"Nasza Ameryka": NOWY JORK
"Czasami można odnieść wrażenie, że w Nowym Jorku każdy jest aktorem, nawet maklerzy giełdowi"
Większość scen rozgrywa się w nowojorskim bloku, gdzie mieszkają Johnny i Sarah - pozbawionym światła, pokrytym graffiti budynku z niezliczoną ilością pięter i iście gotycką mroczną atmosferą. Mimo tak niesprzyjających warunków zewnętrznych irlandzkiej rodzinie udaje się stworzyć prawdziwy dom i nawiązać kontakt z innymi mieszkańcami. Nowi przybysze, wrzuceni w sam środek miejskiego chaosu, próbują uporać się z niepewnością i oswoić przytłaczającą różnorodność życia tętniącego w centrum ogromnego miasta.
Jak na ironię, Jim Sheridan i jego scenarzyści zbudowali nowojorską czynszówkę w samym sercu Irlandii! Ze względów logistycznych przez dziesięć tygodni realizowali zdjęcia właśnie tam. W tym czasie powstała większość scen rozgrywających się we wnętrzach oraz kilka scen plenerowych - między innymi ta, w której Johnny traci pieniądze przeznaczone na czynsz, bezskutecznie próbując wygrać lalkę na ulicznym festynie.
"Gdybyśmy chcieli kręcić film w autentycznym nowojorskim bloku mieszkalnym, podlegalibyśmy wielu ograniczeniom", mówi producent Arthur Lappin, "poprosiliśmy więc naszego głównego scenografa, Marka Geraghty’ego, by użył swojego talentu i odtworzył Nowy Jork w Dublinie".
Geraghty wynalazł masywny stary budynek - który Jim Sheridan nazwał "irlandzkim Taj Mahal" - i zmienił jego długie, mroczne korytarze w typowe wnętrze nowojorskiej kamienicy czynszowej zlokalizowanej w getcie dla ubogich. Dopilnował, by nie zabrakło w niej pyłu, brudu i kinetycznej energii Wielkiego Jabłka. Wśród członków ekipy krążyły dowcipy o nawiedzonym domu. Nawet jeśli tak było, duchy musiały doznać szoku widząc jak ich dostojna nadmorska rezydencja zmienia się w obskurną norę zwaną "Przedsionkiem Piekła".
Jim Sheridan tak opowiada o wnętrzach, które Mark Geraghty odtworzył na podstawie jego wspomnień o czasach, gdy urządzał swoje nowojorskie mieszkanie rzeczami kupionymi za gorsze lub znalezionymi na ulicy: "Miejsca istnieją w naszej pamięci. Dzięki temu, że nosimy w sobie ich obraz, Nowy Jork może powstać w Dublinie. Doskonała scenografia Marka Geraghty’ego powołała do życia miejsce, które przez wszystkie lata było zakodowane w mojej głowie".
Po zakończeniu zdjęć w Irlandii filmowcy przenieśli się na Manhattan. Tylko tu mogli bowiem uchwycić jedyny w swoim rodzaju rytm i klimat dzielnicy zamieszkanej przez ubogą klasę średnią. Plenery kręcono na Lower East Side i w hiszpańskiej części Harlemu, gdzie między innymi zarejestrowano zdjęcia miasta zasypanego świeżym śniegiem. Twórcy starali się pokazać Nowy Jork jako przysłowiowy tygiel, w którym mieszają się skrajnie odmienne kultury i style życia.
"Nie chcieliśmy pokazywać słynnych nowojorskich budynków czy powszechnie znanych wielkomiejskich krajobrazów", mówi Lappin. "Film opowiada o życiu zwykłej ulicy, przy której żyją zwykli, szarzy ludzie, próbujący odnaleźć swój szlak w miejskiej dżungli. Przemierzaliśmy ulice szukając typowego dla miasta brudu i chaosu, oraz podskórnego poczucia wspólnoty, jednoczącej nowojorczyków".
Ponieważ "Nasz Ameryka" jest pierwszym filmem nakręconym w Nowym Jorku po tragicznych wydarzeniach 11 września, twórcom szczególnie zależało na tym, by uchwycić i utrwalić na taśmie filmowej prawdę o duszy miasta. Aby osiągnąć ten ambitny cel, Sheridan powierzył kierownictwo zdjęć uznanemu i wielokrotnie nagradzanemu operatorowi Declanowi Quinnowi.
"Praca z Declanem była fantastycznym doświadczeniem", mówi reżyser. "Po raz pierwszy zdarzyło mi się powierzyć zdjęcia Irlandczykowi. Nic dziwnego, że rozumieliśmy się bez słów. W dodatku Declan jako dziecko przeniósł się z rodzicami do Ameryki, patrzył więc na naszą historię z perspektywy osobistych przeżyć".
Quinn i Sheridan zdecydowali, że film powinien poruszać swym intymnym charakterem, dlatego kamera zostaje dosłownie wplątana w emocjonalny zamęt panujący w rodzinie Johnny’ego. Marzycielski, gorący klimat zdjęć Quinna tworzy magiczną atmosferę stanowiącą sedno filmu. "Declan ma niezwykłe wyczucie barw", mówi Sheridan. "Dzięki temu filmu zbliża się do iberoamerykańskiego realizmu magicznego, co okazuje się być idealnym tropem przy wizualizacji tego typu historii".
Podczas realizowania zdjęć w Nowym Jorku historia Jima Sheridana zatoczyła pełny krąg - znowu przemierzał znane ulice miasta, do którego przybył kiedyś jako kompletnie spłukany emigrant. "Nie mógłbym umieść akcji Naszej Ameryki w innym miejscu niż Manhattan", wyznaje. "To miasto nie zna litości, ale ma kluczowe znaczenie dla tej historii, która jest pełną nadziei i miłości opowieścią o Nowym Jorku".