Reklama

"Magiczne drzewo": WYWIAD Z ANDRZEEJEM CHYRĄ

Wywiad z Andrzejem Chyrą, odtwórcą roli taty w "Magicznym drzewie"

Panie Andrzeju, czy grał Pan już kiedyś w filmie dla dzieci? Proszę opowiedzieć, jak zaczęła się Pana przygoda z "Magicznym drzewem".

Nigdy wcześniej nie grałem w filmie dla dzieci. Do filmu zaprosił mnie reżyser Andrzej Maleszka, pokazał odcinki z telewizyjnej serii "Magicznego drzewa". Wydały mi się dobrze zrobione, pomyślałem, że warto się zaangażować. Oczywiście były na początku pewne kłopoty z terminami... ale koniec końców udało się wszystko pogodzić.

Reklama

Jaką postać gra Pan w kinowej wersji "Magicznego drzewa"?

Gram ojca głównych bohaterów. Razem z Agnieszką Grochowską jesteśmy rodzicami, którzy ulegają pewnemu zaczarowaniu... W wyniku niecodziennego zbiegu okoliczności kochający, troskliwi rodzice ulegają przemianie. Nagle ważniejsze od dzieci, od rodziny staje się dla nich zarabianie pieniędzy. Dzieci oczywiście uparcie walczą o odzyskanie dawnych rodziców, udają się za nimi nawet w podróż promem.

Jaki zawód wykonują filmowi rodzice...?

Rodzice są muzykami, ja gram na skrzypcach, filmowa mama na wiolonczeli.

Czy umie Pan grać na skrzypcach?

Nie, nie bardzo. Choć nie są mi zupełnie obce... Jako dziecko miałem mały epizod związany z nauką gry na skrzypcach. Pamiętałem je jako bardzo trudny instrument. I to akurat się potwierdziło.

Kompozytorem muzyki do filmów Andrzeja Maleszki jest zazwyczaj Krzesimir Dębski. Czy gracie w filmie jego utwory?

Nie (uśmiech). Graliśmy na szczęście tylko Mozarta. Muzyce Krzesimira moglibyśmy nie podołać...

Pan Andrzej Maleszka ma za sobą ogromne doświadczenie w pracy z dziećmi. Proszę opowiedzieć, jak układają się relacje miedzy dziecięcymi aktorami a reżyserem?

Pan Andrzej traktuje dzieci bardzo profesjonalnie i poważnie. Pewne emocje, stany tłumaczy im większymi literami, opowiada, obrazuje. Mimo to traktuje je jak każdego innego aktora. Dzięki temu poczucie ważnej roli do spełnienia w filmie przenosi się i na dzieci, one czują się tak samo odpowiedzialne za film jak dorośli aktorzy. Dziecięca natura potrzebuje ciągłego poruszania się, zaspakajania ciekawości... Dzieci to niespokojne duchy. Pan Andrzej doskonale sobie z nimi radzi.

Czy jako dziecko marzył Pan o tym, by posiadać zaczarowany przedmiot?

Przyznaję, że nie pamiętam... Pamiętam z dzieciństwa jedynie zaczarowany ołówek. Ale myślę, że każdym z nas, w dorosłym także, jest chęć przekroczenia realnego świata, osiągnięcia tego, co niemożliwe. Film odpowiada dziecięcej psychice, ale wydaje mi się, że doskonale odnosi się również do naszych dorosłych marzeń.

Panie Andrzeju, czy trudno jest grać, gdy jednym z bohaterów, obdarzonych zresztą własną wolą i charakterkiem, jest magiczny przedmiot? Jak wygląda w takich przypadkach praca na planie filmowym?

Muszę przyznać, że czasami bywa trudno. Na planie filmowym magiczne działania przedmiotów nie są tak widowiskowe, jak na ekranie, już po obróbce cyfrowej. Trzeba umieć sobie wyobrazić te działania, umieć się do nich odnieść. W Polsce w zasadzie nie tworzy się filmów wykorzystujących "magię", mało mamy takich doświadczeń. Pan Andrzej Maleszka jest, można by powiedzieć, prekursorem tej sztuki w Polsce.

Kręciliście Państwo film w kilku miejscach w Polsce. Czy któreś z nich jakoś szczególnie zapisało się w Pana pamięci?

Pozytywnie zaskoczyła mnie Bydgoszcz. Wcześniej wydawało mi się, że to trochę smutne miejsce... A tu niespodzianka. Okazało się, że to bardzo ładne miasto! Co przyjemne - miasto zżyte z rzeką. To w Polsce rzadkość. Zazwyczaj miasta budowane są nad rzeką i żyją trochę obok niej. Bydgoszcz wydaje się być zintegrowana z rzeką, albo przynajmniej zmierza w tym kierunku.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Magiczne drzewo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy