Reklama

"Najsamotniejsza z planet": REŻYSERKA O FILMIE

Pamiętam, że gdy dorastałam w Gruzji często oglądałam zdjęcia mojej mamy przemierzającej góry Kaukazu w czasach studenckich studentką albo zdjęcia moich rodziców podróżujących razem przez Gruzję, jeszcze zanim się urodziłam. Gruzja była wakacyjnym rajem Związku Radzieckiego znanym w całym kraju z gościnności i pięknych krajobrazów. Pierwszy raz pojechałam do Gruzji kilka lat temu z chłopakiem. On planował samotną podróż rowerową przez Gruzję i Armenię, a ja, w tym samym czasie, zostałam zaproszona na festiwal filmowy w Batumi. Spędziliśmy razem tydzień i choć nie wydarzyło się wtedy nic dramatycznego to pod koniec wyjazdu on nie był już moim chłopakiem, wsiadł na swój rower, a ja wyruszyłam w 8-godzinną podróż do Tbilisi. I to właśnie podczas tej długiej podróży do stolicy Gruzji zaczęłam po raz pierwszy rozważać nakręcenie filmu.

Reklama

Backpackersi

Alex i Nica to młodzi backapackersi, podróżują za małe pieniądze, wokół tych wyjazdów kręci się ich życie. Mogą przetrwać stołując się w ulicznych barach i śpiąc, gdzie popadnie, byle na leżąco. Szukają nietypowych miejsc, dlatego bez zastanowienia wybraliby Gruzję zamiast Tajlandii. Próbują też nawiązać kontakt z miejscowymi, udaje im się porozumieć przy pomocy uśmiechów, gestów i pięciu zdań w lokalnym języku (słowa, które Alex i Nika znają po gruzińsku to "cześć", "dziękuję", "proszę", "ile" oraz "na zdrowie"). Prawdziwe podróżowanie polega na tym, by bezustannie robić z siebie głupka, by chcieć poznawać, być otwartym i przez to w pewnym sensie bezbronnym. Kiedy w wieku 22 lat przez pół roku podróżowałam przez Azję Środkową, od Turkmenistanu po Kazachstan, wielokrotnie niechcący robiłam z siebie głupka. Do tej pory narażam się na śmieszność w różnych częściach świata.

Wspólny mianownik

Nie interesują mnie złe rzeczy, które przydarzają się dobrym ludziom. Interesują mnie dobrzy ludzie, którzy robią złe rzeczy. Alex i Nica zachowują się inaczej niż kiedykolwiek by przypuszczali (dotyczy to ich samych i oczekiwań wobec siebie nawzajem), oboje zachowują się też inaczej niż by chcieli.

Gdy wydarza się dramat będący osią akcji oboje są całkowicie zaskoczeni. Okazuje się, że nie są tym, za kogo się uważali, ani tym, kim chcieliby być. Zdumiewa mnie różnorodność reakcji na punkt kulminacyjny filmu. Bałam się, że widzowie uznają zachowanie Alexa za niewybaczalne, stwierdzą, że nie jest on prawdziwym mężczyzną i spiszą go na straty. I niektórzy tak robią. Jednak inni mówią: "W czym problem? Przecież próbował naprawić błąd. Dlaczego ona jest taka poruszona?". Zaczynam rozumieć, że ich reakcja na film mówi tyle samo o filmie, co o nich samych, ponieważ wynika z kulturowych i osobistych doświadczeń.

Interesuje mnie pytanie o istotę męskości. Co to znaczy "być mężczyzną"? Myślę, że bycie mężczyzną w dzisiejszych czasach musi być bardzo trudne, dotyczy to w każdym razie większości mężczyzn, których znam. Oczekiwania wobec nich są dosyć niejasne. W Gruzji wszystko wydaje się znacznie bardziej klarowne. Kiedy kręciliśmy scenę w deszczu, gdzie bohaterowie kulą się pod celofanem, chciałam umieścić Gaela w środku. Bidzie odmówił: "Nie, kobieta ma być w środku" - powiedział z takim samym przekonaniem jakby mówił "woda jest mokra". To był dla niego niepodważalny aksjomat - kobieta musi być chroniona przed deszczem. Zdałam sobie sprawę z faktu, że takie zachowanie nie przyszłoby do głowy większości znanych mi mężczyzn. Nie jestem pewna czy to dobrze czy źle, ale to o czymś świadczy. Jako kobieta nie jestem do końca pewna czego oczekuję od mężczyzny. Tak jak Nika, pragnę być niezależną i silną kobietą (moja praca polega m.in. na tym, by mówić innym, co mają robić), a mimo to często łapię się ta tym, że pragnę męskiej ochrony. To pragnienie wytrąca mnie z równowagi i zawstydza. Pomimo całej mojej feministycznej edukacji, muszę przyznać, że filmowa historia byłaby zupełnie inna, gdyby odwrócić role bohaterów. Wtedy żadnej historii by nie było.

Lomo

Filmowaliśmy cyfrową kamerą RED używając do niej radzieckich obiektywów stałooniskowych Lomo. Razem z operatorem Inti Brionesem obejrzeliśmy wiele radzieckich filmów, które były dla nas punktem odniesienia. Obiektywy Lomo mają w sobie pewną miękkość, rodzaj magii. Znaleźliśmy je zgarniając śmieci do pudełka. Pewien dobry człowiek uratował je z garażu kiedy zamykano państwowe Studio Filmowe w Gruzji.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Najsamotniejsza z planet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy