"Mój brat niedźwiedź": GÓRY MAJESTATYCZNE, A NIEDŹWIEDZIE JAK ŻYWE
Główne założenia twórców pozostały niezmienne. Niedźwiedzie miały mówić, lecz ich sposób poruszania się i wiele innych zachowań miały zachować niemal naturalistyczny charakter.
Także scenaria, w której rozgrywa się akcja miała podlegać subtelnej stylizacji, ale w przeciwieństwie do wielu innych dawnych produkcji Disneya nie miała mięć wyidealizowanego baśniowego charakteru. Postanowiono stworzyć surowy pejzaż górski, składający się z elementów znanych nie tylko z Gór Skalistych. Miało być to harmonijne połączenie elementów realizmu i fantazji. Inspirację czerpano głównie z krajobrazów amerykańskich m.in. z Sequoia National Park w Kalifornii, z Wyoming, z krajobrazów Parku Narodowego w Yellowstone, Denali National Park i Alaski, a także Kanady. Wykonano dziesiątki szkiców w tamtych rejonach, inspirowano się też silnie malarstwem.
Na Walkerze zwłaszcza wielkie wrażenie wywarła zwłaszcza Kanada, gdzie był po raz pierwszy. "Nisko wiszące na pasmami górskimi obłoki, to było to, co zapamiętałem najbardziej i postanowiłem wykorzystać w naszym filmie" - mówił. Niektóre z krajobrazów, które zachwyciły animatorów podczas ich licznych podróży zostały tylko z niewielkimi korektami wykorzystane w filmie. Podkreślali oni jednak, że nie chodziło im nigdy o fotograficzną wierność. Ich założeniem było stworzyć spójną malarską z duch wizję, ale jednocześnie pragnęli by była ona bardzo dynamiczna. Inspirowali się w dużej mierze malarstwem Bierstadta, ale i wieloma późniejszymi dziełami amerykańskich impresjonistów, zwłaszcza pracami Thomas Morana (1837 -1926).
"Nie należy zapominać, że każde medium ma swoje istotne ograniczenia. Także film animowany. W rzeczywistośći mamy do czynienia z tysiącami odcieni barw i subtelnymi refleksami światła, które w filmie animowanym nie sposób w pełni oddać" - tłumaczył scenograf Robh Ruppel. "Aby stworzyć kompletny, wiarygodny ekranowy świat trzeba przyjąć określony styl. To jest moim zdaniem konieczne".
Takie rozwiązanie przyjęto i tym razem. Zdecydowano, że drogowskazem będą pracę i wizja natury Jaya Xiangyuana Jie, jednego z głównych twórców koncepcji plastycznej filmu "Mulan". Dbały o detal, posiadał on zdaniem twórców filmu rzadką zdolność nie popadania w nadmierną skłonność do eksponowania szczegółów, ale umiejętność błyskotliwej syntezy róznych plastycznych stylów i obserwacji natury. Ma on klasyczne malarskie wykształcenie, zna doskonale prace rosyjskich, amerykańskich i europejskich malarzy realistów i impresjonistów, rozumiał też specyfikę animacji. Podkreślał, że ważne jest także czysto malarskie doświadczenie. Dlatego też grupa malarzy, którzy pracowali przy tworzeniu pejzaży w filmie odbyła kilkudniowe warsztaty w Wyoming, gdzie mieli za zadanie malować górskie pejzaże na świeżym powietrzu pod kierunkiem znanego malarza Scotta L. Christensena.
Jie był zdania, że praca z komputerem nigdy nie zastąpi tradycyjnych technik, które są i będą naijstotniejsze. "Pokusa szybkości i łatwości wyboru sprawia, że powstają dziełka bez prawdziwego uczucia. Oczywiście, komputer znacznie ułatwia pracę, ale już na poźniejszym etapie, etapie czystej reprodukcji. Takie jest przynajmniej moje zdanie" - mówił. Zgadzali się z nim inni twórcy filmu. Ruppel: "Stworzenie wiarygodnej wizji jest kwestią artysty, jego wrażliwości. Komputer to tylko drugorzędne, choć pomocne oczywiście narzędzie".
Istotnym elementem ekspresji był użycie koloru. Chodziło o efekt przemiany, nawet pewnego szoku, który przeżywa Kenai po przemianie w niedźwiedzia. Obrazy nabierają intensywności, tak jakby przetarto zbrudzone okulary. Ale nie mogło to być zbyt gwałtowne, ponieważ widz odczułby jako nienaturalne.