Reklama

"Męska sprawa": BARTOSZ IDCZAK - BOHATER FILMU

Jak trafiłeś na plan "Męskiej sprawy"?

Któregoś dnia do mojej szkoły na Bałutach przyszedł pan Fabicki i powiedział, że szuka chłopaków do swojego filmu. Byłem bardzo zaskoczony, że reżyser przyszedł do szkoły - ani ja, ani moi koledzy - nikt się nie spodziewał, że do naszej szkoły może przyjść ktoś z filmu. Pan Fabicki wybrał kilkudziesięciu chłopaków, którzy mu najbardziej odpowiadali i każdemu z nas kazał stanąć przed kamerą i opowiedzieć parę słów o sobie. Po kilku dniach zadzwonił i powiedział, żebym przyjechał na casting. Dostałem na kartce teksty i musiałem zagrać dwie scenki. Niedługo potem zadzwonił, że dostałem główną rolę...

Reklama

Jak się wtedy poczułeś?

Przestraszyłem się... Bałem się, że sobie nie poradzę - nigdy wcześniej nie grałem w żadnym filmie i w ogóle o tym nie myślałem. Nie miałem pojęcia, czego będą ode mnie oczekiwać i co będę musiał robić.

Jak wyglądała twoja praca?

Rano przychodziłem na plan, dostawałem kartkę i uczyłem się tekstu. Potem zaczynały się próby i kręciliśmy ujęcie. Na początku czułem się trochę niepewnie ale szybko się przyzwyczaiłem. Dobrze wspominam pracę na planie i bardzo bym chciał zagrać jeszcze raz - najchętniej w jakimś filmie o chłopakach podobnych do mnie i moich kumpli.

W filmie jest wiele sytuacji, w których główny bohater płacze. Jak poradziłeś sobie z tym?

To były najtrudniejsze momenty. Przede wszystkim dlatego, że bardzo nie lubię płakać - a we wszystkich scenach w filmie płakałem naprawdę. Reżyser wiele razy rozmawiał ze mną - tłumaczył mi, o co chodzi w danej scenie, co się dzieje z głównym bohaterem, co czuje i dlaczego tak się zachowuje. W ten sposób wywoływał u mnie łzy...

Jesteś zadowolony ze swojej pracy?

Raczej tak. Ale kiedy oglądam ten film, nie lubię patrzeć na te sceny, w których widać, jak płaczę.

Czy sceny, w których grałeś z Mariuszem Jakusem, były dla ciebie jakimś problemem?

Bywały chwile, że czułem lęk - szczególnie w scenach na boisku i w gabinecie dyrektora. Jednak wiedziałem, że kręcimy film. Poza tym pan Mariusz Jakus to bardzo miły człowiek i wcale nie jest taki groźny, jakby się mogło wydawać oglądając film.

Pies jest jedynym przyjacielem głównego bohatera. Czy zaprzyjaźniłeś się z nim?

Zanim zaczęły się zdjęcia, bawiłem się z nim, żeby go trochę oswoić i przyzwyczaić do siebie. Nie było to najłatwiejsze, bo prawie całą tylną część ciała miał sparaliżowaną i z trudem chodził. Mimo tego chciał się bawić i był bardzo fajny. Polubiłem go i mam nadzieję, że on mnie też.

Co najczęściej robisz po szkole?

Podobnie jak w filmie, lubię grać w piłkę z kolegami.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Męska sprawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy