Reklama

"Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa": POLSKIE TROPY

Tylko nieliczni wiedzieli do tej pory, że oprócz Nowej Zelandii i Czech, gdzie powstała większość zdjęć, ekipa „Narnii” odwiedziła także Polskę. Miało tu miejsce kilkanaście dni zdjęciowych, głównie nad zamarzniętym jeziorem Siemianówka. Polska producentka Marianna Rowińska z Ozumi Films, która uczestniczyła w tym gigantycznym przedsięwzięciu, mówi: Od początku zależało mi na tym, by przenieść część produkcji do Polski i zatrudnić tu jak najwięcej osób – tak, by „Narnia” choć częściowo zyskała status polskiego projektu. I to się udało! Pracowaliśmy z polską ekipą, na polskim sprzęcie. Gdy Andrew Adamson pierwszy raz do nas przyjechał, spotkaliśmy się z nim w Kudowie, na granicy polsko-czeskiej. Cała amerykańska ekipa miała już za sobą dokumentację na terenie Czech. Czesi bardzo zabiegali o to, by ekipa w pierwszej kolejności odwiedziła ich kraj. Byli przekonani, że nic nie przebije ich oferty. Jednak to, co pokazaliśmy Adamsonowi w Polsce, zrobiło na nim naprawdę duże wrażenie. Znaleźliśmy na niego sposób! Ujęliśmy go polską gościnnością, wspaniałymi krajobrazami i zabytkami. A takim osobom jak Adamson nie jest łatwo zaimponować… Staraliśmy się podbić reżysera i jego ekipę nie luksusem, lecz spontanicznością, prostotą, swojskimi klimatami. Organizowaliśmy ogniska, zapraszaliśmy muzyków, grających na żywo. Zaaranżowaliśmy niezwykły koncert w kościele w Świdnicy. Atmosfery tamtego misterium Amerykanie długo nie mogli zapomnieć.

Reklama

To w Polsce powstała jedna z najbardziej dramatycznych scen z udziałem Białej Czarownicy. Zdjęcia miały być realizowane nad jeziorem Siemianówka, na północ od Puszczy Białowieskiej – opowiada Marianna Rowińska. – Jedynym warunkiem była pogoda: jezioro musiało zamarznąć. Gdyby tak się nie stało, zdjęcia w ogóle by odwołano. Na szczęście Siemianówka zamarzła. To były bardzo trudne zdjęcia, wymagające doskonałego przygotowania. Chodziło o jedną z kluczowych scen filmu, w której dzieci mogą albo biec naokoło jeziora, ukrywając się przed Białą Czarownicą, albo też zaryzykować i przedostać się jego środkiem, dzięki czemu mogłyby prędzej pospieszyć na ratunek bratu. W tym wypadku grozi im jednak schwytanie przez czarownicę. Mimo to, dzieci wybierają drugą możliwość i biegną przez gigantyczne, owalne, zamarznięte jezioro. Scena ta była kręcona przy użyciu bardzo skomplikowanego sprzętu. Kamery zainstalowano na śmigłowcach, skuterach śnieżnych, poduszkowcach i specjalnych platformach.

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy