwy było usiane niebieskimi, żółtymi, pomarańczowymi i zielonymi transparentami, które informowały aktorów i statystów o różnym natężeniu eksplozji. Koordynator efektów specjalnych Yves de Bono sporządził mieszankę prochu, torfu i korka, które umieścił w puszkach zakopanych pod transparentami. Symulowały one wybuchy kul armatnich. Po dwóch dniach zdjęć wszyscy członkowie ekipy pokryci byli torfem od stóp do głów...

W inscenizacji bitwy pod Cowpens udział wzięło 600 statystów, kaskaderów i członków towarzystw historycznych, którzy przybyli na plan z własną bronią i końmi, a także dogłębną znajomością epoki i musztry. Realizację tej sekwencji poprzedził dwutygodniowy obóz wojskowy, w czasie którego ćwiczono przede wszystkim technikę posługiwania się bronią.


Odpowiedzialny za pozyskanie do filmu członków towarzystw historycznych Riley Flynn mówi: Chcieliśmy uchwycić ducha czasów, w których toczy się akcja, co nie znaczy, że niewolniczo trzymaliśmy się przekazów historycznych. Niektóre z naszych dział były najprawdopodobniej za duże, by użyto ich w bitwie takiej, jak ta, którą pokazujemy na ekranie. Niektórzy z naszych żołnierzy nosili okulary, inni mieli nadwagę. Zdarzały się także "jednostki", w których zaledwie czterech żołnierzy nosiło takie same mundury. Jest to sprzeczne z przekazami historycznymi, wnosi jednak do filmu powiew autentyzmu.

Obok spektakularnych bitew pod Camden i Cowpens w filmie oglądać możemy także walki wręcz i pomniejsze "starcia". Sekwencję ucieczki Gabriela Martina nakręcono w tysiącakrowym lesie porośniętym bukami, dębami i topolami. Daje on schronienie licznym gatunkom zwierząt, między innymi jeleniom i dzikim indykom. W scenie tej Mel Gibson po mistrzowsku posługuje się nie tylko muszkietem, ale i autentycznym tomahawkiem (gumowa replika nie sprawdziła się).


Scenę potyczki, w której ukrywający się na bagnach żołnierze Martina pokonują oddział Brytyjczyków nakręcono na sztucznych mokradłach zwanych "Cyprysowymi Ogrodami". Położone nieopodal Charlestonu mokradła utworzono pod koniec lat 20-tych, a stanowią one dziś sporą atrakcję turystyczną. "Cyprysowe Ogrody" są sztucznie utworzonymi bagnami, ekipa mogła więc obniżyć poziom wody i zbudować wśród nich obozowisko z ruinami starego hiszpańskiego dworu, tak jego tego wymagał scenariusz.

Zdjęcia w plenerach Rock Hill w Południowej Karolinie potrwały od września do początków grudnia 1999. Filmową plantacją Camden jest na ekranie Hightower Hall, plantacją Charlotte - Homestead House, domem Howardów - rezydencja pułkownika Brattona.


Ekipa przeniosła się następnie do Charlestonu. Kilka scen nakręcono na słynnych ulicach Tradd i Meeting. Stoją przy nich wspaniałe rezydencje kolonialne pamiętające czasy, w których toczy się akcja filmu. Okoliczni mieszkańcy nie kryli zdumienia, gdy w środku nocy na ulice wylegli statyści w strojach z epoki, jeźdźcy i zaprzęgi konne. Plotka głosi, że jedna z miejscowych matron postanowiła, że zaprosi całą ekipę na przyjęcie, po czym pobladła z przerażenia, gdy uświadomiono jej, że zaprosiła do swego domu 500 osób...

Kilka kluczowych sekwencji nakręcono na plantacjach w Południowej Karolinie. Była wśród nich 275-letnia plantacja Mansfield, zabytek klasy zerowej słynąca z zachowanych autentycznych kwater dla niewolników. Nakręcono w niej sceny rozgrywające się w na ganku, na balkonie i w ogrodzie plantacji Charlotte oraz w sztabie generała Cornwallisa.

Sekwencję wystawnego brytyjskiego przyjęcia, podczas którego generał Cornwallis pada ofiarą figla spłatanego mu przez Benjamina Martina, nakręcono w Middleton Place, słynącego ze wspaniałych ogrodów "modelowanych na styl europejski przez mistrza Andre Le Notre, który zaprojektował ogrody wersalskie". Sekwencję wieńczy potężna eksplozja na przepływającej nieopodal rzece, którą wykreowali specjaliści od efektów komputerowych.


Sceny rozgrywające się w wyzwolonej plantacji niewolników, w której znajduje schronienie rodzina Martinów, nakręcono w rezerwacie przyrody Botany Bay na plaży Edisto. Grająca rolę Abigale, wyzwolonej niewolnicy Benjamina Martina, Beatrice Bush mówi: "Patriota" opowiada oczywiście o amerykańskiej wojnie o niepodległość, nie należy jednak zapominać, że był to także czas, kiedy czarni mieszkańcy Ameryki zrzucali jarzmo niewolnictwa i tworzyli wolne wspólnoty, które stały się zalążkiem większej społeczności. To ważna lekcja dla wszystkich tych, którzy nie wierzą, że nie wszyscy Murzyni byli wtedy niewolnikami.

Ekipa nazywała to miejsce "Oazą Gullah", "gullah" oznacza bowiem język oparty na angielskim i najróżniejszych dialektach afrykańskich, którym posługują się mieszkańcy wysp u wybrzeży Południowej Karoliny. W oazie tej - jak wspomniano - znajdują schronienie nie tylko dawni niewolnicy, ale i rodzina Martinów. Gabriel bierze tu ślub z Anne, a Benjamin i Charlotte uświadamiają sobie łączące ich uczucie. Wszyscy poznają tu smak prawdziwej wolności, zrzucają krępujące ich gorsety i sztywne kołnierzyki.

Deborah L. Scott mówi: Oaza to niemal raj na Ziemi, pozwoliliśmy sobie więc na pewne odstępstwa od prawdy historycznej. Chcieliśmy bowiem podkreślić, że wszyscy czują się tu nieco swobodniej. Wymyśliliśmy na przykład sandały, które pojawiły się dopiero później.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Patriota
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy