"Parę osób, mały czas": PRASA O FILMIE
Film Barańskiego wydaje się ściśnięty, duszny, może nawet hermetyczny. Opór, jaki "Parę osób, mały czas" z początku budzi, w miarę projekcji jednak ustępuje. Wchodzimy w świat Białoszewskiego i skupionej wokół niego bohemy, w której nie ma śladu artystowskich póz, w wieloznaczną relację poety z Jadwigą Stańczakową (świetne role Andrzeja Hudziaka i Krystyny Jandy). Aż wreszcie konkretne osoby i miejsca przestają mieć znaczenie. Mały wielki film Barańskiego dotyka bowiem nieefektownej prawdy: o sztuce rodzącej się z okruchów codzienności i o migotliwych momentach szczęścia i bliskości kpiących sobie z wielkich liter.
PAWEŁ T. FELIS, KARLOWE WARY
Gazeta Wyborcza nr 156, wydanie warszawskie z dnia 06/07/2006 KULTURA, str. 13
Na użytek reklamy będzie się mówić, że "Parę osób, mały czas" to taka polska "Carrington" - "historia niezwykłej miłości" dwojga nie najmłodszych ludzi: niewidomej i poety o innej orientacji seksualnej. Ale mnie co innego wydaje się istotne. To, co Miron nazywał "czułością wszystkiego" albo "łapaniem radości za ogon", bo nawet jak się wyrwie, "zostaną pióra". Walka o szczęście pomiędzy nieszczęściami. Docenianie bytu, na przekór ograniczeniom, a może dzięki nim? Tej szczególnej umiejętności Miron uczy Jadwigę. Ale też sam się od niej uczy, gdy ona swoimi niewidzącymi dłońmi dotyka bukietu i mówi, że jest "piękny", i kiedy stara się rozpoznawać kolory palcami.
Tadeusz Sobolewski, miesięcznik KINO, 2005 r. , nr 10, s. 94
Opowiedzieć o miłości z zamkniętymi oczyma. O złych instynktach, które nie zwyciężyły czułości. Film Barańskiego nie jest przecież laurką: spotykają się w nim niewidoma neurotyczka i zdeklarowany homoseksualista. Jadwiga (piękna rola Krystyny Jandy) jest naiwna, egzaltowana i często przygnieciona depresją, Miron (wspaniała, nagrodzona w Karlowych Warach kreacja Andrzeja Hudziaka) to także narcyz i egocentryk, żaden brat-łata ani pocieszyciel. A jednak oglądamy prawdziwe spotkanie, takie, o jakim - często na próżno - marzymy przez całe życie. Spotkanie, które wyprzedza wszystkie inne przyjaźnie, miłości, erotyczne spełnienia. Spotkanie z człowiekiem, którego nie musimy wcale rozumieć, ale bez którego nie potrafimy żyć.
Łukasz Maciejewski, "Pamiętam, że było gorąco", TYGODNIK POWSZECHNY nr 30 / 2006, s. 13