"Obsługiwałem angielskiego króla": GŁOSY PRASY
Pokazany pod koniec festiwalu film Jiříego Menzla Obsługiwałem angielskiego króla
według Bohumila Hrabala udał się nadzwyczajnie reżyserowi Pociągów pod specjalnym nadzorem i Kapryśnego lata - rozbawił, zabolał, a w końcu pocieszył. Był z pewnością najwybitniejszym filmem festiwalu. Nie dostał nic. Tę niesprawiedliwość wyrównali krytycy, przyznając Menzlowi nagrodę FIPRESCI. Jiří Menzel (lat 69) po raz szósty już powrócił do pana Hrabala, jak o nim mówił na konferencji. Zrobił film wirtuozerski, utrzymany w tanecznym rytmie, złożony w całości z burleskowych scen gagów, słodko-gorzki, przewrotny. Spowiedź Jana Dítě - małego kelnera, który chciał zostać milionerem i wiedział, jak konsumować przyjemnostki życia, który szczycił się tym, że obsługiwał w hotelu Paryż abisyńskiego cesarza - ma charakterystyczny dla Czechów ton niebohaterski. U Menzla imponuje wzięcie w obronę małego człowieka, który biegnie za swoim marzeniem, nie rozumiejąc dziejowych zakrętów. Jest to postawa krańcowo różna od naszej manii rozliczeń, oskarżeń i samooskarżeń, obłudnego moralizowania. Kiedy my po raz kolejny chcemy wzbudzić litość świata filmami o naszym bohaterstwie, męczeństwie i klęskach, świat w sposób przewrotny, daleki od parafiańskiej moralności żegna XX wiek, nadając ludzkie trywialne oblicze demonom historii. Niezapomnianym obrazem filmowym, który wyniosę z Berlinale, będzie czaplinowski taniec kelnera sunącego z tacą pomiędzy stolikami. Starsi panowie, maklerzy (wśród nich Menzel posadził swoich dobrych znajomych, m.in. węgierskiego reżysera Istvana Szabó oskarżonego niedawno o bycie agentem) delektują się szampanem, równocześnie rozbierając panienkę dla "dokonania oględzin". Rabelaisowska opowieść o rozkoszach życia zostaje skontrastowana z ponurą scenerią, w której rozpoczyna się i kończy to opowiadanie. U Menzla pięknie przebija Hrabalowska idea - niby przyziemna, a na swój sposób wzniosła, nawet mistyczna: nieszczęście bywa czasem szczęściem, trzeba kochać wszystko to, co niemiłe.
Tadeusz Sobolewski, "Gazeta Wyborcza"
Nareszcie zapachniało w Berlinie świetnym kinem! Dzięki czeskiemu weteranowi, Jiříemu Menzlowi, który okazał się młodszy od niejednego trzydziestolatka. (?) Tak o przeszłości potrafią opowiadać tylko Czesi: z dystansem, humorem, krytycznym spojrzeniem na siebie samych i na innych. Antybohatersko, a zarazem mądrze. Jest w tym filmie narodowy charakter Czechów
(My nie walczymy - mówi bohater), ale jest też cichy wstręt do wszelkich ideologii.
Na koniec miotany ambicjami kelner odnajduje spokój na leśnym odludziu przy szklance piwa. Oczywiście czeskiego. Dla mnie Obsługiwałem jest najlepszym filmem festiwalu. Zachwycające, że po latach milczenia autor Pociągów pod specjalnym nadzorem zaserwował widzom obraz żywy i zabawny, który może podbić inteligentną publiczność. Dla mnie to Złoty Niedźwiedź.
Barbara Hollender, "Rzeczpospolita"
Jedna z najlepszych powieści Bohumila Hrabala, w której niepozorny kelner w typie Piszczyka brnie przez XX-wieczne absurdy ze swoją małością i ironicznym dystansem, znalazła się w świetnych rękach. Milczący od 12 lat Menzel jak żaden inny reżyser czuje Hrabalowską prozę (Pociągi pod specjalnym nadzorem, Postrzyżyny, Skowronki na uwięzi, Święto przebiśniegu), a o ten film stoczył długą walkę. Dosłownie.
Paweł Felis, "Gazeta Wyborcza"