Reklama

"Najlepsi z najlepszych": OD KOMIKSU DO FILMU

W 1957 roku Michel Vaillant po raz pierwszy pojawił się na stronach "Dziennika Tintina".

Twórca komiksu, Jean Graton, nie miał jeszcze pojęcia o przyszłości jaka czeka jego bohatera. Od momentu, gdy uzyskał wyłączność na publikację swoich komiksów ukazały się 64 albumy sprzedane w 20 milionach egzemplarzy, a Michel Vaillant jest jednym z najbardziej znanych bohaterów komiksowych.

Philippe Graton, syn Jeana i kontynuator jego dzieła, mówi: "Michel Vaillant jest jedynym bohaterem komiksowym, który posiada rodzinę. Nie jest to przypadek, bo rodzina ma dla mojego ojca ogromne znaczenie. Specyfiką tego komiksu jest przeplatanie się rzeczywistości i fikcji. Na przestrzeni lat Michel zawsze ściga się z prawdziwymi kierowcami, zaczyna od Jacky'ego Ickxa a kończy na Michaelu Schumacherze. Takiej mieszaniny postaci fikcyjnych i autentycznych nie znajdziecie w żadnym innym komiksie.

Reklama

W 1967 roku Michel zostaje bohaterem serialu. Jean Graton wspomina: "To był ogromny sukces. Sceny wyścigów zostały nakręcone w trakcie prawdziwych rallyes. Bez pozwolenia, realizatorzy dołączali swoje samochody do wyścigu na czas kręcenia. Niewyobrażalne dzisiaj! Rolę Michela Vaillanta grał zawodowy kierowca Henri Grandsire. Dziś, serial ten można uznać za dokument o wyścigach i kierowcach z tamtych czasów!"

Philippe Graton kontynuuje: "Pomysł adaptacji filmowej dla kina powrócił dużo później Dwa lata negocjacji z wytwórniami amerykańskimi nie przyniosły żadnych skutków. Tylko Luc Besson mógł dobrze zrealizować mój pomysł. Nie dlatego, że podziwiam jego filmy, ale przede wszystkim dlatego, że kręci akcję, prędkość, umie kreować bohaterów lubianych przez publiczność, a przede wszystkim posiada środki na zrobienie prawdziwego filmu o wyścigach samochodowych. Trzeba nam było twórcy francuskiego z punktu widzenia kulturowego i amerykańskiego jeśli chodzi o rozmach. Luc Besson był do tego idealny".

"Już na wstępie uzgodniliśmy dwa priorytety: film musi być kręcony w trakcie prawdziwych wyścigów, żeby oddać napięcie i magię tego wydarzenia, oraz dramatyzm filmu ma wyjść poza wyścigi. I tak się stało. Film MICHEL VAILLANT ukazuje wyścig, ale nie tylko. Tak jak Titanic nie jest filmem o wyprawie statkiem, ale przepiękną historią miłosną…"

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Najlepsi z najlepszych
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy