"Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa": CZAROWNICA JAK SIĘ PATRZY
O rolę Białej Czarownicy starała się ponoć usilnie Nicole Kidman, lecz wybrano Tildę Swinton, znaną doskonale z teatru, filmów Dereka Jarmana, „Orlanda” Sally Potter, czy (ostatnio) „Młodego Adama”. Adamson tak to komentował: Szczerze mówiąc, gdy mowa była o tym, kto zagra Jadis, padały różne propozycje. Jednak na wiadomość, że wybraliśmy Tildę, większość rozmówców reagowała podobnie: No jasne, Tilda Swinton jest po prostu idealna!
Aktorka żartowała, że filmów, w których zagrała, jak dotąd nie oglądały jej dzieci, i że być może „Opowieści z Narnii” także nie zobaczą, ponieważ nie chciałaby, aby ujrzały ją w roli złej czarownicy. Jestem w tym filmie bardzo wysoka, bardzo szczupła i bardzo, ale to bardzo zła – mówiła.
Swinton żartowała również, opowiadając o pracy z Adamsonem: My, aktorzy, czuliśmy się naprawdę wyróżnieni, ponieważ byliśmy pierwszymi żywymi istotami, z którymi zdecydował się pracować. Niesamowite stworzenia, które zapełniają ekran, i cała ta wielka maszyneria efektów specjalnych, to było oczywiście dla niego bardzo ważne, ale okazało się, że interesowaliśmy go także i my, zwykli ludzie. Aktorka dodawała też: Może zdarzyć się tak, że kolejnym jego filmem będzie skromny, niezależny projekt, z jednym pokojem i piątką aktorów. Chyba, że podpisze kontrakt na realizację kolejnej części „Opowieści...”. Sam reżyser nie wyklucza takiej możliwości, ale zapewnia, iż nie ma zamiaru stać się niewolnikiem planowanej serii.
Swinton przyznała w wywiadzie udzielonym Simonowi Bannerowi, że jako dziecko nie znała utworów Lewisa. Jestem jedną z tych nielicznych osób wychowanych w Wielkiej Brytanii, które nie przeczytały w dzieciństwie ani jednej książki o Narnii. Zapoznałam się z tym światem całkiem niedawno, czytając „Narnię” moim sześcioletnim bliźniakom, Honor i Xavierowi. To było coś na kształt testu. A że im się spodobało, zaczęłam na serio myśleć o tym filmie – mówiła i śmiała się: – Dzieci będą mnie omijać do końca życia! Pamiętam pewną historię, którą opowiedział mi mój przyjaciel Derek Jarman. Kiedyś, jak był mały, jechał nowojorskim metrem. Naprzeciwko niego siedziała jakaś kobieta, która nagle niesamowicie go przeraziła, a on nie miał pojęcia czemu. W chwilę po tym, gdy wysiadła z wagonu, zorientował się, że to właśnie ona grała złą wiedźmę z zachodu w „Czarowniku z krainy Oz”. Będę przerażać każde dziecko, które mnie zobaczy, do końca swoich dni… ale jestem na to przygotowana!
Czasami myślę, że ja naprawdę nie wiem, jak powinien zachowywać się prawdziwy aktor! – kontynuowała aktorka. – Chyba od samego początku drażniłam producentów, którzy byli trochę zawiedzeni. Pewnie spodziewali się, że z nikim nie będę rozmawiać i w jakiś sposób będę odzwierciedlać osobowość Białej Czarownicy także poza planem. Myślę, że najpiękniejszą sprawą dla każdego, kto pracuje przy filmie (przede wszystkim dla dzieci) jest to, że poznają trochę ten fach i dowiadują się, że to wszystko jest udawaniem. Pięknym udawaniem, ale jednak.
Co sprawiło Tildzie największą trudność w czasie pracy nad rolą Białej Czarownicy?
Jej wygląd – odpowiada Swinton. – To coś, o czym myśleliśmy bardzo długo i nad czym bardzo ciężko pracowaliśmy. Jadis stworzyła Narnię jako stan umysłu, a potem go zamroziła. W związku z tym wyobrażałam sobie nawet, że ona wcale nie ma ciała. Jest jakimś stworzeniem, które wie, że musi się ubrać, więc nosi na sobie jakby kawałek Narnii. Tak więc suknia zrobiona jest z materiału, który przywodzi na myśl niesamowity wodospad, który widziałam w Nowej Zelandii. Biała Czarownica jest stworzona z wody albo lodu, dymu i może czegoś jeszcze. A ponieważ jest kwintesencją wszelkiego zła, ma na sobie futro. Jej włosy wcale nie wyglądają jak włosy, lecz jak coś, co pochodzi z ziemi, jak korzenie. Jej korona jest zrobiona z lodu, który topnieje w miarę, jak rozwija się historia. Tak więc nie będzie wyglądała jak w kostiumie, który wyjęła z jakiejś szafy. I naprawdę wolałabym, żeby ten kostium był wygenerowany komputerowo, bo strasznie trudno się go nosiło.
Udział w wielkiej hollywoodzkiej produkcji to dla Swinton nowość i ta praca wciągnęła ją zupełnie. Interesujące jest to – podkreślała – że przy Andrew Adamsonie codziennie odkrywasz coś nowego na planie. Wszyscy pracowaliśmy na najwyższych obrotach. Czułam się, jakbym grała w filmie eksperymentalnym, tyle że z większą liczbą ludzi.
Aktorka twierdziła, że z wielką niecierpliwością czeka na końcowy ekranowy efekt. To naprawdę jest Narnia, ta sceneria, te postaci, to miejsce. Ludzie czekają na Narnię od pokoleń! Jestem przekonana, że Andrew Adamson był najlepszą osobą, która mogła zrobić ten film. Któregoś dnia na planie pojawił się Doug Gresham – pasierb autora cyklu, C.S. Lewisa, i przed wyjazdem powiedział mi, jak bardzo się cieszy. Czekał tak długo na odpowiednich ludzi! Wyjeżdżał teraz z poczuciem, że dokonano właściwego wyboru. Moim zdaniem, to wisienka na tym naszym torcie.