Reklama

"Mamut": ROZMOWA Z GAELEM GARCIĄ BERNALEM

Urodzony w 1978 roku. Gdy dowiedział sie, że Lukas Moodysson próbował się z nim skontaktować, podejrzewał, że chodziło o film "Tylko razem", w którego teatralnej inscenizacji grał wówczas w Islandii wcielając się, jak mówi, "w męża lesbijki, który wydaje się skończonym homofobem, a w końcu ląduje z innym gościem w łóżku". Tydzień później spotkał się z reżyserem w Rejkiawiku. Niedługo po tym Bernal czytał scenariusz "Mamuta".

Postaci Lukasa są z krwi i kości. On doskonale rozumie ich zachowanie i przemianę, jaką przechodzą. Kwestie, jakie wypowiadają, są zawsze bardzo celne. Gdy przeczytałem scenariusz, zauważyłem jak bardzo jest skomplikowany, także pod względem politycznym i społecznym. Nie da się go wytłumaczyć w kilku słowach. Moim zdaniem mówi wiele o byciu rodzicem i stanie współczesnego świata. W Meksyku, z którego pochodzę, mnóstwo ludzi postanawia emigrować, żeby wyżywić swoją rodzinę. Zdaję sobie sprawę, jak takie rozdzielenie potrafi zniszczyć jedną z podstaw społeczeństwa, jaką jest rodzina.

Reklama

Od uhonorowanego na Festiwalu w Wenecji debiutu w nominowanym do Oscara filmie "Amores Perros", Bernal nie przestaje grać głównych ról w filmach, m.in. nominowanej do Oscara "Zbrodni ojca Amaro", "Złym wychowaniu" Pedro Almodovara, "Dziennikach motocyklowych", w których zagrał młodego Che Guevarę, "Jak we śnie" Michela Gondry, oraz powtórnie u autora "Amores Perros" - Gonzáleza Inárritu w uhonorowanym Oscarem filmie "Babel". Poza aktorstwem Bernal zajmuje się także firmą producencką Canana, oraz reżyserią - zadebiutował obrazem "Déficit". Zaśpiewał na wspólnej płycie z amerykańską piosenkarką i autorką tekstów Devendrą Banhart.

Śpiew był zwykłym przypadkiem. Devendra mnie spiła i postawiła przed mikrofonem. Czułem, że mogę wszystko zrobić.

Mimo pierwszych prób w reżyserii, Bernal najpewniej czuje się w aktorstwie, zwłaszcza teatralnym. Urodzony w rodzinie aktorskiej, twierdzi, że nigdy nie czuł się zmuszony do podjęcia tej kariery. Wydawała się dla niego naturalnym wyborem.

Wychowywałem się w teatrze, a na scenie czuję się jak w domu. Zresztą teatr należy do aktorów. W przypadku filmu jest odwrotnie, to aktor przynależy do filmu. Kino i teatr są dla mnie wspaniałe, ale pewniej czuję się w tym ostatnim.

Jego wrażenia z pracy nad "Mamutem":

Niekiedy film chwyta cie za serce i zabiera w osobistą podróż. W moim przypadku chodziło o bycie gdzieś daleko stąd. W Tajlandii odizolowałem się od całego świata i fantastycznie się z tym czułem. "Mamut" jest dla mnie pocztówkę z tego doświadczenia.

Jego opinie o postaci Leo:

Leo jest bardzo wrażliwym człowiekiem, który przechodzi ciężki moment w życiu. Odniósł zbyt wielki sukces finansowy i towarzyski, ale jednocześnie daleki jest od poczucia szczęścia. W dziwny sposób poszukuje sensu życia i pewności siebie, autentycznie żałując i cierpiąc przez wszystko, co po drodze przeżywa.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mamut
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy