"Parnassus": DOBÓR OBSADY
"Christopher Plummer był pierwszym obsadzonym w filmie aktorem," wspomina Gilliam. To wspaniały aktor teatralny, a przy tym wielka gwiazda. Jego córka Amanda Plummer wystąpiła w moim Fisher Kingu. Christopher był doskonałym wyborem: jego teatralny zmysł okazał się idealny dla tej postaci, a ponadto nieustannie starał się odnaleźć w niej humorystyczny rys".
"Wygląda na to, że gram postać tytułową" komentuje Plummer. "Zupełnie niespodziewanie zadzwonił do mnie Terry Gilliam i powiedział: 'Chciałbym, żebyś zagrał u mnie główną rolę, uroczego staruszka'. Uznałem, że wybrał mnie, bo zaledwie garstka aktorów w moim wieku może jeszcze mówić. Szczęście wciąż mi dopisuje, bo z każdym rokiem zostaje ich mniej, więc póki żyję i mam się nieźle, mogę stawiać się na wezwania. Przyjąłem propozycję".
"Sam nie wiem, jakiego Parnassusa stworzyłem. Jego postać bywała chwilami melodramatyczna, więc wziąwszy pod uwagę barwność scenerii i ruchliwość innych postaci (Terry lubi ruch w filmie), postanowiłem zagrać Parnassusa spokojnie i introspektywnie, unikając zbytniej ckliwości. Myślę, że to dobry wybór, moją postać trapi smutek wewnętrzny: zaprzedał córkę diabłu. Film ma mroczny, tragiczny aspekt, który nadto go nie obciąża, ale jest obecny".
Jak opowiada Gilliam, "pewien holenderski twórca animacji próbował skontaktować się z Tomem Waitsem (którego uważam za największego poetę muzycznego Ameryki) i poprosił mnie, żebym przesłał mu jego scenariusz. Spełniłem jego prośbę. Od wielu lat nie miałem kontaktu z Tomem. On odmówił mojemu znajomemu, ale zapytał: 'a ty nie masz dla mnie jakiejś propozycji?' Odpowiedziałem: 'mam taką ciekawą rolę w moim nowym filmie?'. Od razu się zgodził, zanim jeszcze przeczytał scenariusz".
"Gram diabła" wyjaśnia Waits. "Nie jednego z wielu diabłów, czy zwykłego złego człowieka. Gram tego Diabła. To niezła zagwozdka - jak zagrać diabła? Jak wcielić się w tak wielce archetypiczną, głęboko zanurzoną w historii postać? Wreszcie zrozumiałem, że muszę zagrać go po swojemu, to przecież mój diabeł. Diabeł na moją modłę. Mam nadzieję, że spełniłem oczekiwania Terry'ego, że moja praca pozytywnie go zaskoczyła. Nie zawsze jestem pewien, czy mi się to udało, ale żywię taką nadzieję".
"Gdy szukaliśmy odtwórczyni roli Valentiny, prowadząca casting Irene Lamb powiedziała: 'musisz zobaczyć Lily Cole'" wspomina Gillam. "Przeprowadziliśmy zdjęcia próbne i zapadła decyzja. Pragnąłem do tej roli dziewczyny o oryginalnej urodzie, która jednocześnie potrafi wyglądać na szesnaście lat. Kiedy zaczęliśmy zdjęcia z Lily, myślałem, że popełniłem błąd. Nie miała doświadczenia, a musiała dorównać wspaniałym aktorom. Ona jednak podołała zadaniu: z każdą chwilą radziła sobie coraz lepiej. W efekcie stworzyła fantastyczną rolę".
"To ciężka praca" przyznawała Cole na planie. "Ale czerpię z niej dużo satysfakcji, a Terry ma bardzo dobre serce. Podobnie jak cała ekipa. Dlatego panuje tu bardzo przyjazna atmosfera. Nie ma rywalizacji pomiędzy ludźmi i ich ego. Jak żartuje Terry, nie istnieje hierarchia. To oczywiście nieprawda. Wszyscy są zachęcani do dzielenia się pomysłami: to niezwykłe i wyjątkowe.
Praca na planie jest zupełnie inna niż praca modelki, zresztą tego też się spodziewałam. Nie tylko od strony praktycznej, ale w ogólnych zasadach funkcjonowania branży. Te dwa przemysły wydają się sąsiadować, ale bardzo się od siebie różnią. Czuję o wiele większe zaangażowanie i presję wewnętrzną jako aktorka, uwielbiam grać. Dlatego czerpię z tego zajęcia więcej satysfakcji, praca modelki nie jest zbyt rozwijająca. Nie daje miejsca na ekspresję. Aktorstwo jest po części kwestią urody, dzięki której można dostać rolę, ale potem można podejść do roli na milion sposobów. Wszyscy czekają, aż pokażesz co potrafisz. To trudne, ale bardziej ekscytujące".
"Verne Troyer dostał rolę na samym początku" mówi Gilliam. "Grał u mnie w Las Vegas Parano, choć był na ekranie tylko przez 2 sekundy. Pomyślałem, że skoro zbieramy trupę niezwykłych ludzi, nie wystarczy mi zwykły mały człowiek. Potrzebuję najmniejszego, jakiego znajdę. Nie chodzi tylko o jego wzrost. Znam charakter Verne'a, pasuje do Percy'ego idealnie: jest cynicznym mądralą, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. Wykapany Verne".
Troyer potwierdza: "Jest bardzo podobny do mnie. To twardziel. Jest sarkastyczny i cyniczny, niczym się nie przejmuje. Wspaniale mi się go grało. Gdybym miał okazję wcielić się w niego ponownie, nie wahałbym się ani chwili. Lubię wyzwania. Nie uważam, by Terry był zbyt wymagający. Kiedy grasz w danej scenie i chcesz osiągnąć najlepszy efekt z możliwych, nie wystarczy popałętać się przed kamerą. Lubię styl reżyserii Terry'ego. Wie, czego chce i ma mnóstwo pomysłów, dzięki czemu praca z nim to czysta frajda".
Terry Gilliam: "Heath Ledger kręcił akurat w Anglii Mrocznego rycerza i przyprowadził do mnie naszego wspólnego znajomego, autora storyboardów do Nieustraszonych Braci Grimm. Robili razem animowany teledysk i potrzebowali miejsca do pracy. Zaproponowałem im salę konferencyjno-projekcyjną w Peerless, naszej firmie od efektów wizualnych. Pewnego dnia przyszedłem tam, by pokazać swoje storyboardy ludziom od wizualnej oprawy filmu i zastałem w sali Heatha i Daniele. Zacząłem pokaz i wyjaśnianie kolejnych sekwencji, a Heath w tym czasie podrzucił mi liścik o treści: 'Mogę zagrać Tony'ego?' Czytał scenariusz, ale nie prosiłem go o udział w filmie. Zapytałem go: 'Mówisz poważnie?' Opowiedział: 'Tak, bo to film, który pragnę zobaczyć'. I już go mieliśmy. Myślałem, że z Heathem wszystko będzie łatwiejsze, pojawią się duże pieniądze... znów się myliłem!"
"Wszyscy opowiadali mi o Andrew Garfieldzie. Nigdy wcześniej go nie widziałem, ale przysłał taśmę z przesłuchaniem, którą nagrał w Los Angeles ze swoją dziewczyną. Każdą ze scen zagrał na trzy sposoby. Pomyślałem: 'Ten facet jest absolutnie, olśniewająco genialny'. W tym samym tygodniu zadzwonił do mnie Heath: 'Obsadziłeś jakiegoś Andrew?' Potwierdziłem. A on na to: 'Nie uwierzysz, ale właśnie jadę na jego przyjęcie urodzinowe.' Już wtedy niezwykłe siły dały o sobie znać".
Garfield na wieść o roli nie posiadał się z radości: "Anton to radosna, serdeczna, ciepła i dziecinna postać, która według mnie posiada więcej mądrości od wielu dwukrotnie starszych osób. Jego sposób postrzegania świata jest bardzo czysty i niewinny, pełen dobra. Myślę, że u Terry'ego większość rzeczy jest czarna albo biała. Lubi je zaszeregowywać jako złe albo dobre: w filmach, w życiu i w świecie. Myślę, że ja trafiam do szufladki z dobrymi, choć przejawiam oznaki słabości wobec sił zła. Sądzę, że moja postać to Terry jako młody chłopak; Terry próbujący zrozumieć kim jest, gdzie jest jego miejsce, ze wszech miar starający się być dobry i uczynny".
"Terry jest bardzo szczery. Nie ściemnia, że ma o czymś lepsze pojęcie niż ty. Traktuje ludzi jako równych sobie i oczekuje od ciebie produktywnej pracy, aby wszystko nie spoczywała na barkach jego i ekipy. Każdego dnia na planie panuje atmosfera napięcia stymulująca nas do kreatywności i odwagi. Terry zachęca do przekraczania granic, do których zwykle się nie zbliżamy. Wiadomo, kiedy jest zadowolony i wiadomo, kiedy niespecjalnie. Ale nigdy nie uderza w ton dydaktyczny, zawsze zachęca do dalszych prób".
Rozpoczął się kolejny etap podróży Gilliama. "Próby były interesujące, bo aktorzy starali się odnaleźć swoje postaci. Christopher od początku wiedział, co robi. Zaczynaliśmy scenę według scenariusza. Mówię: 'Teraz Parnassus schodzi po schodach,' a Christopher odpowiada: 'Nie, Parnassus nie powinien pojawiać się teraz'. Pytam dlaczego, a on na to: 'Bo będzie tak stał, zupełnie bezczynnie...' Wielcy aktorzy teatralni zawsze wiedzą, jak zrobić wejście swej postaci i które momenty się do tego nie nadają".
"Pozwoliłem aktorom na znacznie więcej improwizacji, niż w jakimkolwiek innym filmie, a wszystko zaczęło się od Heatha... Miał mnóstwo pomysłów, nowe dialogi i błyskawiczną inwencję. W pewnym sensie był wciąż nakręcony rolą Jokera, która dała mu poczucie wyzwolenia, jakiego wcześniej nie znał. Ciągle mówił: 'Robię takie rzeczy, o jakie siebie jako aktora nie podejrzewałem. Aż trudno uwierzyć'. Podczas pierwszych tygodni prób Andrew, który nigdy wcześniej nie improwizował, próbował rywalizować z Heathem, ale ten jako Tony był za szybki, zbyt onieśmielający. Coś nie grało. W końcu Andrew odkrył, że może konkurować z Heathem w inny sposób, ochraniając jednocześnie wrażliwość swojej postaci, mianowicie grając lekko i żartobliwie. Dzięki temu Anton zyskał moc, z którą Tony nie potrafił się zmierzyć".
"Kręcąc ten film, dużo częściej, niż zwykle, zdawałem się na instynkt. To głównie zasługa entuzjazmu Heatha: jego energii i nowych pomysłów, którymi nas zasypywał. Obserwowałem go i myślałem: 'wykorzystajmy to'. Jak mawiam, nie jestem reżyserem, lecz filtrem. Nie obchodzi mnie, czyj to pomysł, byle był najlepszy. Na szczęście mam przywilej wybierania tych najlepszych".
"Co ciekawe, Andrew zdołał wypełnić część pustki, która powstała po śmierci Heatha: jego improwizacje stały się doskonałe i przezabawne. Mówił, że nie zdawał sobie sprawy ze swego talentu komicznego, bo zwykle grywał poważne, trudne postaci. Obserwowanie tych wszystkich zmian było niesamowite, miałem wrażenie, że film robi się sam".
Producenci byli zachwyceni doborową obsadą. "Najważniejsze jest to, by aktor tchnął w postać życie" mówi Samuel Hadida. "Efekty specjalne i scenografie też są istotne, ale emocje zawdzięczamy aktorom. Dlatego reżyser musi posiadać wyjątkowy talent do znajdowania aktorów, którzy sprawdzą się najlepiej w stworzonym przez niego świecie. Terry dostrzega u nich błysk w oku, sposób poruszania się i mówienia. Myślę, że ma wielki talent. Nie tylko potrafi wykreować własny świat, ale wie również, jak on powinien funkcjonować".
"Rolą producenta jest dostarczenie takiemu reżyserowi jak Terry Gilliam wszelkich potrzebnych środków i zapewnienie całkowitej wolności ekspresji, aby jego wizja mogła trafić na taśmę filmową. Naszym celem jest pomóc mu zrealizować wszelkie zamysły i asystować mu w tworzeniu jak najlepszego filmu".