Reklama

"Nakręceni czyli szołbiznes po polsku": ROZMOWA Z SYLWESTREM LATKOWSKIM

„Nakręceni” to film o branży fonograficznej. Kiedy kończyłeś zdjęcia powiedziałeś, że: „ci, którzy są najbardziej wtajemniczeni w ten projekt twierdzą, że tym razem to już na pewno będę musiał opuścić Warszawę, a być może nawet i Polskę...”. Brzmi złowieszczo...

To oczywiście żart, jakkolwiek rzeczywiście był taki moment, kiedy po dwóch miesiącach przerwałem zdjęcia bo poczułem się zmęczony. Ba! Zastanawiałem się czy w ogóle nie zarzucić całego projektu. Środowisko, które trochę znałem teraz, poznawane od tej innej strony, zaczęło mnie przerażać.

Reklama

Jak to, przecież show biznes to dla Ciebie nie pierwszyzna, kręciłeś teledyski, wydawałeś płyty...

Ale kiedy ludzie dowiedzieli się, że powstaje ten film zaczęli do mnie wydzwaniać i nadawać jeden na drugiego. Stałem się spluwaczką show biznesu.

Tak, tym razem jednak dotarłem chyba za głęboko. Poczułem się zniesmaczony....

Ale się nie poddałeś i film jednak się ukaże.

Zmobilizował mnie „Gwiazdor”, bo dzięki niemu poznałem gruntownie mechanizm działania jednej z największych firm fonograficznych i powiedziałem sobie nie, tego odpuścić nie mogę. Poznałem tez od podszewki bodaj największą kampanię reklamową jaka towarzyszyła promocji płyty „Ich troje”. Zobaczyłem na co stać tzw profesjonalistów a co mnie rozśmieszyło do łez. Żenada...... wyobraź sobie taka sytuacje....impreza we Wrocławiu, tłum napiera na zespół a opiekunowie muzyków z wytwórni za własne pieniądze muszą kupować sobie słuchawki do telefonów. Widziałeś jak to wygląda na Zachodzie? Walkie talkie, bajery, pełna organizacja i kontrola sytuacji. Oto polska skala...skarlała. Inny przykład....na presstour przyjeżdża do Warszawy młody jeszcze zespół promujący swoją debiutancką płytę. Po kilku godzinach zmęczeni muzycy proszą tzw. promotora z ramienia firmy o banany. A że promotorka też biedna więc telefonuje do szefa wytwórni czy można wziąć owoce na rachunek. Wielki boss odmawia..... To jest właśnie show biznes po polsku.

Mówisz o sprawach wydawać by się mogło błahych, marginalnych, jednak to tylko wierzchołek góry lodowej...

Chciałem pokazać nieznaną stronę show biznesu. Wytwornie fonograficzne w Polsce powstawały mniej więcej w tym samym czasie: EMI, BMG, Warner, Sony czy Universal. Tworzyli je ludzie z tej samej grupy towarzyskiej prezentujący ten sam poziom zawodowej niewiedzy i braku umiejętności. We właściwym momencie napisali podanie o przedstawicielstwo, we właściwym języku i do właściwej osoby. Takie były czasy i weryfikacji do tej pory nie było, mimo że straty na polskim rynku fonograficznym są coraz większe, idące już w miliony dolarów.

Hmm, rzeczywiście mówi się o kryzysie w fonografii, czyżby jednak było aż tak źle? A z drugiej strony w końcu istnieje taka forma poprawiania rzeczywistości jak zwolnienia czy choćby bankructwo.

Do tej pory odszedł tylko jeden z szefów (nadal jednak pozostaje członkiem zarządu). Dwóch z nich bez powodzenia chce odsprzedać swoje udziały, ale jakoś nie ma chętnych. Ten film odziera z mitu firmy płytowe i ludzi nimi zarządzających. Zwróć uwagę na pewne zjawisko: ostatnio coraz więcej kompaktów zamiast być sprzedawana, rozdawana jest z gazetami, Bo firmy nie umieją sprzedawać płyt!!!!! Początkowo tylko szkodzili, teraz zabrali się za wykańczanie fonografii

Rozmawiał: Krzysztof Hipsz

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy