"Nasza klasa": REŻYSER O FILMIE
To nie do końca oryginalny film, ale bardzo osobisty.
Nikt nie wie, co tkwi w umyśle drugiego człowieka. To było podstawowe przesłanie, które odczytałem z filmu Słoń Gusa Van Santa. Widziałem już przemoc w szkole czy w wojsku, chciałem jednak pójść o krok dalej i zmierzyć się z problemem grupowej odpowiedzialności. Chciałem stworzyć studium sytuacji, w których ofiara musi wziąć na siebie odpowiedzialność za przemoc, na którą sama jest narażona. Ludzie nie rozumieją mechanizmów zachowań człowieka w społeczeństwie. Często nie jesteśmy w stanie kontrolować zdarzeń, które sami powodujemy.
Kiedy dzieje się coś złego, czy jest to przemoc w szkole czy akt terroryzmu taki jak 9/11, pierwszą reakcją mediów jest odczłowieczenie sprawcy, aby móc go potępić. W ten sam sposób odwracamy się od źródeł przemocy, nie chcąc rozumieć jej przyczyn. Przemoc się powtarza. A jeśli jako społeczeństwo, tak jak szkolna klasa, przyglądamy się spokojnie swojej roli w każdej najohydniejszej zbrodni?
"Nasza klasa" to bardzo prosty film. Historia w całości opowiedziana z punktu widzenia jej protagonistów. Na końcu to widz jednak decyduje, po której opowie się stronie. Zbudowałem film przez przedstawienie grupy nastolatków, którzy mają swoje własne nastawienie do całej historii i którzy są w samym centrum wydarzeń. Chciałem, by sami rozumieli tę opowieść, bo to oni ją stworzyli. Wszyscy zgodziliśmy się, że będzie to niskobudżetowy film. Cała nasza obsada składała się z debiutantów w pełnym metrażu - mnie jako reżysera, aktorów, scenografa, DOP, kompozytorów - ale tworzenie filmu cieszyło nas od pierwszej do ostatniej minuty.
Nigdy wcześniej nie otrzymałem tak wielu szczerych i emocjonalnych e-maili, dlatego jestem przekonany, że to, co zrobiliśmy razem z moimi młodymi przyjaciółmi, było właściwe. Premiera filmu w Estonii wzbudziła skrajne reakcje i wywołała burzliwą dyskusję w mediach. W czasie przedpremierowych pokazów w szkołach uczniowie wybuchali płaczem, nie wiedziałem, jak mam na to zareagować. Teraz staram się rejestrować dyskusje w szkołach po projekcji filmu.
Rzuciłem, jeśli nie wszystko, to przynajmniej pracę w telewizji, żeby zrobić ten film.
Ilmar Raag