Reklama

"Namiętność panny Julity": NA PLANIE

Prawie cała akcja rozgrywa się w kuchni domu należącego do ojca Julity. Figgis bardzo szybko podjął decyzję, by nie wychodzić na zewnątrz. "W filmach, których akcja jest ograniczona do jednego tylko miejsca takich jak „Dwunastu gniewnych ludzi” czy „Okręt” głównym punktem filmu jest presja spowodowana przez ograniczenia miejsca. Kiedy czytałem scenariusz jedną z najważniejszych wydawała mi się scena, w której Julita cicho proponuje Janowi, żeby poszedł z nią do lasu. To jak gdyby próba ucieczki z więzienia wnętrz: szuka romantycznego kawalera a nie sługi. A on prawie podejmuje to wyzwanie. I wtedy widać błysk w jego oku i wracają do kuchni. Nie ma już dla niej szansy ucieczki. Jest taki szwedzki film z lat 50-tych „Panna Julia”, w którym każdy sen i każde wspomnienie z dzieciństwa zostały pokazane na ekranie. To okropne ponieważ całkowicie umniejsza siłę tekstu", mówi Figgis.

Reklama

Aby przygować kuchnię w Elstree Studios Figgis zatrudnił zespół utalentowanych filmowców prowadzonych przez scenografa Michaela Howells.

"Chciałem, żeby scenografia była w całym pomieszczeniu, żeby nie było dla aktorów żadnych ograniczeń w tym względzie i żeby mogli się poruszac w którą tylko stronę zapragną," wyjaśnia Figgis. Howells przestudiował rysunki i fotografie szwedzkich domów z epoki i zaprojektował największą scenografię jak to tylko było możliwe. Była kuchnia, ale także salon, schody, hall przez który przechodziło się do ogrodu i lasu.

Z powodu napiętego budżetu Howells i jego zespół musieli być bardzo twórczy podczas procesu wybierania mebli i projektowania scenografii: "Musieliśmy sie sporo naprosić i napożyczać, a i tak większość mebli skonstruowaliśmy sami gdyż oryginały były zbyt drogie do wypożyczenia," mówi Howells. Firma z Oxfordu wypożyczyła dla potrzeb produkcji ręcznie malowany serwis obiadowy warty 27 000 funtów, a stolarze przysposobili drzwi z szafy Howella dla potrzeb scenografii. Dla Howellsa dowiadczenia w pracy nad filmem „Namiętność Panny Julity” były bardzo satysfakcjonujące: "Mike to reżyser ze sporym zmysłem wizualnym. Potrafi wszystko dokładnie wytłumaczyć i dlatego łatwo jest dla niego projektować. Inspirujące jest także to, że myśli o filmie jako o całości, a nie skupia się tylko na aktorach czy kamerze. Powiedział mi na początku, że scenografia jest jedną z postaci filmu i jest naprawdę zainteresowany jakich kolorów i materiałów będziemy używać.".

Na potrzeby dwóch scen w filmie, które rozgrywają się na zewnątrz ekipa zbudowała ogród wypełniając go roślinami i drzewami. Obsiali całe to miejsce szybko rosnącą trawą i dali naturze szansę na wykazanie się.

Efekt był niezwykły. Każdy kto pracował na planie był poruszony faktem, że to miejsce było jak prawdziwe. Nawet Figgis przełamał swoją tradycję i przebywał na planie prawie bez przerwy. "Normalnie wychodzę, żeby sobie trochę pograć, wykonać kilka telefonów albo zagrać w tenisa stołowego," mówi. "Ale tym razem nie było dnia żebym nie wstał rano i nie spędził na planie całego dnia. Jakoś nie chciało mi się patrzeć jak wygląda ta scenografia z drugiej strony."

Sandy Powell, która pracowała z Figgisem podczas realizacji „Burzliwego poniedziałku” („Stormy Monday”) zaprojektowała kostiumy. Rozpoczęła od zaprojektowania dwóch kostiumów noszonych przez Julitę. "Ma trochę charakter narwańca dlatego też nie nosi tylu ozdób ile powinna," wyjaśnia projektantka. "Kiedy już ustaliłam kolory i zdecydowałam się na to jakich materiałów użyję, najważniejszym elementem stały się buty. Jest taka kluczowa scena kiedy Jan całuje jej stopę i dlatego też buty są bardzo ważne. Pojechałam do Rzymu, aby przedyskutować projekt i wykonano mi buty z miękkiej szarej skóry".

Wszystkie kostiumy były raczej proste. "Jan musiał być w liberii. Użyłam neutralnych kolorów, aby dobrze współgrał ze scenografią i strojami Julity."


Film był kręcony na taśmie 16 mm przy użyciu dwóch ręcznych kamer. Operator Benoit Delhomme był oczywistym wyborem Figgisa. Francuz współpracował wcześniej z reżyserem nad filmem „The Loss of Sexual Innocence”. "Oprócz tego, że jego praca z kamerą jest fantastyczna, niesamowity jest w nim fakt braku zarozumiałości", mówi Figgis. "Czasami brałem do ręki kamerę i robiłem sam pierwsze ujęcie. Dawało to Benoita dokładne pojęcie o tym czego oczekuję. Robił to potem przepięknie i dodawał do tego jeszcze swoją wrażliwość. Nie znam innego operatora, który pozwoliłby reżyserowi na zrobienie czegoś takiego. Nie miał także żadnych oporów co do pracy z taśmą 16 mm."


Muzyka do filmu została napisana przez Mike'a Figgisa, który rozpoczynał karierę jako muzyk i był autorem muzyki do pięciu swoich filmów. "Napisałem kompozycję na kwartet smyczkowy parę lat temu na potrzeby sztuki Ibsena wystawianej w Teatrze Narodowym. To był klasyczny skandynawski dramat z tego samego okresu co sztuka Strindberga dlatego stworzyłem tę ścieżkę muzyczną w oparciu o ten waśnie kwartet."

Helen Cooper, kiedy adaptowała sztukę Strindberga na ekran określiła Julitę jako młodą kobietę która jest "niepewna siebie, psychotyczna i napalona." Reżyser Mike Figgis ma inną interpretację: "Panna Julita jest zepsutą suką, która miała świetne życie w porównianiu do tego jakie miał Jan. zawsze postrzegałem ją jako kogoś kto zdecydował się zabić zanim jeszcze gra się rozpoczęła."

Aktorka Suffron Burrows: "Panna Julita nie potrafi nawiązać z nikim relacji. Czuje się wyizolowana i postanawia zabrać w swoją podróż Jana proszą go aby ją ocalił i błagając by ją zniszczył."

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Namiętność panny Julity
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy