Reklama

"Krwawa niedziela": O PRODUKCJI

Było kilka istotnych powodów, dla których reżyser Paul Greengrass zdecydował się zrobić film o masakrze w Derry. Konflikt dotyczy każdego, kto żyje w Irlandii Północnej. Krwawa Niedziela stała się tragicznym symbolem stosunków między Wielka Brytanią i Irlandią. Był to punkt zwrotny w historii, gdy pogrzebany został społeczny ruch Civil Rights, a zwykli ludzie w dramatyczny sposób zostali wciągnięci w politykę. Właśnie w tamtym czasie konflikt w Irlandii Północnej przerodził się w walkę z użyciem broni. Czekając na proces pokojowy i lepszą przyszłość, twórcy filmu postanowili pokazać skomplikowane brytyjsko - irlandzkie relacje i przypomnieć fragment bolesnej historii.

Reklama

Dla Paula Greengrassa Krwawa Niedziela miała szczególne znaczenie. W 1982 r. był pierwszym dziennikarzem, któremu udało się dostać do więzienia Maze i nagrać telewizyjne wywiady z członkami IRA prowadzącymi strajk głodowy. Stały się one częścią głośnego dokumentalnego cyklu „World in Action”. Twarz jednego z uwięzionych, posępnego, długowłosego Raymonda MacCartney’a, stała się nowym symbolem brytyjsko - irlandzkiego konfliktu.

Pierwszym krokiem do zrealizowania filmu było odnalezienie Dona Mullana, który dorastał w Derry i jako piętnastolatek brał udział w marszu. Na własne oczy widział, jak zginął siedemnastoletni Michael Kelly. Don Mullan dotarł do setek oświadczeń i pisemnych relacji naocznych świadków, które członkowie Civil Rights zaczęli gromadzić już tydzień po masakrze. Kopie oświadczeń i listów zostały wysłane do nadzorującego pierwsze śledztwo lorda Widgera. Człowiek ten nigdy ich jednak nie wykorzystał... Mullan bardzo dokładnie przeczytał zgromadzony materiał i na jego podstawie opublikował książkę Eyewitness Bloody Sunday. Książka Mullana w istotny sposób wpłynęła na decyzję premiera Tony’ego Blaira o rozpoczęciu w 1998 roku nowego śledztwa w sprawie tragicznych wydarzeń.

Twórcy filmu poprosili Dona Mullana, by włączył się w pracę nad Krwawą Niedzielą jako konsultant i koproducent. Mullan nawiązał relacje z rodzinami ofiar i przekonał je do udziału w filmie. Twórcom zależało tym, by w Krwawej Niedzieli zagrali mieszkańcy Derry, tak aby film „przemówił” autentycznym głosem miasta. Reżyser i producenci od początku starali się, żeby nie był to projekt tylko angielski (protestancki), czy tylko irlandzki (katolicki). Ogromnie zależało im na brytyjsko -irlandzkiej współpracy. Głównymi producentami filmu są więc Pippa Cross, szef działu filmowego brytyjskiej wytwórni Granada oraz uznany irlandzki reżyser, Jim Sheridan (Moja lewa stopa, The Field), kierujący firmą Hell`s Kitchen.

Od początku wszyscy byli przekonani, że film zostanie zamknięty w ścisłych ramach czasowych i będzie opowiadał tylko o tym, co wydarzyło się w niedzielę 30 stycznia 1972 roku. Twórcy nie chcieli opisywać trwającej pięć wieków historii konfliktu, począwszy od Cromwella i zwycięstwa Wilhelma II Orańskiego w 1690 roku. Zamierzali skupić się przede wszystkim na dramatycznych wydarzeniach Krwawej Niedzieli. Do pewnego stopnia punktem odniesienia dla twórców był film Gilla Pontecorvo Bitwa o Algier z 1960, który zrobił ogromne wrażenie na reżyserze Krwawej Niedzieli. Bardzo ważnym elementem przygotowania do zdjęć była dokumentacja. Twórcy filmu zrezygnowali z przeprowadzania wywiadów i postanowili oprzeć się na ogromnej ilości dostępnych materiałów. Dodatkowym źródłem wiedzy o wydarzeniach z 1972 roku było nowe śledztwo prowadzone od 1998 roku przez lorda Savilla. Przełomem w przygotowaniach do filmu okazało się dotarcie do tzw. „taśm Portera” nagranych przez lokalną telewizję i radio w sklepie Portera przy William Street w centrum Derry.

Dla twórców filmu było bardzo ważne, by opowiadać nie tylko o cywilach, którzy zginęli lub zostali ranni 30 stycznia, ale również o brytyjskich żołnierzach. Krwawa Niedziela jest bowiem również częścią brytyjskiej historii. Brytyjczycy myślą o sobie jako o ludziach opanowanych i rozsądnych, unikających skrajnych reakcji i postaw. Jak w takim razie było możliwe, że brytyjscy żołnierze strzelali do 27 nie uzbrojonych cywilów, zabijając 14 z nich? Twórcy filmu mają nadzieję, że film odbije się szerokim echem na całym świecie - dziś krwawe starcia między wojskiem i ludnością cywilną mają miejsce w wielu miejscach, choćby w Czeczeni czy Izraelu. Twórcy filmu byli przekonani, że w role wojskowych powinni wcielić się byli żołnierze, którzy najlepiej pokażą choćby specyficzny „wojskowy” sposób zachowania. Wielu mężczyzn, którzy wzięli udział w zdjęciach służyło na terenie Irlandii Północnej. Umiejętności aktorskie nie były problemem - reżyser i producenci założyli bowiem, że aktorstwo tylko w nieznacznym stopniu różni się od służby wojskowej, w trakcie której żołnierze często uczestniczą w wyimaginowanych sytuacjach w trakcie ćwiczeń.

Na planie spotkało się mnóstwo różnych osób, wspólnie tworzących filmową opowieść: mieszkańcy Derry (w tym rodziny ofiar), byli żołnierze (w tym członkowie pułku spadochroniarzy). Ponadto republikanie, nacjonaliści, a także brytyjscy patrioci. Po jednym szczególnie pracowitym i pełnym napięć dniu zdjęciowym, kiedy w zdjęciach brało udział wielu żołnierzy i cywilów, filmowcy zabrali wszystkich do pubu na piwo. Byli żołnierze i mieszkańcy Derry rozmawiali ze sobą. Choć nie patrzyli sobie w oczy, siedzieli przy jednym stole. Stało się coś, czego wielu z nich jeszcze do niedawna po prostu nie mogło sobie wyobrazić.

Sporym problemem dla ekipy był wybór miejsca, w którym miały być kręcone zdjęcia. Jak odtworzyć pojawienie się setek brytyjskich żołnierzy na ulicach Derry i strzelaninę w środku miasta, kiedy w Irlandii Północnej toczy się proces pokojowy? Poza tym strzelanina miała miejsce na parterze Rossville dziesięciopiętrowego budynku mieszkalnego, który dziś jest już niemal ruiną. Ekipa mogła więc rozpocząć zdjęcia w miejscu, gdzie ponad 30 lat temu rozpoczął się marsz, ale musiała zakończyć je gdzie indziej. Bardzo długo szukano miejsc do realizacji filmu. Filmowcom szczególnie zależało na znalezieniu bloków mieszkalnych. Scenograf, John Paul Kelly przejechał niemal całą Wielką Brytanię i Irlandię. Odpowiednie budynki znalazł w Ballymun w północnym Dublinie. Jest to ohydne osiedle mieszkaniowe, z wysokimi blokami, całkowicie pozbawione zieleni, zaniedbane i pełno tam problemów charakterystycznych dla wielkomiejskiego blokowiska. Jest bardzo podobne do Derry z lat 70-tych.

Krwawa Niedziela nie jest filmem wysokobudżetowym. Ekipy nie było więc stać, by wynająć na wiele dni tysiące statystów, którzy zagraliby tłum demonstrantów. Spróbowano pozyskać ludzi inaczej. W całym Derry rozlepiono plakaty, wydrukowano ogłoszenia w lokalnej prasie, studenci z College of Further Education rozdawali ulotki na ulicach i jeździli po mieście przez megafon zapraszając wszystkich do wzięcia udziału w odtworzeniu na potrzeby filmu pamiętnego marszu. Mieszkańcy Derry nie zawiedli. Mimo okropnej pogody w wyznaczone miejsce przyszły tłumy.

Podobnie było w Ballymun, gdzie ekipa kręciła wkroczenie oddziału brytyjskich spadochroniarzy na ulice miasta i starcia z protestującymi. Liczba demonstrantów, która 30 stycznia 1972 roku rozpoczęła marsz z dzielnicy Creggan, podwoiła się, a nawet potroiła, zanim wojsko stanęło na drodze maszerujących. Twórcy filmu byli zdecydowani pokazać ogromną rzeszę protestujących. Na wezwanie filmowców przybyli niemal wszyscy mieszkańcy Ballymun, specjalnymi autobusami przyjechali również ochotnicy z Derry. Po strzelaninie ranni i zabici zostali zabrani do szpitala Altnagelvin, gdzie zapanował niewiarygodny chaos. W izbie przyjęć pełno było ludzi: brytyjskich żołnierzy, krewnych zabitych i rannych, przedstawicieli ruchu Praw Obywatelskich, którzy chcieli ustalić listę zabitych i rannych. W scenach w szpitalu uczestniczyli prawie wyłącznie mieszkańcy Derry, wśród których byli także krewni ofiar. Filmowcy byli pełni obaw, czy udział w tych scenach nie będzie dla nich zbyt stresujący. Ale ludzie ci po prostu chcieli publicznie wyrazić swoją złość, żal i ból.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Krwawa niedziela
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy