Reklama

"Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń": RYZYKOWNA PRODUKCJA

Filmowcy obstawali przy tym, aby film “Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń” pozostał wierny niezwykłej atmosferze i stylowi powieści. Film musiał uchwycić zawartą w powieści nieprzewidywalność zdarzeń i ponadczasowość akcji. Aby w pełni zrealizować swoją wizję, reżyser Brad Silberling oddał się pasji zaangażowania najlepszej ekipy produkcyjnej z możliwych.

Umiejętnie stylizowane projekty scenograficzne spoczęły w rękach nagrodzonego Oskarem za scenografię do „Jeźdźca bez głowy” (Sleepy Hollow) Ricka Heinrichsa.

Reklama

Scenografia w filmie “Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń” jest tak ważna, że stała się kolejnym niefortunnym bohaterem filmu, szczególnie od czasu, gdy to właśnie w jej otoczeniu wydarzyły się tak okropne zdarzenia jak pożar, huragan czy przyciemnione oświetlenie. Aby w pełni przedstawić w filmie projekty scenograficzne, ekipa filmowa zdecydowała się nakręcić cały film w studio w Hollywood.

Już dziewięć miesięcy przed rozpoczęciem zdjęć skompletowano zespół pod kierownictwem scenografa Ricka Heinrichs. W jego skład weszli – dwukrotnie nominowany do Oskara, autor zdjęć Emmanuel Lubezki (“Jeździec bez głowy”, “A Little Princess”), dyrektor artystyczny John Dexter (“Planeta małp”), trzykrotnie nominowana do Oskara, autorka dekoracji Cheryl Carasik (“Faceci w czerni”, “Klatka dla ptaków”, “A Little Princess”), zdobywczyni nagrody Akademii, autorka kostiumów Colleen Atwood (“Chicago”) oraz projektant Luke Freeborn (“Arrested Development”), który skonstruował liczne modele urządzeń pełniące na planie rolę prototypów.

Ogólny wygląd filmu “Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń” jest w olbrzymiej mierze zasługą autora zdjęć Emmanuela (“Cheevo”) Lubezkiego, kolejnej podejrzanej osoby, której nazwisko pojawiło się na liście wymarzonej ekipy sporządzonej przez reżysera, nie mówiąc już o wielu innych listach osób poszukiwanych.

W okresie przygotowawczym, departament scenograficzny poświęcił olbrzymią ilość czasu na zgromadzenie informacji i pomysłów oddających atmosferę powieści. Sporządzono mnóstwo rysunków, wykonano dziesiątki zdjęć, skonstruowano liczne modele, odbyto szereg rozmów, a także przeżyto kilka załamań nerwowych, aby osiągnąć wyznaczony przez reżysera cel.

“Ten film posiada bez wątpienia jeden z najlepiej zorganizowanych działów produkcyjnych, z jakimi miałam do czynienia. A pracowałam przy wielu filmach kostiumowych,” stwierdza Cheryl Carasik, która odwiedziła prawie wszystkie pchle targi i posiadłości czarnych charakterów w Kalifornii, szukając autentycznych przedmiotów, które można byłoby wykorzystać w filmie jako rekwizyty. Ostatecznie, jak ocenia to Carasik, około 85 procent dekoracji zostało w jakiś sposób zmodyfikowane, a wiele mebli wykonano na zamówienie, po to aby mieć pewność, że każdy rekwizyt grający w filmie będzie miał swój własny, wyróżniający się styl.

Udział projektantki kostiumów, Colleen Atwood w tworzeniu ponadczasowego charakteru filmu polegał na połączeniu elementów współczesnych strojów z elementami stylizowanymi na erę wiktoriańską.

“Kostiumy przeze mnie zaprojektowane były wzorowane przede wszystkim na powieściach Lemony Snicketa, w których tworzyły one eklektyczną mieszankę różnych stylów,” wyjaśnia Atwood, która często współpracuje z aktorami, złoczyńcami i członkami tajnych organizacji przygotowując dla nich stroje lub przebrania. “Tak jak włosy i makijaż, garderoba może być nieocenionym narzędziem pomagającym aktorowi w pełnym wcieleniu się w kreowaną przez niego postać. Na przykład Jim Carrey w pełni wykorzystuje swoje kostiumy, wraz z założeniem poszczególnych części stroju, staje się kimś innym - jest to olbrzymia nagroda dla projektanta.”

“Film ‘Lemony Snicket: Seria niefortunnych zdarzeń’ był, bez wątpienia najbardziej złożoną produkcją, z jaką miałam do czynienia,” mówi producent Laurie MacDonald, która wspólnie z Walterem F. Parkesem wyprodukowała m.in. “Gladiatora” (Gladiator), “Facetów w czerni” (Men in Black) i “Twister”.

Z punktu widzenia produkcji, “Lemony Snicket” może być traktowany jak dwa filmy w jednym. Ekipa produkcyjna realizowała zdjęcia w 10 różnych studiach na terenie Paramount Pictures, a następnie przeniosła się do Downey Studios na przedmieścia Los Angeles. Ogólnie rzecz biorąc, film zrealizowano w 70 różnych obiektach scenograficznych, z których 5 było skonstruowanych na wodzie. Wymagał on sporych wyzwań logistycznych porównywalnych tylko z udaniem się na wojnę czy, ewentualnie, usmażeniem omletu z 82 jaj.

Michael Lantieri, który pracował z reżyserem Bradem Silberlingiem na planie filmu “Casper”, nadzorował przygotowanie efektów specjalnych, co czyniło go odpowiedzialnym za wszystkie katastrofy, jakie miały miejsce przed obiektywem kamery. To właśnie Lantieri skonstruował hydrauliczne dźwignie podtrzymujące dom Ciotki Aunt Josephine, efekt huraganu Herman przemieszczającego się z prędkością 80 mil na godzinę, a także nadzorował wykorzystanie znajdującego się w Downey Studios zbiornika z wodą pełniącego rolę jeziora Lachrymose.

Podczas trwania akcji filmu wszystkie, wydawałoby się, irracjonalne lęki Ciotki Josephine stają się zupełnie realne - jej grzejnik eksploduje, lodówka się przewraca, a gałki u drzwi drżą, kiedy olbrzymi huragan niszczy jej dom w jednej z najbardziej przykuwających wzrok sekwencji filmu. Fantastyczna jest także scena, w której Hrabia Olaf, kiedy jego plany małżeńskie nie układają się po jego myśli, dosłownie wzlatuje w powietrze uciekając przed Konstablem (Cedric the Entertainer).

“Widzowie naszego filmu zostaną zaproszeni do stylizowanej i interesującej podróży, posiadającej olbrzymią skalę i rozmiar,” podsumowuje Lantieri. “Wystarczy usiąść wygodnie, przygotować się na przejażdżkę i cieszyć się wszystkim, co przyniesie.”

Meryl Streep zgadza się z tym całkowicie. “Dekoracje w naszym filmie wykonane zostały po mistrzowsku. Od 30 lat bywam wśród przeróżnych dekoracji filmowych, ale nigdy jeszcze nie widziałam czegoś tak wspaniałego!”

Jim Carrey jest nastawiony równie entuzjastycznie. “Czułem się, jak gdybym wylądował w środku akcji ‘Czarnoksiężnika z Krainy Oz,’” wykrzykuje Carrey. “Zrobiło to na mnie naprawdę spore wrażenie.”

Używając słów pana Snicketa zapytamy - a może obejrzelibyście coś innego?

materiały dystrybutora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy