"Nie wracaj w te strony": WYWIAD Z WIMEM WENDERSEM
O czym jest NIE WRACAJ W TE STRONY?
O miłości i relacjach rodzinnych. Przede wszystkim opowiada o zmarnowanych szansach
i wyrzutach sumienia, jakie się z nimi łączą. To tragikomedia o chwili, w której rozumiemy, że przegapiliśmy największą miłość w naszym życiu.
Obserwujemy związek Howarda i Earla, czyli niezrealizowaną więź między ojcem i synem. Howard i Doreen są natomiast byłymi kochankami, ale muszą pogodzić się z faktem, że ich namiętność wygasła wiele lat temu. Sky i Earl jako 30-latkowie odkrywają, że są rodzeństwem, a przez całe życie wychowywali się jako jedynacy. Wszystkie te emocje przytłaczają bohaterów, są źródłem radości i bólu oraz zamieszania w życiu tej dysfunkcjonalnej rodziny.
Co kierowało Panem przy doborze muzyki do filmu? Czy zawsze brał Pan pod uwagę T. Bone Burnetta?
Nikogo innego nie brałem pod uwagę. Jestem wielkim fanem jego kompozycji i myślę,
że zbyt długo chował się za produkcją cudzych albumów. Jego ostatnia solowa płyta pochodzi z 1992 roku! Należy do moich ulubionych płyt wszechczasów. Przez wiele lat zdobywał doświadczenie jako kompozytor ścieżek dźwiękowych, wystarczy przypomnieć „Bracie, gdzie jesteś”. Zaprosiłem T. Bone’a na spotkanie z Samem, z którym znają się od trasy „Rolling Thunder” w połowie lat 70. T. Bone grał wtedy w zespole Dylana, a Sam był kronikarzem tego historycznego wydarzenia. Od tego spotkania rozpoczęła się nasza współpraca nad filmem.
Akcja rozgrywa się w 3 miejscach – Butte, Elko i Moab. Dlaczego wybrał pan właśnie te miejsca?
Znałem Butte i Elko na długo przed Samem i z myślą o nich zacząłem pisać NIE WRACAJ W TE STRONY. Kiedyś przeczytałem w wywiadzie z Dahshielem Hammettem, że mityczne miasto „Poisonville” w jego pierwszej powieści „Krwawe żniwo” było wzorowane właśnie na Butte w Montanie, które odwiedził będąc jeszcze detektywem. Postanowiłem przekonać się na własnej skórze o jego walorach. To miejsce rzuciło mnie na kolana! Wielkie wrażenie zrobiły na mnie 12-piętrowe budynki z piaskowca, przypominające zabudowę Broadwayu, szerokie, opustoszałe ulice. Ogromne, wymarłe miasto o bogatej tradycji, zarówno politycznej jak i górniczej. Odwiedziłem Butte ponownie w latach 80. i 90. Nie było już tak ponure, ale nie zatraciło swojej wyjątkowości.
Sam zaproponował Elko na miejsce, w którym mieszka matka Howarda. W tym mieście
w Nevadzie nadal kultywuje się tradycję kowbojską, czego nie zmieniła ani popularność kasyn i hazardu, który zmienił wizerunek całego stanu. W Elko łatwo znaleźć też pozostałości kultury baskijskiej, zwłaszcza kuchni. Wszystko razem tworzy interesującą mieszankę i wiele wnosi do naszej opowieści.
Na Moab zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili. Sekwencje początkowe i końcowe miały być kręcone w Monument Valley, ale gdy ją odwiedziliśmy, okazało się, że zatraciła ducha filmów Johna Forda. Całość przerodziła się w „Krainę Marlboro”, wesołe miasteczko dla turystów. Moab było zatem idealną alternatywą. Miało podobne krajobrazy do Monument Valley, a John Ford również kręcił tam szereg swoich dzieł.
Jak powstawał scenariusz?
Pracując z Samem, trzeba przestrzegać specjalnej procedury. Sam Shepard nie myśli
w kategoriach akcji, przynajmniej nie na początku pisania. Interesują go jedynie bohaterowie. Jakiś czas zajęło nam wymyślanie postaci Howarda. Gdy Sam pisał kilka scen, przeglądaliśmy je wspólnie, omawialiśmy, a następnie zastanawialiśmy się tylko nad następną sceną – nie nad resztą filmu. Co to to nie! Pisanie scenariusza przebiegało chronologicznie, co uczy wielkiej cierpliwości, a także uważnej konstrukcji postaci. Całość zajęła 3 lata, pochłonęła 2 porzucone w międzyczasie scenariusze, które utknęły w martwym punkcie. Dopiero gdy nie mieliśmy zastrzeżeń do całej historii, rozpoczęliśmy jej realizację.
Jaki rytm ma NIE WRACAJ W TE STRONY?
Określiłbym go jako spokojny, luźny, opanowany... z nagłymi napadami szaleństwa.