Reklama

"Nieustraszeni bracia Grimm": OD OFICERÓW PO CZARNOKSIĘŻNIKÓW

GWIAZDORSKA OBSADA TOWARZYSZY BRACIOM GRIMM

Wilhelm i Jakub w trakcie podróży napotykają niezwykłe postaci od politycznych błaznów, przez urocze traperki z puszczy, aż po przerażająco złośliwe wiedźmy, dla których Gilliam zgromadził gwiazdorską obsadę składającą się z najbardziej utalentowanych aktorów teatralnych i filmowych.

Do pracy z Gilliamem powraca dwukrotny laureat Tony Award, odtwórca niezapomnianych ról w klasycznych filmach Gilliama „Brazil” oraz „Przygody Barona Munchausena” - Jonathan Pryce. Wciela się w rolę generała Delatombe, francuskiego gubernatora, który narzuca swoje rządy niemieckiej wsi, gdzie bracia Grimm sprzedają swoje dotychczas fałszywe umiejętności tropienia demonów i odprawiania egzorcyzmów. „Sądzę, że każdy kto czytał scenariusz wyczuł, że ten film w naturalny sposób pasuje do Gilliama, ponieważ jest to ogromny obraz pełen wszelkiego rodzaju wynalazków a dodatkowo porusza on wszystkie tematy, które zawsze interesowały Gilliama: magia, siły nadprzyrodzone jak również baśnie. Film wypełniony został charakterystycznym dla Gilliama rodzajem przejaskrawionych obrazów, ale jest też w tym filmie pewna nowa jakość w karierze reżysera, gdyż jest to najbardziej fikcyjna opowieść jaką kiedykolwiek nakręcił”.

Reklama

Swoją kreację nieco podłego Delatombe Pryce naznaczył cechującą go teatralnością. „Wydaje mi się, że Terry czerpie przyjemność ze współpracy z aktorami teatralnymi, takimi jak ja czy Peter Stormare głównie dlatego, że nie ma w nas obawy przed przesadą w grze” - zauważa Pryce. „Zawierzyliśmy Terry’emu i jego umiejętnościom zażegnania takiego ewentualnego niebezpieczeństwa. Mimo to jego dwie główne wskazówki w czasie pracy nad tym filmem brzmiały: bardziej zabawnie i mrocznie”.

Według Pryce’a grany przez niego, zamknięty w sobie bohater ma cztery główne priorytety w życiu: „Delatombe skupia się na uciskaniu i poskramianiu ludzi oraz wynajdowaniu wielkich afer” - mówi śmiejąc się Pryce. „A do tego oczywiście zależy mu na tym by mieć tych nieznośnych braci Grimm na oku, co z kolei skutkuje tą niewiarygodną i zaskakującą przygodą”.

Delatombe ma najbardziej niezwykłego pomocnika – komicznego i nieudolnego, ohydnego pachołka Cavaldi sprowadzonego z włoskiej Parmy. W tę postać wcielił się szwedzki aktor Peter Stormare, który swoją aktorską karierę rozpoczął na deskach teatru pod kierownictwem Ingmara Bergmana a następnie zagrał w kilku cieszących się popularnością hollywoodzkich filmach ostatnich lat.

Stormare wychował się na baśniach braci Grimm w rodzimej Skandynawii. Stąd jego przekonanie o tym, że Terry Gilliam jest w stanie ożywić te historie jak nikt inny. „Autentyczne baśnie braci Grimm mają w sobie pewną mroczność i figlarność, które dzieci zarówno uwielbiają i które jednocześnie je przerażają. Nikomu jak dotąd nie udało się uchwycić tego na ekranie. Terry’ego wyróżnia ten mroczny, ostry humor, wywodzący się z Monty Pythona, który w zestawieniu z baśniami braci Grimm tworzy wspaniałą mieszankę. Wiedziałem, że włączenie się do tego świata będzie fascynującym doświadczeniem, a rola Cavaldi jest rewelacyjna” - twierdzi Stormare.

„Szczególnie podoba mi się to, że w filmie pokazano jak ludzie dają się usidlić i zaplątać w historie, mity i legendy które sami snują” - dodaje Stormare.

Sam Cavaldi bardzo szybko zostaje wplątany w zaklęte opowieści braci Grimm, choć jego zadaniem było wydobyć z nich prawdę przy pomocy potwornie złowrogiej, aczkolwiek kompletnie nieskutecznej, specjalnie skonstruowanej maszyny. Stormare bardzo polubił tę niezwykłą postać – budowniczego szalenie pomysłowego gabinetu okropności, który jednak tylko groźnie wygląda. Cavaldi to jeden z najciemniejszych charakterów w filmie, ale wnosi on również do filmu mnóstwo humoru.

„Cavaldi to wspaniały bohater, bo posiada wszystkie cechy człowieka. Nie jest po prostu zły i z pewnością nie jest też tylko dobry. Potrafi być zabawny, wzruszający, tajemniczy, a nawet brutalny. Terry określił go jako tego demona, który dręczy i inspiruje braci Grimm przez cały czas ich dążeń”skomentował aktor.

Rola Cavaldi była również dla Stormare’a okazją do bliskiej współpracy z Mattem Damonem i Heathem Ledgerem, co wspomina on jak wyjątkową przyjemność. „Pracowałem już z wieloma świetnymi aktorami, ale jeszcze nigdy nie spotkałem dwóch bardziej zaangażowanych w swoją pracę młodych gwiazd. Musieli mieć w sobie sporą odwagę żeby wniknąć w ten tak zupełnie różny od rzeczywistości świat”.

Szczególną frajdę ze współpracy ze Stormarem w roli Cavaldi czerpał Matt Damon: „Cavaldi jest niesamowicie śmiesznym bohaterem. Ma się sprawdzić jako słynny śledczy z Włoch, ale sam się boi. To ktoś, kto jest jednocześnie zabawny i niebezpieczny, a Peter świetnie zachował tę równowagę”.

Terry Gilliam dodaje: „Cavaldi to czarny charakter ale w komicznym duchu, który ostatecznie okazuje się być bardzo bohaterski. Wyzwanie dla odtwórcy tej roli polegało na tym, by nie uczynić z tej postaci ani zbyt wielkiego błazna, tak że przestałby być groźny, ani nie przesadzić w złowrogiej twarzy bohatera, co odebrałoby mu jego komiczną stronę. Tak wyśmienity aktor jak Peter z entuzjazmem podjął to wyzwanie. Jest pełen wyrazu, teatralny i zaskakujący. Razem z Jonathanem Prycem stworzyli cudowną kreację”.

W filmie pojawia się również olśniewająca, romantyczna piękność, której nikt nie może się oprzeć i zła czarownica, którą trzeba pokonać. W postać zachwycającej urodą miejscowej traperki Angeliki wcieliła się młoda brytyjska aktorka Lena Headey, zaś rolę pięciuset letniej Królowej Luster zagrała światowa gwiazda ekranu Monica Bellucci.

Terry Gilliam był pod szczególnym wrażeniem postaci Angeliki – urzekającej samotniczki, kobiety wyprzedzającej swoje czasy. „Z wielu względów Angelika jest w pewnym sensie pierwszą wyemancypowaną kobietą w swoim miasteczku. Żadna inna przed nią nie wyjechała z tej miejscowości. Ona zaś nie tylko opuściła rodzinny dom, ale wybrała się na uniwersytet w mieście. W pewnym sensie Angelika tkwi gdzieś pomiędzy dwoma światami. Z jednej strony przywykła do pewnego rodzaju praktycznej rzeczywistości, z drugiej zaś strony jest przekonana o tym, że otaczający ją świat jest całkowicie i niezaprzeczalnie zaklęty” - wyjaśnia Gilliam. „Aktorka do tej roli musiała być nie tylko piękna lecz również twarda i niezależna. Lena nadaje postaci tę silną osobowość. Poza tym rola Angeliki wiąże się z siłą fizyczną, ponieważ bohaterka jeździ konno, strzela z łuku a przy tym roztacza wokół siebie aurę niepojętej, tajemniczej kobiety, która odrzuca zasady braci Grimm”.

Lenie Headey szczególnie przypadła do gustu ta cząstka Angeliki, która skłania ją do rywalizacji z przedstawicielami płci męskiej, w tym wypadku braćmi Grimm. „To sprytna wiejska dziewczyna, w której mniemaniu Wilhelm i Jakub to para głupców z miasta przekonanych o tym, że ich uczone sposoby z łatwością załatwią kwestię nadprzyrodzonych zjawisk. Potem jednak wszytko toczy się zupełnie inaczej” - wyjaśnia Lena.

Tymczasem Angelika nieświadomie wbija klin pomiędzy braci, gdyż obydwoje ulegają jej wrodzonemu urokowi. „Myślę, że Wilhelm i Jakub są ciekawi Angeliki a ona jest równie ciekawa ich” - zauważa Headey. „Za sprawą Angeliki bracia zaczynają dostrzegać w sobie nawzajem coś, czego wcześniej nie zauważali. Rezultatem tego są pojawiające się później problemy”.

Pomimo sceptycznego podejścia do braci Grimm ucieleśnianej przez nią bohaterki, Lenę Headey niezmiernie ucieszyła sposobność stworzenia romantycznego trójkąta z Mattem Damonem i Heathem Ledgerem. „Są zabójczo przystojni, więc byłam bardzo zadowolona” - wspomina z uśmiechem.

Największą radość jednak sprawiła aktorce możliwość wykroczenia poza granice rzeczywistości. „Cudownie jest móc całkowicie wniknąć w świat, w który wierzyło się jako dziecko”opowiada. „W dzieciństwie czytałam baśnie braci Grimm i naprawdę fantastycznie jest nagle znaleźć się w jednej z nich. A sposób w jaki Terry Gilliam i cała ekipa wyczarowali tę baśń sprawił, że czułam się jak we śnie, tylko bardziej wyraźnym, zabawnym a nawet przerażającym”.

W jednej z najbardziej urzekających ról – złośliwej czarownicy w Marbaden pojawia się Monica Bellucci. Królowa Luster, licząca pięćset lat, nieśmiertelna czarownica zrobi wszystko by osiągnąć nieprzemijającą urodę. Bellucci, podobnie jak pozostali aktorzy, nie mogła odrzucić propozycji pracy nad tym filmem. „Jestem wielką fanką Terry’ego Gilliama i zawsze uwielbiałam jego filmy. Poza tym Gilliam zgromadził doskonały zespół aktorski z dwoma bardzo silnymi i zabawnymi aktorami – Mattem i Damonem w roli braci Grimm. Najbardziej jednak podoba mi się fakt, że fabuła rozgrywa się w fantastycznym świecie potworów, czarownic i złych królowych”.

Bellucci nie zawahała się wniknąć w najbardziej mroczną z mrocznych stron jej postaci. „Uważam, że w roli złej królowej kryje się wiele niuansów. Nie chciałam przedstawić jej jako zwykłego skąpca lecz raczej jako postać, której los stał się dość smutny. Będzie żyć wiecznie ale powoli się starzeje i staje się niedołężna i na tym właśnie polega tragizm tej postaci, który stanowił część tego co mnie w niej interesowało”.

W granej przez siebie postaci Bellucci odkryła, obok jej czarodziejskiej natury również wiele realistycznych cech. „Myślę, że wiele kobiet rzuciłoby urok by zyskać nieustającą młodość i urodę”- zauważa. „To właśnie jeden z wspaniałych aspektów baśni braci Grimm: czasami poprzez wytwory wyobraźni najtrafniej dostrzega się rzeczywistość”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Nieustraszeni bracia Grimm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy