Reklama

"Koyaanisqatsi": MÓWI REŻYSER

Godfrey Reggio o filmach, karierze reżysera i swojej filozofii:

"Koyaanisqatsi" to próba ukazania piękna drzemiącego w bestii. Zwykle postrzegamy nasz świat i nasz styl życia jako piękny, bowiem nie ma nic innego, co moglibyśmy postrzegać. Człowiek żyjący świecie nowoczesnych technologii dostrzega jedynie kolejne warstwy artykułów i towarów ułożone jedne na drugich. W naszym świecie "oryginalność" oznacza rozmnożenie standardu. Kopie są kopiami kopii. Zanika zdolność patrzenia dalej, dostrzeżenia, iż zamknęliśmy się w sztucznym otoczeniu, które zastępuje nam oryginał, naturę. Nie żyjemy już zgodzie z naturą; żyjemy ponad nią, w pewnym sensie z niej. Natura stała się źródłem utrzymania przy życiu naszej nowej sztucznej natury.

Reklama

Kiedy to już zostało wyjaśnione, moje intencje ubrane w słowa, pozwólcie, że opiszę moje zamiary z szerszej perspektywy. "Koyaanisqatsi" nie jest filmem o czymś, nie ma konkretnego znaczenia, czy wartości. "Koyaanisqatsi" to przecież ruchomy obiekt, obiekt w ruchomym czasie, a jego znaczenie zależy od widza. Sztuka nie ma znaczenia sama w sobie. To właśnie jest jej siłą, zagadką i atrakcją. Sztuka jest wolna. Stymuluje widza do stworzenia własnego znaczenia, własnej wartości. Więc choć mogłem mieć taki czy inny zamiar tworząc ten film, w pełni zdaję sobie sprawę z tego, że jakiekolwiek znaczenie czy wartość "Koyaanisqatsi" może zostać nadana filmowi tylko i wyłącznie przez odbiorcę. Rolą filmu jest prowokować, stawiać pytania, na które odpowiedzieć może tylko publiczność. To najwyższa wartość każdego dzieła sztuki, nie znaczenie nadane wcześniej, lecz znaczenie przesiane przez doświadczenie spotkania. Interesuje mnie spotkanie, a nie znaczenie. Jeśli to znaczenie ma być najważniejsze, to propaganda i reklama stanowią formę. Więc w rozumieniu artystycznym, znaczenie "Koyaanisqatsi" jest takie, jakie chcesz, żeby było. Tu leży jego siła.

Wielu krytyków filmowych, z którymi rozmawiałem, widzi w "Koyaanisqatsi" szczekającego kota. Nie wiedzą jak do tego filmu podejść.

Lamowie powiedzieli mi, że słowo ma nie tylko siłę głosek, ale także siłę samoistną. Jest więc właściwe, żeby film pozbawiony słów miał mocny tytuł.

Chciałem użyć nie tych oczywistych oznak degradacji, a tego, z czego jesteśmy najbardziej dumni i pokazać, że to są właśnie największe potwory. To piękno bestii.

"Powaqqatsi" daje możliwość inspiracji - czyli inspiritus, tchnąć ducha w kogoś. W kulturze, która ufa ideom postępu i rozwoju, potrzebny jest odpowiednik przeżycia duchowego.

Amerykański konstruktor Buckminster Fuller powiedział swoim uczniom, iż technologia jest neutralna. Liczy się jej użycie lub nadużycie. Nie zgadzam się. Moje poglądy bliższe są podejściu amerykańskiego filozofa Lewisa Mumforda, które podziela również Ellul, mianowicie iż technologia i jej wytwory są ukierunkowane w chwili powstania. Narzędzia, których używamy istnieją dzięki pobłażliwości masowego społeczeństwa. W religijnym sensie są obciążone magiczną mocą.

Żyjemy w czasach, kiedy coś umiera. Zamiast lamentować, możemy się temu poddać. Jeśli zrozumiemy, że energia życia pochodzi z nauki o śmierci, że przeżywać swoje życie oznacza przeżywać śmierć, poddać się jej zagadce i zrozumieć radość, jaką może przynieść, wtedy zrozumiemy, że z naszej śmierci rodzi się życie.

Nie jestem przeciwnikiem filmów fabularnych, ale uważam, że jest kilka innych sposobów na robienie filmów i ja już mam taki sposób... Jestem zadowolony z tej formy i nie chciałbym jej zaprzepaścić. W przyszłości postaram się ją udoskonalić unikając popełnionych błędów.

[Jednak] nie interesuje mnie robienie kariery reżysera. Po pierwsze jest mi głęboko obce pojęcie kariery. Kontynuowanie kariery reżyserskiej oznaczałoby uzależnienie się od przemysłu filmowego. A ja zamierzam wykorzystywać konwencjonalne środki przekazu w niekonwencjonalny sposób.

Nie jestem filmowcem i nie zamierzam robić kolejnych filmów. Nie chciałem być zmuszonym do uczenia się wszystkiego, co wiedzą filmowcy. Chciałem tylko wyrazić pewną ideę, która miałem w głowie, pokazać, że żyjemy w społeczeństwie oszołomionym widowiskiem i jak nas to oddala. Chciałem zaznaczyć, że musimy wybrać pomiędzy piękną a bestią.

Nowoczesne życie stało się widowiskiem, więc chciałem zrobić film, który byłby na tyle widowiskowy, by ze źródła rozrywki przemienił się w medium uświadamiające.

Mówimy o negacji jako zbiorowym bycie, jako sposobie na życie. Próbuję użyć metafory czarownika, który staje się szamanem unoszącym w górę zwierciadło, aby pokazać inny punkt widzenia. Obiektyw kamery to moje zwierciadło.

materiały dystrybutora
Dowiedz się więcej na temat: Koyaanisqatsi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy