Reklama

"Mała Miss": DROGA DO REDONDO BEACH

„Nie ma sensu stawać do konkursu bez przekonania, że wygrasz. Czy myślisz, że możesz zostać Małą Miss?” - Richard

Prace nad MAŁˇ MISS – owocem pasji jej producentów, reżyserów i aktorów – trwały niemal pięć lat. Wszystko zaczęło się od tego, że scenariusz obiecującego autora Michaela Arndta trafił do producentów Alberta Bergera i Rona Yerksy. Berger wspomina: „Michael przysłał nam scenariusz, ponieważ współpracował przy naszym filmie „Wybory”. Przeczytałem go z satysfakcją. MAŁA MISS była świeższa i mroczniejsza niż każdy inny rodzinny film drogi, a poza tym szczera w obrazie relacji wewnątrz rodziny”. Dodaje Yerxa: „Każdy bohater tej historii przechodzi głęboką przemianę, nawet rodzinny bus”.

Reklama

Berger i Yerxa pokazali scenariusz producenckiej spółce, Markowi Turtletaubowi i Davidowi T. Friendly z Deep River Productions, a oni natychmiast znaleźli się pod urokiem tej komedii o amerykańskiej rodzinie. „Skończyłem czytać o 1 w nocy z przekonaniem, że musimy to nakręcić” – mówi Turtletaub. A Friendly dodaje: „Od razu czułem, że musimy z tego zrobić film. To rzadkość trafić na scenariusz, który w tylu chwilach zmusza cię do śmiechu, by za chwilę skłonić cię do łez”.

W roku 2004 Marc Turtletaub wraz z Peterem Sarafem utworzył Big Beach Productions, aby zrealizować niezależny film. Zdaniem Petera, scenariusz MAŁA MISS był idealny do tego celu. Mówi Saraf: „Przekonało nas to, że każda z tych postaci miała coś do powiedzenia widzom”. W porozumieniu z innymi partnerami produkcja filmu ruszyła na początku 2005 roku.

Szukając reżysera z odpowiednim poczuciem humoru, Berger i Yerxa zwrócili się do małżeńskiego tandemu Jonathan Dayton i Valerie Faris. Znani i nagradzani twórcy wideoklipów i reklamówek od dawna – choć bez specjalnego przekonania - szukali materiału na film fabularny. Kiedy przeczytali MAŁˇ MISS, wiedzieli, że to jest to. Natychmiast zaczęli się prześcigać w pomysłach na pokazanie braku emocjonalnej stabilności rodziny, jakiej jeszcze nie widzieli, co tym bardziej przekonało producentów.

„Rozmawialiśmy z 14 reżyserami, ale tylko Jonathan i Valerie od razu byli tak entuzjastycznie nastawieni do projektu, że postanowiliśmy im zaufać – mówi Turtletaub. – I okazało się, że mieliśmy rację”.

Mówi Albert Berger: „Od dawna chciliśmy pracować z Jonem i Val. Zawsze podobały się nam ich klipy – ze względu na formę plastyczną i ich humanizm. Są dynamicznie montowane, ale niosą pewną mądrość i czułość, co było kluczowe w przypadku naszego projektu”.

Znani jako czołowi obrazoburcy, atakujący współczesny model kultury, Dayton i Faris nigdy nie przypuszczali, że zadebiutują w kinie rodzinną komedią – ale też nigdy nie przypuszczali, że rodzina Hooverów będzie aż tak zakręcona.

Mówi Jonathan Dayton” „Wielu ludzi proponowało nam różne fajne kawałki, ale nam spodobała się MAŁA MISS, ponieważ tak bardzo odbiega od normy. Pewnie, że dobrze byłoby zacząć od czegoś stylowego, ale pokochaliśmy tych bohaterów i to zadecydowało. Chcieliśmy zacząć od tego, co nam samym najbardziej się w kinie podoba – od ludzkich dziwności”.

Dodaje Valerie Faris: „Ta historia bardzo nam pasuje. Zawsze chcieliśmy zrobić film, który rozgrywałby się na różnych płaszczyznach - zarówno emocjonalnych, jak i satyrycznych. Poczuliśmy, że MAŁA MISS to historia niemal wzięta z życia, gdzie też farsa miesza się z tragedią i na odwrót”.

Ale mimo tego entuzjazmu dla fabuły, realizacja stała w miejscu, bowiem nikt nie miał odwagi wyłożyć pieniędzy na film rodzinny z takim mroczno-sardonicznym poczuciem humoru. Ostatecznie Marc Turtletaub zdecydował się na zainwestowane własnych środków.

„Odrzucając to, co nas uwiodło – obsceniczny język i przerażające zachowanie – byłby to znakomity materiał na familijną komedię – śmieje się Faris. – Ale my chcieliśmy nie tyle filmu o rodzinnych wartościach, ile filmu o wartości rodziny”.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Mała Miss
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy