Reklama

"Krew jak czekolada": WILKI

Reżyserka zdecydowała, że grupa zmiennokształtnych będzie przekształcała się w prawdziwe wilki, a nie w komputerowo wygenerowane stwory. "Doszłam do wniosku, że lepiej będzie filmować prawdziwe wilki." - opowiada. "Napełniają film taką atmosferą, jakiej nigdy nie osiągnęlibyśmy pokazując efekty komputerowe. One są czymś, czego nie da się po prostu przyoblec w cyfrową formę".

Kochowi spodobał się pomysł wprowadzenia świata natury do opowieści o zjawiskach nadnaturalnych. "To nie jest film pełen efektów specjalnych." - mówi producent. "Odrobina ich pokazywana jest podczas transformacji, ale to prawdziwi ludzie zastępowani przez prawdziwe wilki. Wilki same w sobie są efektowne".

Reklama

Jednym z najistotniejszych elementów przygotowań do procesu transformacji było zatrudnienie węgierskiego tresera wilków Zoltana Horkaia wraz z jego wilkami. Reżyserka opowiada: "Zoltan jest niesamowity - to niezwykły człowiek i niezwykle utalentowany treser".

Katja van Garnier niezłomnie uważała, że wilki, co jest podstawą dla całej opowieści, należy traktować z godnością. To czyniło Horkaia idealnym współpracownikiem. "Zoltan "motywuje" swoje wilki, a efekty tego są niesamowite." - mówi reżyserka. "W jego relacji ze zwierzętami jest bardzo wiele miłości. Nie zapomnę chwili, kiedy po raz pierwszy stanęłam naprzeciw wilków, a on zawył i wataha 25 wilków odpowiedziała mu wyciem. To było niesamowite doświadczenie".

Żeby przygotować się do ról członków grupy loup garoux i do fizycznego wyzwania, jakim były dla nich sceny przemiany, aktorzy nie tylko zawieszeni w uprzężach intensywnie trenowali z kaskaderami, którym przewodzili Gary Powell i Franklin Hanson, ale także wyjechali na "wilczy obóz", gdzie poznali wilki, a Horkai zapoznał ich z głównymi cechami charakteru swoich podopiecznych.

Dancy sam nie gra w "Krwi jak czekolada" wilka, ale przez większość filmu jego bohatera ściga wilcza banda. "Chociaż nie musiałem się przygotowywać do roli wilka, wiele czasu spędzałem pracując i bawiąc się z tymi zwierzętami." - wspomina aktor. "Kiedy wilk ma skoczyć z dwumetrowej platformy niemal wprost na twoją głowę, trzeba sporo czasu, żeby oswoić się z tą myślą".

"Kiedy zaczęliśmy pracę, niektórzy aktorzy byli zaciekawieni, a inni się bali." - opowiada Zoltan Horkai. "Nie wiedzieli, co ich czeka, ale kiedy nasza wilczyca Maya po raz pierwszy z radością skoczyła na Oliviera Martineza, a potem na Hugh Dancy'ego, byli bardzo szczęśliwi. Było widać, że naprawdę świetnie się bawią. Dla nich to nie była zwykła praca, to było coś zupełnie nowego".

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Krew jak czekolada
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy