"Largo Winch": TOMER SISLEY - WYWIAD
Jak pojawił się pan w tym projekcie?
Choć nie czytam komiksów, imię Largo Wincha coś mi mówiło; na tyle dużo, żeby zdawać sobie sprawę, że to coś ważnego. Nic również nie wiedziałem o napisanych przez Jean Van Hamme'a powieściach. Jeśli chodzi o moją historię, to mogę powiedzieć, że brałem udział w castingu do serialu telewizyjnego którejś z drugoplanowych postaci - zapewne Simona! Oczywiście od razu kupiłem i przeczytałem trzy pierwsze komiksy zanim udałem się na pierwsze spotkanie z Jérômem Sallem.
Zrobiłem próby, najpierw z tekstem do grania, potem cały dzień w kostiumie, z operatorem, do pierwszych prób ze światłem. Miałem wielką ochotę na tę rolę, ponieważ bohater naprawdę mi pasował. Niebawem Jérôme zadzwonił do mnie, żeby spytać co robię latem, ponieważ zamierza kręcić film i jeśli dam się skusić? To bardzo miły sposób poinformowania mnie, że mam tę rolę. Bardzo miłe wspomnienie!
Jak przygotowywał się pan do roli?
Ja naprawdę zakochałem się w tym bohaterze, nonkonformistycznym, wykorzenionym, bez rodziny, młodym wilku, narwańcu, uwodzicielu i miłośniku przyrody. Largo został adoptowany i nigdy nikogo o nic nie pytał, dorastał szczęśliwy w rodzinie, którą uważał za swoją. W wieku dziesięciu lat, jego życie nagle zostaje przewrócone do góry nogami i wszystko zostaje mu odebrane. Nie jest w stanie znaleźć kompensacji w miłości ojca. Prosty i zrównoważony, zostanie rzucony w niezdrowe środowisko, gdzie trzeba nieustannie walczyć. Aktorzy często mają tendencję do identyfikowania się ze rolami, które mają zagrać. A ja znalazłem wiele wspólnych cech z tym wiecznym, wykorzenionym dzieckiem, które nosi w sobie ciężkie rany z dzieciństwa.
Jak opisałby pan Largo?
Moim zdaniem to nie jest bohater. Gdy bierze udział w niebezpiecznych scenach, to nie dlatego, że jest nadczłowiekiem, lecz z woli przeżycia. To człowiek słaby, zranione dziecko. Dzięki swoim przygodom ewoluuje. Pod koniec filmu, nie jest już tym samym szalonym młodzieńcem, co na początku. Wydarzenia takie, jak śmierć Nerio zmieniają go, zmuszając do stawienia czoła temu, czego nie chciał zaakceptować. Jedna ze wskazówek, która pozwala lepiej nam zrozumieć tę postać pojawia się podczas rozmowy, którą prowadzi z Freddym. Largo nie chce fortuny Nerio i sądzi, że ojciec nigdy go nie kochał, a adoptował jedynie po to, by mieć spadkobiercę. Ale Freddy odpowiada mu, że te pieniądze mu się należą, czy tego chce czy nie i żadna ucieczka nie jest możliwa.
W jaki sposób skonstruował pan swoją postać?
Miałem pięć miesięcy przygotowań na siłowni z niemal codziennymi ćwiczeniami i przygotowaniem choreografii do walk. Zazwyczaj żywię się przede wszystkim mleczną czekoladą, a tu była dieta i dyscyplina fizyczna. To był ciężki szok!
Jeśli chodzi o prezencję, pracowaliśmy nad scenami, gdzie jestem ubrany z klasą, gdyż, w odróżnieniu ode mnie, Largo musi być bardzo na luzie w środowisku wyższych sfer. Gdy Largo skończył dziesięć lat, otrzymał najlepszą edukację w prywatnych szkołach w Szwajcarii i Anglii. Tymczasem dla mnie był to wiek, w którym przyjechałem do Francji nie znając ani słowa w tym języku! Moim zdaniem Largo jest małym dzikusem, który musi robić dobre wrażenie. Do tego chciałem dorzucić trochę nonszalancji i instynktownej szlachetności.
Dużo dyskutowaliśmy o scenariuszu z Jérômem i zgodził się na niektóre moje propozycje. Na przykład, postać grana przez Mélanie Thierry, Léa, jest bardzo ważna. Wydawało mi się, że brakuje sceny, w której będzie widoczny fizyczny pociąg między nią, a Largo, choć on wie, że Léa jest jego wrogiem.
Po naszej rozmowie, Jérôme i Julien dodali ciekawą scenę. Po ucieczce z więzienia, do którego mnie wsadziła, spotykamy się w spa, gdzie podczas sceny masażu zadaję jej pytania.
Czy pamięta pan pierwszą nakręconą scenę?
To było w sierocińcu, do którego włamuje się Largo. Nie było zbyt wiele dialogów, ale to było po serbsku. Pracowałem nad dykcją i pamiętam nadal tekst! Po zakończeniu nagrania, Jérôme przyszedł mi powiedzieć, że dobrze mi poszło. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale wiele osób czekało, żeby zobaczyć jak sobie poradzę. Po tej scenie zaczęli się do mnie przekonywać.
Jak przebiegały zdjęcia?
Sześć miesięcy w różnych państwach, to z pewnością jest coś znaczącego. Nawet jeśli sceny fizyczne są ciężkie, ekipa filmowa jest po to, żeby wszystko poszło dobrze. Natomiast jeśli chodzi o sceny komediowe jest się zdanym na siebie! To był mój główny problem. Mniej obawiam się scen akcji. Uwielbiam to i jestem przekonany, że żąda się ode mnie wyłącznie tego, co jestem w stanie z siebie dać. Nie będąc wyczynowym sportowcem ani kaskaderem, szybko się uczę. Uprawiam sporty ekstremalne - jedno z moich licznych podobieństw do Largo. Wstawałem o czwartej rano po trzech godzinach snu i byłem zadowolony, że znów jestem na planie. Szczęśliwy, że mogę codziennie spotkać Jérôme'a i całą ekipę. Czułem się dobrze w tej "wielkiej maszynie". Fakt, że wszyscy ci ludzie harowali, żebym dobrze wypadł na ekranie uspakajało mnie. Żaden inny film nie dał mi tyle satysfakcji. Gdy zakosztowało się przyjemności pracowania tak ciężko, ale w tak dobrej atmosferze, sądzę, że może być trudno pracować inaczej.
Czy czekał pan na jakieś konkretne sceny?
Czekałem zwłaszcza na sceny aktorskie, przede wszystkim na scenę masażu w spa, ostatnią kłótnię z ojcem, konfrontację z Freddym w samolocie, gdy ten tłumaczy Largo, że myli się, co do miłości jaką darzył go Nerio, ale również scenę śmierci mojej matki, która była wyjątkowo wzruszająca. Mniej byłem zaniepokojony scenami akcji.
W jaki sposób pracował pan z Jérômem w scenach aktorskich?
Główna praca odbywała się wcześniej. Dużo rozmawialiśmy bez robienia prób, czy czytania. Pierwsze ujęcie było zawsze takie, jak ja je czułem. Jeśli Jérôme nie zgadzał się, lub jeśli zapomniałem o czymś podstawowym, omawialiśmy sprawę i wracaliśmy do początku. Robiłem to, o co mnie prosił, ponieważ nauczyłem się mu ufać. Od pierwszego dnia prób, wiedziałem, że on widzi wszystko. Dostrzeże najmniejszą zmianę intonacji. To jest ta wielka różnica między teatrem a kinem. Jak mówił Marlon Brando: "w teatrze trzeba pokazać co się myśli, a w kinie wystarczy myśleć". Jérôme potrafi to wychwycić.