Jeśli ktoś spodziewa się po "Ostatniej sekcie" czegoś w rodzaju "Kodu da Vinci" - lepiej, żeby już na wstępie porzucił wszelką nadzieję. Tytułowe stowarzyszenie nie ma bowiem nic wspólnego z organizacją religijną, tylko z grupą... krwiożerczych kobiet. A konkretniej: wampirzyc.
Reżyserski debiut Jonathana Duecka (był producentem "UMK: Ultimate Killing Machine") to próba zaadaptowania do współczesnych realiów mitu wampirycznego. Klasycznym i założycielskim dla wampirycznej mitologii utworem był "Drakula" Brama Stokera. Jedną z głównych postaci tego dziełka był zaś doktor Abraham Van Helsing, którego potomek powraca w "Ostatniej sekcie" w osobie Davida Carradine'a (pamiętacie go z "Kill Billa"?). O ile jednak Abraham musiał mierzyć się z hrabią z Transylwanii, to jego prawnuk będzie musiał zlikwidować nie jednego, a całą "sektę" wampirów.
Van Helsing nie jest jednak główną postacią "Ostatniej sekty". Oś fabularna skoncentrowana jest wokół osoby dziennikarki Sydney St. James (Natalie Brown), która - przygotowując artykuł o współczesnych stylach życia - trafia na stronę internetową serwisu randkowego "Artemis". Już w starożytnej Sparcie na ołtarzu Artemidy- greckiej bogini śmierci i płodności - składano ofiary w postaci pobitych do krwi chłopców. Na stronie internetowej "Artemis" znaleźć zaś można niepokojące fragmenty wideo, na których widzimy skąpo odziane kobiety-wampirzyce, wpijające się w ciało przywiązanego do łóżka mężczyzny. Nie trzeba dodawać, że Sydney stanie się oczywiście potencjalną ofiarą wyznawczyń Artemidy, a Van Helsing będzie starał się ją uratować.
"Ostatnia sekta" przywraca filmowej świadomości postać "wampa" - kobiety fatalnej, która doprowadza mężczyzn do upadku. W ujęciu Duecka bycie wampem to nie tyle sprawa predyspozycji, co przeznaczenia. Rodzaj narkotycznego transu, w którym na równi z pożądaniem męskiej krwi budzi się w kobiecie silny instynkt homoseksualny. Na poziomie gatunkowym "Ostatnia sekta" łączy bowiem elementy kina wampirycznego z kinem... erotycznym. Nie od rzeczy serwis IMDb jako kluczowe hasło dla tematyki filmu podaje: "lesbian vampire". Między zarządzają strukturą "Artemis" Anną (Deborah Odell) a jej wyznawczyniami zachodzi głęboka więź erotyczna. Nie inaczej będzie w przypadku jej relacji z Sydney. Problem w tym, że erotyczny klimat całości nie wpływa zbyt dobrze na wartkość akcji, co rozsierdziło pewnego internautę, który - w swej recenzji z filmu Duecka napisał, że widział "filmy porno z bardziej rozbudowaną fabułą".
Historie wampiryczne, tak jak filmy o Jamesie Bondzie, rządzą się jednak specjalnymi regułami. Nie to jest przecież ważne, czy Van Helsing złapie wreszcie swą ofiarę, tylko sposób w jaki to robi. Tu posługuje się swoim pomocnikiem Karpowem (sugestywny Julian Richings), który w wyjątkowo widowiskowy sposób eliminuje kolejne wampirzyce (bez pomocy czosnku, za to solidnie wyperfumowany). Radzi sobie z wdziękiem nawet z... zombie, które nagle pojawiają się w siedzibie "Artemis", by stanąć w obronie wampirzyc.
Nieprawdopodobne? David Carradine, który z profesorską klasą wciela się w postać Van Helsinga, w jednym z wywiadów tłumaczył różnicę między filmem wampirycznym a horrorem. "To, co dzieje się w horrorze, może przytrafić ci się w prawdziwym życiu. W przypadku filmu wampirycznego mamy do czynienia jedynie z fikcją". No, a w wymyślonym świecie spokojnie mogą współistnieć obok siebie wampiry, zombie, wyznawczyni kultu Artemidy oraz potomkowie Van Helsinga...
Oprac: redakcja.film.interia.pl