Reklama

"Once": PRACA NAD FILMEM

Carney mówi o filmie z dużą dozą osobistej satysfakcji.

"Byłem na pewnym, szczególnym etapie swojej kariery. Przez chwilę byłem filmowcem, a potem wessała mnie telewizja. Powrót do robienia filmów nie był łatwy. Praca nad Once nie miała być krokiem w karierze, miał to być powrót do korzeni i próba udowodnienia sobie, że potrafię".

Kiedy Carney skompletował główną obsadę, zaczął z większym impetem pracować nad filmem.

"Zaangażowałem ludzi, których znałem i którym ufałem, i którzy wiedzieli, że to nie będzie konwencjonalny film. Robiłem film ze swoimi przyjaciółmi i to było wspaniałe. Niczym powrót do czasów, kiedy mieliśmy po szesnaście lat, pracowaliśmy z przenośną kamerą, przyjaciółmi i piosenkami. Sądzę, że ludzie, którzy widzieli ten film, wypowiadają się o nim ciepło, ponieważ widzą, że nikt nie usiłuje im czegoś sprzedać, wcisnąć".

Reklama

Bardzo często sam proces produkcji filmu bywa nużący. Jednak w przypadku Once John Carney miał zupełnie odmienne doświadczenia. Można powiedzieć, że stał na przyjaznym, znajomym gruncie.

"Znam Samson Films od lat. Zatem kiedy powstała idea tego filmu, miałem kilka pomysłów na sposób produkcji. Kiedy w końcu zdecydowałem, że nie chcę znanego aktora do głównej roli, że właściwie nie chcę żadnych aktorów, poszedłem do Samson Films i powiedziałem, że mam pomysł na film, że mam coś w rodzaju scenariusza i napisane piosenki. Zapytałem, czy mają ochotę zaangażować się w taki projekt i zgodzili się. Mam doskonałe relacje z producentką Martiną Niland i producentem wykonawczym Davidem Collinsem. Produkcja tego filmu była dla nas właściwie relaksem, nie mieliśmy na niego zbyt dużo pieniędzy, ale wszyscy pracowaliśmy wspólnie. Samson jest świetną firmą do tego typu produkcji, ponieważ David Collins jest w takim momencie swojego życia, że jako producent nie musi nic sobie udowadniać, po prostu robi to, na co ma ochotę. To przyciąga do niego, a to, że chciał znowu ze mną współpracować - zrobiliśmy razem film parę lat temu, był również producentem wykonawczym serialu Bachelors Walk - oznacza, że mamy dobre stosunki. Zawszę marzę o współpracy z producentem, któremu nie muszę wszystkiego wyjaśniać i tłumaczyć".

Martina zgadza się z tym i dodaje:

"To był rzeczywiście powrót do korzeni filmowania i to najbardziej pociągało mnie w projekcie tego filmu, już od samego początku rozmów z Johnem na temat Once. Unikaliśmy jak tylko można było biurokracji, roboty papierkowej i każdy koncentrował się w 100 procentach na swojej pracy. Myślę, że jest to wyraźnie widoczne na ekranie".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Once
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama