Reklama

"Ono": MODELKA AKTORKĄ. ROLA GŁOWNA

Od samego początku bohaterkę wyobrażałam sobie jako siebie sprzed 10 lat: już dorosła, ale nie do końca, o rozbudzonych zmysłach, ale z tęsknotą za czymś nieokreślonym. Nawet wymyśliłam dla niej imię - EWA. Choć nie lubię tego imienia, wydało mi się adekwatne. Ewa - pierwsza kobieta, pramatka wszystkich ludzi.

Zastanawiałam się, jaka powinna być moja Ewa? Kto ma ją zagrać?

Na początku chciałam, aby zagrała ją dziewczyna z pierwszego roku szkoły teatralnej. Ewa powinna być piękna, o pełnych kształtach, okrągłej zmysłowej twarzy, tak jak kobiety w ciąży. Chodziłam do szkoły teatralnej, oglądałam zdjęcia, ale mojej Ewy nie mogłam znaleźć.

Reklama

Pojechałam do Nowego Jorku, by spotkać się z przyjaciółką z liceum. Opowiedziałam jej o poszukiwaniach odtwórczyni głównej roli w moim filmie. Słuchała uważnie, potem zaproponowała spotkanie z Małgosią Belą, polską modelką pracującą w Nowym Yorku. Pomysł wydał mi się niedorzeczny, ponieważ szukałam aktorki, a nie modelki. Jednak na spotkanie z Małgosią przystałam. Przyleciała z Los Angeles na sesję zdjęciową z Richardem Avedonem. Po jej pracy spotkałyśmy się na kolacji. Najbardziej zaskoczyło mnie to, że Małgosia Bela nie wygląda jak modelka. Na pierwszy rzut oka to zwykła dziewczyna, a nie współpracowniczka światowych domów mody. Rozmowa początkowo się nie kleiła. Ożywienie zapanowało, kiedy zaczęłyśmy mówić o filmie Elema Klimowa „Idź i patrz”. To rosyjski film z 1974 roku o II wojnie światowej. Małgosi polecił go Richard Avedon, ja widziałam go w łódzkiej filmówce. Okazało się, że to jeden z naszych ulubionych filmów.

Zaprosiłam Małgośkę na próbne zdjęcia do Polski. Wcześniej dostała ode mnie próbny tekst monologu adresowanego do dziecka. Byłam zaskoczona: gdy wylądowała w Krakowie, znała już cały tekst na pamięć. Nie byłam wtedy pewna, czy to właśnie Małgosia zagra w moim filmie, ale intuicja podpowiadała mi, że idę w dobrym kierunku.

Rozpoczęła się roczna praca nad rolą. Małgosia z pełnym zaangażowaniem oddała mi swój czas. Spędzałyśmy razem całe dnie. Chodziłyśmy do szpitala, rozmawiałyśmy z dziewczynami w ciąży i psychologami, uczestniczyłyśmy w zajęciach szkoły rodzenia. Małgośka chodziła po ulicy z przytroczoną do brzucha poduszką, ludzie ustępowali jej miejsca w tramwaju, uśmiechali się. Czytała książki o ciąży, oglądała filmy. Uczyła się każdej linijki teksu, ale wychodziła również z własnymi propozycjami dialogów. Założyła nawet dziennik kobiety w ciąży, w którym pisała listy do swojego dziecka. Z czasem odkryłam, że Małgosia po prostu staje się moją bohaterką, niemal zupełnie utożsamia się z postacią, która ma zagrać. Wiedziałam, że kogoś równie oddanego sprawie nie znajdę.

Małgośka postanowiła dostać się do prestiżowej szkoły aktorskiej w Nowym Yorku - Actors Studio. Wspólnie przygotowywałyśmy się do egzaminu na Mazurach. Małgosia miała przedstawić we własnym wykonaniu sceny z wybranych filmów. Wybrała monologi z „Życia małżeńskiego” i „Wiarołomnych” Bergmana. Pojechała na egzamin i zdała go z bardzo wysoką lokatą. Wtedy byłam pewna, że wybrałam właściwą aktorkę.

Nadszedł termin zdjęć do mojego filmu. Miałam wątpliwości, czy Małgosia poradzi sobie na planie w towarzystwie doświadczonych aktorów. Bałam się, że debiutantka zamknie się w sobie, odmówi współpracy. Matkę Ewy w filmie grała znakomita polska aktorka Teresa Budzisz-Krzyżanowska. Na pierwszych próbach Małgosia była wycofana, panią Teresę irytowała jej bierność. Następnego dnia miały rozpocząć się zdjęcia. Byłam załamana.

Ku mojemu zaskoczeniu odkryłam przemianę Małgosi przed kamerą. Nagle stała się ożywiona i otwarta. Razem z doświadczoną aktorką stworzyła profesjonalny, aktorski duet. Wymieniały uwagi, nawzajem się inspirowały w pracy nad każdą sceną.

Małgosia starała się jak najlepiej zrozumieć tekst. Kiedy czegoś nie wiedziała, pytała. Jej intuicja wiodła ją w dobrym kierunku. W pewnym momencie na planie nie potrzebne były słowa, często rozumiałyśmy się bez nich.

W aktorskim kunszcie Małgosi doceniam przede wszystkim jej potrzebę jak najlepszego zrozumienia tekstu. Kiedy go czyta, jest skupiona. Jeśli czegoś nie wie, pyta. Choć brak jej jeszcze doświadczenia, kieruje się intuicją, wie kiedy tekst brzmi fałszywie. Nie zraża się, mimo że praca aktora to ogromny wysiłek. Małgosia ma wolę walki na planie, nie zraża się i nie poddaje, choć często leją się łzy. Cała ekipa była pod wrażeniem jej zdyscyplinowania i tego, jak potrafi „czuć” kamerę. Kiedyś ktoś zapytał, czy to naprawdę amatorka.

Małgorzata Szumowska

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Ono
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy