Reklama

"Ostatnia akcja": OPERATOR O FILMIE

KARINA KLESZCZEWSKA - OPERATOR. O FILMIE

Ostatnia akcja" jest komedią i wymaga przejrzystej formy. Bardzo uważaliśmy na to, żeby forma nie przysłaniała treści i przede wszystkim, żeby nie przeszkadzała aktorom. Starałam się świecić szeroko, naturalistycznie i tak, żeby aktorzy mieli jednocześnie swobodę i dobre światło.

Przy okazji tworzenia Ostatniej Akcji miałam niezwykłą okazję spotkać się z tak wspaniałymi aktorami jak Jan Machulski, Marian Kociniak, Barbara Krafftówna, Alina Janowska i doświadczyć w codziennej pracy ich niezwykłego profesjonalizmu, poczucia humoru, kreatywności i warsztatu. Dzięki ich bezpośredniości i otwartości na innych praca była przyjemnością.

Reklama

Najwięcej kłopotów sprawiała niestabilna aura. Ostatnia akcja jest filmem w dużej mierze plenerowym, często jedną sekwencję kręciliśmy przez kilka dni. W takim przypadku stabilna pogoda jest bardzo przydatna w utrzymaniu konsekwencji fotograficznej. Przez większość czasu mieliśmy szczęście, niestety przy pracy nad sceną finałową, którą kręciliśmy przez kilka dni, los się odwrócił i zostaliśmy zmuszeni do pracy w zmiennych warunkach atmosferycznych, a następnie do wyrównywania obrazu za pomocą cyfrowej postprodukcji.

Bardzo zależało nam na stworzeniu wyrazistego obrazu Warszawy, nie tylko jako miejsca ale i bohatera dramatu. Emocjonalną mapę miasta wszyscy (zarówno reżyser, scenograf, jak i ja ) mamy w głowie od dzieciństwa. To nam bardzo pomagało w dokumentacji i ustaleniu lokalizacji. To miasto jest bardzo różnorodne, każda dzielnica jest osobna. Siłą rzeczy portretując Warszawę zdecydowaliśmy się na rodzaj patchworku, łączącego nowe ze starym, małomiasteczkowe z wielkomiejskim, bogate z biednym.

Chcieliśmy też uchwycić przemijanie, zarejestrować proces przemiany przestrzeni. Współczesność polega na burzeniu starych i budowaniu nowych budynków, czym nieodwracalnie zmienia się charakter miasta i co nie zawsze jest dla niego korzystne.

Mieliśmy wybraną piękną lokalizację na tyłach ulicy Marszałkowskiej - piękne stare przedwojenne podwórko, całe zarośnięte mchem, z fontanną na środku. Oczywiście kamienica była opuszczona i zaniedbana od lat. Planowaliśmy w tym miejscu nakręcić scenę, w której warszawscy gangsterzy przerzucają łupy. Niestety na kilka dni przed zdjęciami okazało się, że władze miasta postanowiły zburzyć ten zabytek i diabli wzięli nasze plany,

a Warszawa straciła kolejny magiczny, przedwojenny zakątek. A my, idąc za głosem intuicji nakręciliśmy scenę na gruzach, bo to wciąż jest Warszawa.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ostatnia akcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy